Rozdział 2

51.4K 963 1.5K
                                    

W tamtym momencie czułam tylko ten cholerny strach. Strach przed egoistycznym Malfoy'em, który znalazł sobie kolejna ofiarę. Ponieważ trzymał zaciśniętą dłoń na mojej szyi coraz mniej odczuwałam.

—  Zasługujesz na karę Evans. — powiedział, a na jego usta, wpłynął kpiący uśmiech, kiedy to powoli, wypowiadał moje nazwisko. 

— Czego chcesz, Malfoy? Pansy ci nie wystarcza? — i przyznam, że to był ten cios poniżej pasa. Wiedziałam, że Pansy to jedyna dziewczyna, która została z nim mimo wszystko i mimo tego, że on nawet nie traktuje jej poważnie. Cichy chichot, wyrwał się spomiędzy moich ust, a ja wiedziałam, że właśnie to było nie najlepszym krokiem.

Wiszący nade mną Malfoy, przybrał bardziej czerwonego koloru. Cała złość z niego kipiała, ale ja w sumie to lubiłam. Ludzie, którzy się denerwują z byle błahostek są najłatwiejsi w jakiekolwiek gierki.

—  Śmieszna jesteś Evans. —  kącik jego ust drgnął ku górze, przez co odrobinę poluźnij uścisk na mojej szyi.— Widziałem, jak na ciebie działam. Nie prawda? Czyż te rumieńce to było kłamstwo? —  kurwa. Nie wiedziałam co mogę odpowiedzieć i przyznam, że nawet nie chciałam się dalej pogrążać.

Na brak odpowiedzi uśmiechnął się, ujawniając szereg swoich śnieżno białych zębów. Gdyby mógł zabijać wzrokiem i uśmiechem właśnie by to zrobił ze mną.

Cholera.

—  Wiem że tego chcesz. —  szepnął mi prosto do ucha przez co przeszły mnie dreszcze. Cholernie tego nie chciałam. Nie chciałam być kolejną laską na liście Malfoy'a, którą mógłby od razu zaliczyć i pieprzyć, kiedy chce.

Zaczął przybliżać się do mojej szyi. Spojrzał na mnie z dołu, kiedy ja pierwszy raz się bałam. Bałam się w jego obecności. Modliłam się żeby ktoś przyszedł i mi pomógł. I w tej chwili miałam straszne szczęście. Albo i nie.

— Panie Malfoy, uczniowie czekają. —  powiedział, gruby i bez uczuć głos.

Wszędzie mogłam go poznać - Snape. W tej chwili dziękowałam mu w myślach, że to on przyszedł.

—  Jeszcze z tobą nie skończyłem, Evans. —  wycedził przez zęby i się ode mnie odsunął. Poprawił swoją czarną marynarkę, po czym się do mnie uśmiechnął. Wiedziałam co ten jego "uśmiech" znaczy i nie najlepiej to wróżyło.

—  Nie ma pan ciekawszych zajęć? Na przykład... odprowadzenie uczniów? —  zapytał Snape, unosząc lewą brew do góry.

Teraz zrozumiałam. Czemu jestem taka głupia? To pieprzony Malfoy jest prefektem. Cholera czemu ja tego wcześniej nie zrozumiałam. Podczas moich rozmysleń, czemu oczywiście tego wcześniej nie odgadłam, Snape przyglądał się nam uważnie, wwiercając w nas swój pusty bez uczuć wzrok. Malfoy zerknął na mnie, a potem na Snape'a. Kącik jego ust drgnął ku górze i odszedł, po sekundzie słyszałam tylko oddalające się kroki, a mi z każdym jego krokiem robiło się lżej. Nawet na chwilę zapomniałam, że obok mojej osoby stoi Snape.

—  Panno Evans, nie powinna pani być w swoim dormitorium? Jest już późno. —  zapytał, patrząc mi się w oczy, a mój wzrok, spotkał się z tym jego. Okropne.

—  Tak, przepraszam, już Idę. —  odpowiedziałam kompletnie zmieszana tym co właśnie niedawno zaszło. Co pomyślą inni, jak to się rozejdzie? Cholera. Posłałam mężczyźnie szeroki uśmiech, odwracając się na pięcie. Ruszyłam niemal od razu w tą samą stronę co wcześniej blondyn, nie zwracając uwagi na to jak Snape wypala mi dziurę w plecach swoim spojrzeniem.

𝐉𝐔𝐒𝐓 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃𝐒 • Draco Malfoy 18+ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz