6. Piorun by cię strzelił, Rafael.

1.8K 136 168
                                    

Duża aktywność to rozdział na święta!

Twitter; #unstoppablewatt

***

    Od dawna wiadomo było, że los nie był moim sprzymierzeńcem. Nie miałam w nim przyjaciela, a wroga, bo jak na złość robił wszystko na moją niekorzyść. Nigdy nie szedł mi na rękę, tylko kopiąc po dupie i wpędzając mnie w jeszcze większy dołek, który sama sobie wykopałam. W porównaniu do niektórych ludzi, którzy w życiu mieli szczęście, ja miałam odwiecznego pecha. I może kiedyś myślałam, że szczęście się mnie trzymało przez to, że miałam cudownych przyjaciół i wspaniałego chłopaka, ale to przeświadczenie wzięło w łeb w zbyt krótkim czasie. Nawet nie zdążyłam się nacieszyć cudownymi chwilami, bo te w zastraszająco szybkim tempie przemieniły się w katastrofę.

    Spokoju już nie było.

    A teraz gdy wróciłam do Valonlea okazało się, że wcale nie było lepiej. Byłam tutaj zaledwie kilka dni, a już miałam tyle konfrontacji, które przyprawiały mnie o zawroty głowy. Rafael chyba utożsamiał się z moim losem, bo również robił za mojego wroga, tylko mnie dobijając. Ostatniej nocy nie mogłam spać, bo ten przeklęty człowiek spędzał mi sen z powiek, a konkretnie słowa, którymi we mnie uderzał. Jakby sprzedawał mi siarczystego policzka i choć przecież nie miał racji, to we mnie zasiało się ziarnko niepewności. Bo co jeśli była w tym prawda?

    I próbowałam sobie wmówić, że przecież o to mu chodziło. On właśnie chciał, abym się tym zamęczała, aby dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Abym przyznała, że byłam cholernie winna, bo go nie szukałam. Ale przecież on faktycznie tak myślał, tak był zaślepiony swoją racją, że nie przyjmował do siebie nic innego.

    Ale ja naprawdę nic nie mogłam zrobić. Miałam zaledwie siedemnaście lat, a nikt mnie nie chciał słuchać. Poszukiwania trwały naprawdę długo, policja wiedziała, co robiła, a gdy ogłosili, iż przerywają poszukiwania, a każdy uznał chłopaka za zmarłego- załamałam się. Błagałam wujka, żeby coś z tym zrobił, aby wznowili akcję, szukali go, bo przecież nie mogliśmy go zostawić. Ale każdy wmawiał mi, że robili wszystko, co w ich mocy, a nic nie przyniosło rezultatów. To tak ładnie o wszystkim się mówiło, ale przeżyć to, to całkiem co innego. Nie wyobrażałam sobie życia bez Maite'a, znaczył dla mnie więcej, niż ja sama. To była moja pierwsza miłość i byłam pewna, że ostatnia. A nagle zniknął i ślad po nim zaginął, aż do tego lata.

    Nie potrafiłam mieszkać w Valonlea, a wtedy z inicjatywą wyszedł mój brat Samuel i tata Harry, którzy zaproponowali, abyśmy stąd wyjechali. Ponoć był to pomysł wujka Denise'a, który czasem był jak mój drugi ojciec. A ja się zgodziłam, bo nic nie miało dla mnie wtedy większego znaczenia. Byłam wrakiem człowieka i kroki dzieliły mnie od depresji. Nienawidziłam wspominać tego czasu, wypierałam ten okres z pamięci, bo za bardzo wtedy cierpiałam. A teraz Rafael sprawił, że wszystko wróciło, gdy tylko zaczął się temat Maite'a. Zbyt dużo mnie to wszystko kosztowało i znów czułam, że powoli się staczałam.

    A on nie miał prawa mieć do mnie pretensji, bo on sam nie mógł tutaj być. Nie wiedział, jak to wyglądało, a to on był jego bratem, więc w gruncie rzeczy powinien być mu najbliższy równie jak rodzice. Maite mieszkał tutaj tylko z mamą, a z tatą nie miał kontaktu. Czy to znaczyło, iż jego brat był przez cały ten czas z ojcem?

    Tego dnia było trochę ładniej, niż zazwyczaj w maju, kiedy wyszłam na dwór. Miałam w planach pojechać do warsztatu, który znalazłam w internecie, jako jeden z najlepszych w Valonlea. Chciałam, żeby naprawili grata, czarnego mercedesa mojego taty, którym jeździł, gdy jeszcze tutaj mieszkaliśmy.

DIMNESS IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz