Rozdział 23

31.8K 605 395
                                    

- Kto zaczął? - zapytała Mcgonagall.

Stałam przypięta niemal do ściany, czując jak nauczycielka wisi nad naszymi duszami. Błądziła po nas surowym wzrokiem, chcąc się dowiedzieć kto to wszystko zapoczątkował. Gorszy dzień w moim życiu nadszedł chyba za szybko.

- On. - odpowiedziałam bez żadnego zastanowienia. Wywróciłam oczami, krzyżując nogi w kostkach, co jeszcze bardziej pozwoliło mi na rozluźnienie się.

Wędrowałam wzrokiem po starszej kobiecie, która jedynie, zacisnęła swoje wargi w cienką linię. Po chwili, powędrowałam oczami na blondyna, który stał po mojej prawej stronie bokiem do ściany, o którą się opierał. Jego tęczówki, zostały we mnie wbite, kiedy na mnie spojrzał. Twarz, pogrążona w złości, a oczy, wyprane z uczuć i swojego codziennego blasku. Kontakt wzrokowy ze strony chłopaka, nie został przerwany, a za to jeszcze bardziej się nasilał. Wywróciłam ekspresowo oczami, wracając do patrzenia na profesorkę. Moja twarzy, wygięła się niemal w sam znak zapytania, kiedy siwowłosa, posłała mi pytające spojrzenie, które oczekiwało odpowiedzi blondyna, wwieracającego swoje metalowe tęczówki w moje ciało.

- Ona zaczęła. - wypowiedział, przechylając głowę delikatnie na bok. W tym samym czasie, przeniósł swój wzrok na kobietę, która chciała jak najszybciej to wyjaśnić. - Nie mam z tym nic wspólnego. - dodał, unosząc prawy kącik ust do góry. A ja w tej chwili, chciałam go pierdolnąć. Krzesłem. Najlepiej.

- Panie Malfoy. - zakomunikowała. - Proszę się uspokoić. - McGonagall, posłała mu zlitowane nad blondynem spojrzeniem, przekonując się do moich słów. Chyba.

Kobieta złączyła dłonie tuż na swoim brzuchu, zachowując zimną krew. Wiedziałam, że najlepiej byłoby, gdyby mogła nas okrzyczeć jak niemal własne dzieci, dać mocnego klapsa i ogłosić to, że mamy stać w kącie. Jednak to była szkoła, a wszystkie zasady, mówiły jasno na odpowiednie sytuację. Ciche westchnienie, opuściło moje wargi, kiedy to kątem oka, obserwowałam blondyna, który przybrał swoją pozycję. Dłonie w kieszeniach, plecy wyprostowane, a wyraz twarzy zacięty. Jednak każdy wiedział, że to jest chwilowe przed wybuchem jego emocji.

- Jak mam się uspokoić, jak to ona zaczęła! - wykrzyczał, odbijając się od ściany. Wyrzucił ekspresowo dłonie w powietrze, pokazując, że jest oburzony.

Blondyn, wykonał krok, zbliżając się do starszej kobiety, która nic sobie z tego nie robiła. Musiałam przyznać, że chciałabym być oazą spokoju przez całe życie tak jak była nią McGonagall w tej sytuacji. Siwowłosa, posłała mu ostre spojrzenie, wracając następnie do mnie.

- Jak już mówiłam. - na jej wargi, wpłynął szeroki, ale udawany uśmiech. - Dostaniecie karę. - dokończyła, mówiąc powoli i wyraźnie, z czego nie byłam zadowolona ani trochę.

- Kurwa. - splunął blondyn, wplątując swoje smukłe palce w blond włosy jednocześnie za nie, ciągnąć.

- Panie Malfoy, język. - upomniała go, posyłając mu złowrogie spojrzenie, na co blondyn tylko wzruszył ramionami i przewrócił oczami.

- Kontynuując. - cicho odchrząknęła mentalnie, mając już dość rozmowy z naszą dwójką. Czyli po prostu Malfoy'em. - Będziecie sprzątać bibliotekę. - powiedziała, poważnym głosem.

- Całą?! - krzyknęłam, a moje oczy, zrobiły się niczym spodki. - Przecież zajmie to nam kilka dni. - przełknęłam ślinę, patrząc na nią z bólem w oczach.

- Wasza dwójka będzie przychodzić przez dwa tygodnie po wszystkich zajęciach. Wysprzątacie całą bibliotekę, albo pół. Może przynajmniej to was nauczy wzajemnego szacunku i pomagania sobie. - mruknęła na jednym tchu, błądząc oczami to po mnie to po chłopaku, który najwidoczniej miał już dosyć. - Na czas kary, czary są zabronione, więc zabiorę wam różdżki. - dodała, posyłając nam przesłodzony uśmiech

𝐉𝐔𝐒𝐓 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃𝐒 • Draco Malfoy 18+ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz