Tak na zakończenie długiego weekendu♡ postarajcie się w komentarzach dla mamuśki🥺
***
Odwaga to bezsprzecznie cecha, którą nabyłam w ciągu ostatnich lat. Nauczyłam się jej, gdy zbudowałam się na nowo, tworząc nowy, silniejszy charakter. Kiedyś była grzeczną, neutralną dziewczyną egzystującą sobie spokojnie wśród przyjaciół, rodziny i chłopaka. Nie miałam jakiś ogromnych zmartwień, problemów, jak chociażby teraz. Jako nastolatka wiodłam spokojne życie, ale wraz z śmiercią Maite'a, umarłam i ja.
Zgniłam wewnątrz, ta cała sytuacja sprowadziła mnie do parteru. Do samego dna, od którego cudem się odbiłam. I nie pomógł mi wtedy nikt. Zostałam z tym zupełnie sama, poniekąd na własne życzenie. Bo mogłam zaprzyjaźnić się z kimś w Cristal City. Niektórzy nawet próbowali, ale ja miałam tylko jedną znajomą i to w liceum. Odcięłam się od ludzi, chowałam się, żyłam z dala, bo to był mój sposób na radzenie sobie z bólem i załamaniem. Aż wreszcie byłam w tak złym stanie, że nie wychodziłam praktycznie w ogóle z łóżka. Leżałam godzinami, gapiąc się w suficie. Zwykłe czynności przynosiły mi nawet ból. I nadszedł też dzień, w którym powstałam na nowo. Powoli zaczęłam się podnosić, stawałam na nogi, tworząc przy tym mocarny pancerz zapewniający mi ochronę przed światem. Przed kolejnymi załamaniami. Tak wtedy sądziłam. Byłam silniejsza, pewniejsza siebie, waleczna i twarda. Tak, miałam twardą dupę, by jakoś przetrwać w tym chorym społeczeństwie. Stałam się też odważna. Nauczyłam się walczyć o swoje, nie siedzieć cicho, bo tego chcą inni. Dorosłam do tego, by stawić czoła światu. Dzięki temu byłam właśnie w tym miejscu, co teraz. I choć śmierć może nie nauczyła mnie tylko postępować słusznie, posługiwać się tylko rozumem, to z pewnością dała mi umiejętność radzenia sobie z popieprzonymi, awaryjnymi sytuacjami. Najczęściej umiałam już z nich wybrnąć.
Sam fakt tego, co dziś zrobiłam, świadczył o mojej odwadze. Choć zdarzało mi się w nią wątpić, to myślę, że jednak nie byłam nieśmiała. I trzeba pamiętać, by rozgraniczać odwagę, a strach. Bo to dwie inne kwestie.
Wyłoniłam się zza zakrętu, a wtedy moim oczom ukazało się kilka radiowozów policyjnych. Przełknęłam gorycz, która stanęła mi w gardle i pewnym, śmiałym krokiem podążałam w stronę wujka spisującego jakiegoś chłopaka. Ludzie chyba zdążyli uciec, bo prócz tych od Valdemara, nie było nikogo więcej. Gdy tylko Denise Barker wyłapał mnie wzrokiem, ruszył biegiem do mnie. Spojrzał na mnie wielkimi oczami, a w nich czaił się strach. Tchnęłam cicho, gdy nagle wujek pochwycił mnie w swoje ramiona. Skwitowałam to cichym jękiem dezaprobaty, bo poczułam, jakby mężczyzna miażdżył mi kości. Wtedy puścił mnie, oglądając mnie, czy zapewne byłam cała.
– Boże, Gaby. Co ci się stało w głowę? – spytał mnie nagle, na co zareagowałam zmarszczeniem brwi.
Mi? Wpatrywałam się w wujka z niezrozumieniem, aż wreszcie wskazał palcem na coś tuż pod moją skronią. Przyłożyłam tam dwa palce i syknęłam niekontrolowanie. Zdjęłam dłoń, wbijając w nią wzrok jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam na nich krew. Wytrzeszczyłam oczy, a w głowie mi zawirowało od tego widoku i chyba świadomości, iż krwawiłam. Świetnie, tylko tego mi było trzeba.
Wtedy dotarło do mnie, że ta rana to zapewne od tego mocnego uderzenia o szybę. I wszystko jasne.
– Byłam w krzakach za potrzebą, więc musiałam zahaczyć głową o gałąź. – Wymyśliłam krótką bajeczkę na poczekaniu.
To było bardzo prawdopodobne, że do czegoś takiego doszło. Wujek przyglądał mi się jeszcze chwilę podejrzliwie, ale ostatecznie westchnął z kapitulacją i pokiwał głową na znak, że rozumie. Odetchnęłam bezgłośnie, przenosząc spojrzenie na ludzi, których spisywała policja.

CZYTASZ
DIMNESS I
Acción❝Byliśmy potępieni wśród śmiertelników, igrając z piekłem, jakbyśmy byli nieśmiertelni❞ Powrót na stare śmieci, ku źródłu najmroczniejszych wspomnień, nie był zamiarem młodej Gabrieli Barker, która swoją przeszłość zakopała w najgłębszym zakamarku u...