Rozdział 18

35.7K 704 983
                                    

NASTĘPNEGO DNIA.

Siedziałam w Wielkiej Sali przy stole Gryfonów, którzy znowu truli mnie pytaniami co się stało. Co miało się stać? Przecież to tylko Malfoy, a ja jak głupia nie umiem, postawić mu granicy, która już dawno powinna być wyznaczona. Jednak czy Malfoy się by do tego dostosował? Nie sądzę, ponieważ jest jedyną osobą w szkole, która jest aż tak zadufana w sobie i nie widzi innego świata niż ten, w którym to on króluje. Przez pół śniadania, nie zwracałam uwagi na nikogo. Kto siedział obok mnie czy nawet na znajome twarze, które jednak mogły, znajdować się przy stole Węża. Wlepiłam swój wzrok w pusty biały talerz, znajdujący się przede mną. Głowę zaś, oparłam o dłonie, podpierając się jednocześnie łokciami o drewniany stół. Czułam się wrakiem chodzącego człowieka. Z głębokiego zamyślenia, wyrwał mnie głos Harry'ego, który ze zmartwioną miną siedział z prawej strony.

- Mad, idziesz na zajęcia z Mcgonagall? - zapytał, spoglądając w bok mojej nieco zakrytej twarzy. Swoją dłoń, umieścił na moim ramieniu, gładząc moją skórę przez materiał białej koszuli, kciukiem.

- Tak. - odpowiedziałam nie śmiało, a bardziej burknęłam w jego stronę. W moment, złapałam jego dłoń automatycznie ją, zrzucając. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę od chłopaka, zaczynając rozglądać się po każdej twarzy, znajdującej się w pomieszczeniu.

- Ej słońce, zjedz coś. - wymruczał rudy chłopak, który właśnie, pożerał swoją porcję kurczaka. Wywróciłam oczami następnie, wracając do swojej wcześniejszej pozycji. - Sporo nie jesz. Wykończy cię to. - machnął ręką w moją stronę, trzymając w niej kawałek jedzenia, które chłonął niczym potwór.

Wiedziałam, że Ron ma rację, ale jak człowiek nie ma mentalnie siły to niczego nie robi, a bardziej się zaniedbuje.

- Ron ma rację. - wtrącił się Harry, w którego stronę się tym razem, odwróciłam. Zacisnęłam usta w wąską linię po czym głęboko odetchnęłam.

- Nie mam siły żeby coś zjeść. - wzruszyłam ramionami, spuszczając w tym samym czasie głowę w dół.

Głośne rozmowy, śmiechy czy uderzające spodki szklanek o drewniany stół. Takie dźwięki, wpadały jednocześnie do moich uszu, tworząc odrealniony świat, w którym chociaż przez chwilę byłam. Cholerny mętlik, mieszający mi kompletnie w głowie, powodujący bolesne uczucie w skroniach. Wiedziałam, że głębsza relacja z Malfoy'em do niczego nie prowadziła. Jednak był bodziec, który reagował za każdym razem nawet jak kręcił się wokół niego temat. Musiałam przygotować się na to, aby dłużej tego nie ciągnąć.

- Jeszcze znajdziesz ten temperament, który ktoś ci zabrał. - dość gruby głos, rozbrzmiał wśród naszej niewielkiej grupy. - A teraz. - poczułam ciepły dotyk, kiedy ktoś po prostu, położył swoje dłonie na moich ramionach przez co od razu, uniosłam głowę do góry, wyłaniając ją spod rąk. - Oddaje to co należy do ciebie. - a wtedy, ujrzałam przed sobą swoją szatę Slytherinu.

Szeroki uśmiech, wzniósł się na moich wargach, a delikatny i słodkawy zapach, dotarł do moich nozdrzy. Miód oraz cynamon. Idealne połączenie Cedric'a. Bruneta, który stał tuż za mną. Złapałam za czarny materiał z zielonymi wstawkami i w moment się w niego wtuliłam. Po dłuższej chwili, odwróciłam swoją głowę w stronę chłopaka, który z wielkim uśmiechem, wyczekiwał cokolwiek z mojej strony. Zmierzyłam bruneta od góry do dołu i posłałam mu słaby uśmiech. Bez namysłu, zarzuciłam na siebie szatę swojego domu, następnie znowu, powracając wzrokiem w stronę chłopaka, który niemal się szczerzył.

- Dzięki, Diggory. - bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy, zerwałam się na równe nogi i przeszłam przez drewnianą ławę natychmiast, kierując się do wyjścia z Wielkiej Sali.

𝐉𝐔𝐒𝐓 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃𝐒 • Draco Malfoy 18+ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz