Rozdział 27

31.6K 592 322
                                    

Noc z Zabinim była niczym czyste piekło. Spałam kilka godzin, przez niego, który wiercił się lub machał rękoma jak dziki zwierz. Można uznać, że to taki cichy psychopata. Po dłuższym czasie, zepchnęłam go z łóżka tak, że uderzył o ziemię z głośnym hukiem. W końcu, przebrałam się migiem w szkolne ciuchy, ogarniając wcześniej swoje włosy, związując je w nieco niedbały kucyk. Wkrótce, zeszłam do pokoju wspólnego, aby upić łyka wody, uważając na drugiego psychopatę, które moje wczorajsze słowa nieco dotknęły. Malfoy miał tupet to fakt, ale czasami przewyższał samego siebie i swoje oczekiwania. Sięgnęłam do barku, biorąc w swoją dłoń szklankę oraz butelkę z wodą, którą przelałam do szklanego naczynia. Upiłam kilka łyków bezbarwnej cieczy, odstawiając szkło na drewniany barek. Chwilę później, skierowałam do wyjścia z pokoju, mając zamiar, posiedzieć na śniadaniu z przyjaciółmi. I tak o to, siedziałam wpatrzona w swój talerz, który pozostał czysty. Głośne szmery rozmów, odbijały się do moich uszu z głośnym hukiem, który nie pozwalał mi na spokojne pozbieranie swoich myśli.

- Zjedz coś w końcu.

Mój wzrok, padł na Rona, który siedział cały zmartwiony moją nieobecnością. Jego policzki, przybrały nieco czerwonego koloru, co oznaczało, że samo zło, krąży po jego krwiobiegu.

- Ron ma rację. - mruknął Harry, dla którego posłałam mordercze spojrzenie.

Wiedziałam, że chcieli dobrze, ale potrafiłam sama się sobą zająć w każdym momencie swojego życia. Nie byłam już małym dzieckiem. Westchnęłam głośno, czując jak ból, rozchodzi się po moich skroniach, które w moment, zaczęły pulsować.

- Nie jestem. - przełknęłam gulę śliny, chcąc odgonić od siebie uczucie bólu. - Głodna. - dodałam szybko, odwracając wzrok w przeciwna stronę. A bardziej w nieokreślony punkt.

- Wszystko w porządku, Maddie? - troska w głosie Rona jeszcze bardziej mnie dobijała, a wiedziałam, że nie umiem ukryć przed nimi swoich emocji, które samoistnie, pojawiały się na mojej twarzy.

- Tak, wszystko w porządku. - posłałam chłopakowi sztuczny uśmiech, spoglądając w jego stronę.

Wtedy to, było nie wystarczające, aby uwierzyć. Wiedziałam, że mogę się postarać zagrać lepiej, ale to co buzowało w moim ciele, było nie do opisania.

- Zjedz coś w końcu do cholery! - wtedy wzrok każdej osoby, skierował się w naszą stronę.

Szkarłatny kolor, pojawił się na moich policzkach, a serce zaczęło wybijać szybsze tętno.

- Ja już pójdę. - mruknęłam samoistnie, wstając od drewnianego stołu. Bez większego zastanowienia, skierowałam się do wyjścia z Wielkiej Sali, czując narastający ból w mojej głowie.

Czarne mroczki, pojawiły się przed moimi oczami, kiedy zatoczyłam się do tyłu, wcześniej wpadając na czyjś tors. Otrząsnęłam głową, odganiając choć na chwilę śmiertelny ból. Moje ręce bezsilnie, opadły po obu stronach mojego ciała.

- Prze.. - odchrząknęłam, zakrywając chwilowo usta ręką. - Przepraszam. - wychrypiałam.

- Spierdalaj. - wysyczał dobrze mi znany głos. Wiedziałam kto to. Nie tylko po głosie, ale po tym cholernym zapachu mocnej mięty i wody kolońskiej. - Co zabrakło słów, w tej pyskatej buźce? - powiedział przez zaciśnięte zęby, a ja w tym czasie spojrzałam w jego blade niczym niebo tęczówki, które wwiercały się we mnie z każdą chwilą.

- Nie. - spuściłam wzrok na swoje buty, odganiając od siebie głupie myśli o chłopaku.

- Po lekcjach w moim pokoju. Szesnasta równo. Nie spóźnij się bo dostaniesz karę i to o wiele gorszą niż sprzątanie w bibliotece. - a wtedy już nie czułam zapachu mięty, ani jego obecności, za to czułam chłód, który bił się po korytarzu.

Dzień po dniu, pobyt w tej szkole, stawał się coraz bardziej gorszy niż mogłam sobie wyobrazić.

***

Obrona przed czarną magią, nie jest zła, ostatnio polubiłam te zajęcia prowadzone przez naburmuszonego nauczyciela. Sam Snape nie jest najgorszy, albo to ja serio się walnęłam w głowę. Widać po nim, że człowieka, by nie skrzywdził. Może coś się stało, coś takiego co zapadło w jego głowie i robi się przy innych, niemiły, ostry, naburmuszony.

I właśnie z takimi myślami siedziałam prawie przez całą lekcję. Szczerze, nienawidziłam siebie za to, że swoim zachowaniem prowokowałam każdego nauczyciela. Chodzi o to, że już na każdych zajęciach siedzę z Malfoy'em.

Czemu akurat z nim?


Może los tak chce. Albo po prostu nauczyciele mnie nie znoszą i przesiadają mnie do mojego wroga, a on i tak się tym nie martwi, bo jego wielkie ego na to nie pozwala. Z mioch zamyśleń wyrwał mnie ciepły dotyk na moim udzie. Ten dotyk zarazem był przyjemny, ale przy najbliższej okazji strasznie boli i parzy.

- Zabieraj łapy. - syknęłam patrząc się w tablice, na której Snape pisał notatki.

- Zły dzień? Wiesz mogę ci go poprawić, albo ty mi możesz poprawić ten dzień żeby stał się jeszcze lepszy.

- Spierdalaj. Nie będziesz mi mówić co mam robić, popaprańcu. - zacisnęłam zęby, czując, jak jego ręką zaczyna się wić do góry.

- Co tak nie miło, hm? Widać, że serio potrzebujesz, żeby ktoś cię przeruchał. - zdjął rękę z mojego uda. Po chwili zaczął tą samą ręką odgarniać moje włosy za ucho. - Widać, że tego potrzebujesz. - mruknął, przybliżając się do mojego ucha.

- Tylko powiedz, że jesteś moja. - spojrzałam na niego kątem oka i wtedy zobaczyłam, że chłopak ciągle mi się przygląda. - Że jesteś moją dziwką. - złożył delikatny pocałunek na mojej szyi, po chwili zaczął gryźć i lizać moją skórę na szyi.

- Nie jestem twoją własnością. - wychrypiałam, patrząc się w swoje ręce. Nagle chłopak oddalił się ode mnie, po czym spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem. Odepchnął się na krześle, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku, który mógłby zabić każdego.

Spojrzał w stronę profesora, który tłumaczył nowy temat, i zaczął z lekką chrypką w głosie mówić.

- Profesorze...





N.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐉𝐔𝐒𝐓 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃𝐒 • Draco Malfoy 18+ ✔ 🎉
𝐉𝐔𝐒𝐓 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃𝐒 • Draco Malfoy 18+ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz