27. Valonlea to miasto śmierci.

1.5K 131 114
                                    

 cudowna praca od variablepl, dziękuję za tą perłę❣💎

***

  Mrok. Zło było pojęciem względnym, gdyż każdy ustosunkowywał to do siebie, do swojej sytuacji i poglądów. Była to kwestia personalna, gdyż dla jednego złe było morderstwo, czy kradzież gum z osiedlowego, dla innych zaś było przewrócenie kolegi w piaskownicy na placu zabaw. Zależy z jakimi sprawami kto się mierzy, jak to przeżywa i jak patrzy na życie. Pod jakimi względami oraz z jakimi poglądami. A ludzie jakże również bywają ślepi.

    Są ślepi, bo nie są świadomi, bądź nie chcą widzieć prawdy.

    Jednak tylko naiwniacy wierzyli w to, że życie jest kolorowe i zawsze kończy się szczęśliwie. A to była najprawdziwsza bujda na resorach, gdyż szczęścia nawet nie dało się w całości posiąść. Było one celem, do którego dążyliśmy przez całe życie. Wspinaliśmy się po nie, będąc w dobrych, radosnych chwilach, jak i zarówno w momentach, gdzie niemal nie upadaliśmy. Każdy miewał chwilę słabości, załamania i smutku.

    Były też rzeczy bezapelacyjnie w całości przesiąknięte złem. Jak chociażby Valonlea. Te płonęło grozą i chaosem, który spowijał te miasto. Zmizerniały obraz porażki miejsca, które kiedyś było piękne, a której stało się skupiskiem zła i zniszczenia. Miasto śmierci.

    Westchnęłam, układając zdrętwiałe dłonie na blacie stołu. Założyłam nogę na nogę i wreszcie odpuszczając maltretowanie wargi zębami, skierowałam swój rozżarzony wzrok na Valdemara. Mężczyznę, który tak po prostu mianował się moim dziadkiem. Miałam ochotę go wyśmiać, nie wierząc w te brednie. Lecz potem... potem zaczęłam wątpić.

    – Chciałem, żebyś sama dowiedziała się prawdy – odchrząknął, pocierając wysokie czoło – Dałem ten naszyjnik z kluczem twojej babci, gdy byliśmy jeszcze młodzi. Przed czterdziestoma laty. Łączyło nas coś specyficznego, ale na swój sposób pięknego. Więcej nie będę ci mówił, bo uważam, że to Anabella powinna wyjawić ci wszystkie sekrety. Spytaj jej również o przeszłość miasta, o to co tutaj się działo. Ona wam wiele powie – odparł w święcie przekonany, że tak było.

    Nie powinnam wierzyć w te brednie. To, że miał romans z moją babcią nie znaczyło, że był moim dziadkiem.

    Spojrzałam ukradkiem na Rafa, który obserwował tę sytuację w milczeniu. Marszczył brwi, rozmyślając nad czymś intensywnie, będąc lekko nieobecnym. Coś go trapiło, czymś się gryzł, a może po prostu mi się wydawało. Dziwiło mnie to, że przy Valdemarze był tak szalenie milczący. To aż do niego niepodobne.

    Tego dnia całkiem przejęłam inicjatywę.

    – Gdybyś był moim dziadkiem, chciałbyś mojego dobra. Nie wplątałbyś mnie w ten syf – burknęłam z wyrzutem, dokładnie tak myśląc.

    Jaki dziadek na siłę wciągał wnuczkę w takie bagno, które nie znajdzie dla niej litości. Ja i tak nie musiałam się do końca mierzyć z takim syfem, co Rafael. Ten to miał o wiele większe problemy.

    – Trzymam cię z dala od skandali. Mimo, że tyle razy zalazłaś mi za skórę, ja dalej pozostaję dla ciebie łaskawy. Tylko Rafael zapłacił za to, że wkroczyliście kilka razy na nasz teren. Ty musiałaś tylko patrzeć. Gdybyś nie była moją wnuczką, a obcą mi osobą, pożałowałabyś się. Nie mówię, że fizycznie... lecz nie popuściłbym twoich wybryków i buntu – odrzekł, co było poważnie chore.

DIMNESS IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz