25. A diabeł nigdy nie śpi.

1.7K 133 119
                                    

Wszystkiego najlepszego dla mojej ukochanej variablepl spełnienia marzeń, samych sukcesów. Dużo zdrówka i wydania książki! Zostawcie dla niej serduszka❤

A teraz proszę o ładną aktywność pod rozdziałem, kociaki

Twitter; #unstoppablewatt

***

    Człowiek był masochistą. Był nim, bo lubił odczuwać przyjemność wynikającą z ranienia samego siebie w sposób fizyczny, czy też psychiczny poprzez zadręczanie się problemami. Katowanie umysłu przez nadmierne skupianie się na kłopotach i bierne poddawanie się im. Był nim, bo wciąż bez ustanku rozmyślał nad tym, co złego go spotkało i jak mocno się to na nim odbiło. Zamiast skupić się na zapobiegnięciu tego, on się poddawał. Nie zawsze, nie każdy, ale najczęściej i większość.

    Również byłam masochistką. Tak, zdarzało mi się. Byłam nią nawet w momencie, gdy stałam na środku, wymachując flagą. Byłam nią, gdy byłam przy Valdemarze, pilnując grubych plików pieniędzy. Przygryzałam nerwowo wargę, wyczekując na przyjazd samochodów, modląc się o to, by pierwszy był Rafael. Tłum ucichł, gdy rajdowcy zniknęli nam z pola widzenia, a z głośników zaczęła lecieć muzyka. W wyścigu Pablo przeciwko Rafaelowi wygrał na szczęście Griffin. Teraz ścigali się w piątkę, w tym była dwójka nowych, którzy usilnie pragnęli pokonać bruneta. Pierwsze i drugie miejsce, czyli dwójka finałowa przechodzi na kolejne wydarzenie za dwa tygodnie. Tak już wygląda ta brudna rzeczywistość, którą ludzie kochali.

    Sam fenom wyścigów był naprawdę zrozumiały i podobał mi się. W ostatnim czasie polubiłam adrenalinę, aż nadto. Stała się obecna w moim życiu, tylko nakręcając mój organizm po więcej. Ale jeśli w grę wchodziło życie pewnego dupka to już nie było to dla mnie takie kolorowe. Nie, kiedy tak wiele ryzykował.

    W tym momencie do stracenia miał tylko siebie.

    – Pilnuj pieniędzy, muszę z kimś pilnie porozmawiać – burknął Valdemar, który pospiesznie przystawił telefon do ucha, odstępując dwa kroki od stołu.

    Uniosłam brew, z początku chcąc to zlekceważyć, lecz potem... potem wpadłam na durny pomysł, który mógłby być pomocny. Więc bez zbędnego namysłu powoli, bez wzbudzania podejrzeń przesunęłam się wzdłuż stołu, by znaleźć się bliżej Valdemara.

    – Jestem zadłużony... Pieprzone kasyno... Jeden dzieciak właśnie ściga się dla mnie, jeśli wygra, większa pula pieniędzy za zakłady będzie również dla mnie. Wtedy spłacę część długu... – odpowiadał cicho, z przejęciem komuś po drugiej stronie słuchawki.

    A ja starałam się z zewnątrz nie wykazywać żadnych emocji, gdy w środku właśnie wybuchnął wulkan sprzecznych uczuć kumulujących się we mnie od dawna. Szczytem góry lodowej była ta wiadomość wywołująca u mnie niezdrową złość. Rafael Griffin był tylko narzędziem do robienia pieniędzy dla Valdemara, gdyż dzięki nim mógł spłacić ten wspomniany dług. Dzięki brunetowi dostawał większe zakłady za niego, a więc procent z nich był dla niego bardziej satysfakcjonujący.

    Zacisnęłam mocno szczękę, odsuwając się od stołu, krzyżując ręce pod biustem. Wszystko było jaśniejsze, ale wcale mi się to nie podobało. Już rozumiałam, dlaczego Valdemarowi tak bardzo zależało na Griffinie. Choć nie powinnam była się dziwić, skoro mówił to od samego początku. Większe zakłady, więc on lepiej na tym skorzysta. Jednak dobitnie teraz to do mnie dotarło, że Rafael poświęcał się po to, by ten siwy dziadek mógł spłacić dług. Uh, do diabła.

DIMNESS IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz