5. Spokoju nie ma.

2K 166 298
                                        

Może jakiś spamik tak na dobry wieczór, moje kocie dzieci?

Twitter; #unstoppablewatt

Zachęcam do udzielania się pod hasztagiem i w komentarzach, bo sprawia mi to ogromną przyjemność, jak i również jest to największa motywacja dla mnie. Ściskam i miłego czytania

***

    Niektórym trudnym do pojęcia był fakt, iż ludzie kochali grzeszyć, zamiast żyć w świętości. Ci, którzy żyli zgodnie z wiarą kościoła i brali Boga za najwyższego, wstydzili się i gardzili ludźmi niepodpinającym się pod ich wymagania. Gardzili tymi, którzy odeszli od wiary, żyjąc według własnych zasad i kryteriów. Bez z góry narzuconej nagonki na czystą, nieskazitelną duszę i dobro, które powinniśmy szerzyć.

    Bo ci, którzy nigdy nie spróbowali zakazanego, nie mieli bladego pojęcia, jakie to cudowne uczucie.

    Nie wiedzieli, jak to jest czuć płynącą adrenalinę, miażdżące serce w szybkich biciach, jak to słyszeć świst w uszach i jak przeżyć tę jedną chwilę, która na zawsze odciskała się w pamięci z racji na swoją wyjątkowość i niesamowitość. Bo każdy moment, który zapierał dech w piersi był warty każdej drogocennej sekundy. A przecież czas uciekał nam przez palce, jak piasek. Ubłagane minuty nie wrócą, nie zwolnią, a w tych najpiękniejszych przeżyciach; jedynie przyspieszą. Adrenalina niczym druga krew płynąca w żyłach, nakręcająca organizm i serce, popędzająca do działania i tak cholernie słodko-kwaśna w swej postaci.

    Dlatego ludzie to kochali, kochali grzeszyć, bo uciekali tym samym w swoje uzależnienie, w wolność i adrenalinę, która kosztowała o wiele więcej, niż taca w kościele. Zakazane smakowało najlepiej, niczym zemsta na zimno i każdy kto choć raz w życiu tego doświadczył, wiedział, że już się od tego nie uwolni. Bo czując to raz, będzie chciał czuć to już za każdym, możliwym razem.

    Westchnęłam przeciągle, plując sobie w brodę za wspominanie tego feralnego momentu ucieczki z pola Sfinksów, jak i również wszystkich chwil, które kochałam nad życie, kiedy ono jeszcze było szczęśliwe. Kiedy to jeszcze byłam w związku z Maite'em i przeżywałam z nim wszystkie cudowne momenty. Adrenalina i grzech nie grał u nas głównych skrzypiec, bo oboje byliśmy w miarę uporządkowani i normalni, ale czasem zdarzało nam się robić coś, wbrew naszej woli i woli naszych wychowanków. I mimo że to było tak dawno temu, ja doskonale pamiętałam to uczucie, dzięki któremu wzbijałam się ponad obłoki, aby potem boleśnie zejść na ziemię. Właśnie dwa dni temu doświadczyłam podobnego, a to sprawiło lawinę wspomnień, która bywała doprawdy bolesna.

    Wtedy jednak byłam tylko dzieckiem, które się tym jarało, a teraz miałam świadomość konsekwencji, jakie mogły na mnie po drodze czyhać. Bo o ile kiedyś wymykałam się potajemnie z domu i to napawało mnie pewnego rodzaju adrenaliną, tak teraz zadarliśmy z nieodpowiednimi ludźmi, a to już nie były żarty. To było coś znacznie poważniejszego, bo z tego co zauważyłam, Sfinksy wszystkich mieli w garści. Wyglądało na to, że nawet policja nic nie mogła zrobić, więc jakie miałam ja szansę, aby z nimi wygrać? Otóż zerowe.

    Być może dlatego snułam się po ulicach Valonlea wieczorem i co chwilę obracałam się za siebie, bojąc się, iż ktoś za mną idzie. Rozglądałam się dookoła, czy przypadkiem nikt mnie nie obserwował i serio czułam ulgę, gdy nikogo nie zauważałam. Jednak po chwili znów napływał lęk, spowijając moje rozedrgane ciało. Byłam niespokojna i wciąż przed oczami miałam Sfinksy, którzy biegli w naszą stronę, gdy my z piskiem opon wyjechaliśmy z ich terenu. A to wszystko przez Rafaela i jego pieprzone sprawy, których nie mógł załatwić w innym miejscu albo chociażby po tym, jakby mnie odwiózł do domu. To on mnie w to wszystko wplątał i to przez niego teraz obawiałam się własnego cienia. Jeden zły ruch i po mnie.

DIMNESS IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz