Rozdział pierwszy

1.2K 98 22
                                    

27 październik 2020, środa.

Jesienny wiatr rozwiewał równo ułożone kosmyki dwudziestolatka, który radośnie przemierzał nowoczesne, zadbane uliczki Seulu. Palcami ściskał ramiączka od skórzanego plecaka, w którym przetrzymywał wszystkie zeszyty, portfel z legitymacją studencką, paczkę chusteczek, gum do żucia i mniej potrzebnego dezodorantu. Gdzieś na dnie można było odnaleźć parę rękawiczek lub ciepłą czapkę. Niby koreańskie zimy, a tym bardziej te w stolicy, nie były zbyt srogie, lecz busańczyk nauczył się być przygotowany na każdą sytuację. 

Czekał wraz ze swoim przyjacielem z kierunku - Chung Dongsunem na resztę ich paczki przyjaciół. Umówili się wcześniej, na wspólne wyszukiwanie terminów i rzeczy potrzebnych do projektu, jednak zajęcia dodatkowej pozostałej dwójki nieco pokrzyżowały plany najmłodszych z grupy. Jeon trzymał w kościstych palcach końcówkę swojego papierosa, mocno się nim zaciągając, jakby to miało zelżeć zimnu, jakie przeszywało go na wylot. 

- Spóźniają się. - mruknął niemrawo czarnowłosy, który przesiadywał na skalnym murku kilka stóp od chłopaka. - Zachciało się im wykładów z podstaw filozofii. 

- Mają za to punkty i naliczane godziny. - buknął, obracając dymiący się rulonik w opuszkach. - Samemu nie chciałoby mi się słuchać o wymysłach Platona, Sokratesa lub tego wariata, co siedział w beczce. 

-  Nie po to poszli na architekturę wnętrz, by słuchać o ludziach, którzy pletli głupoty po kilku głębszych. - parsknął gburowato student. Dwudziestolatek trochę od niechcenia zaśmiał się z nieudanego poniekąd żartu, choć widział w nim odrobinę prawdy. 

Jeon Jungkook po niespełna trzech najgorszych latach całej swojej egzystencji wylądował w stolicy, można powiedzieć, iż poniekąd osiągnął swój cel - uciekł od toksycznej matki. Okres po zerwaniu z ukochanym był dosłownie i w przenosi drogą pełną katorgi. Jego stopnie w nauce znacznie się obniżyły, gdyż ówczesny siedemnastolatek zarywał noce, na wylewaniu łez. Dnie natomiast mijały mu w tempie ekspresowym, jego celem było przeżycie, a nie życie. Był porównywalny do wraku człowieka, jednak ku jemu szczęściu ogarnął się w odpowiednim momencie, dzięki szczególnej pomocy Kihyuna. Do teraz brakowało mu słów, jak wdzięczny był, za wyciągniecie z dołka. 

Wówczas zaczął ponownie, nieco chętniej i przede wszystkim częściej siadać do książek, lektur i projektów. Uczył się przykładnie, jego życie nie istniało poza książkami.  Z dwojga złego, lepsza wydawała się ta opcja, niż siedemnastolatka, który był krok przed zrobieniem sobie krzywdy przez odrzucenie miłości. 

Miłość. 

Stało się to słowem, które dwudziestolatek szczególnie wymijał, kpił z niego. Nie miało prawa bytu. Posłuchał głosu swojego serca, w ten oto sposób zaaplikował dokumenty na Seulski Uniwerystet Artystyczny, na wydział architektury modernistycznej wnętrz. Przez ostatnie dwa i pół roku nie rozstawał się praktycznie nigdy ze szkicownikiem. Odkąd pamiętał, kochał rysować, a szczególnie tworzyć grafiki. Początkowo zaczął od amatorskich projektów w programach komputerowych, z czasem zaczął przerzucać je na papier kancelaryjny, a jeszcze później na arkusze do projektowania. 

Czuł się dobrze w fachu, który robił i jakiego się kształcił. Wiedział, że jeszcze długa droga przed nim, lecz był zdeterminowany. Można powiedzieć, iż miał rok w plecy, gdyż po ukończeniu matur został jeszcze w rodzinnym mieście. Zatrudnił się w pobliskiej restauracji jako pomoc kuchenna. Co prawda, zdarzało mu się wracać do domu, przesiąknięty mieszanką dziwnych zapachów, lecz jakiś fundusz z tego miał.  Łącząc to z odziedziczonym spadkiem i stypendiami, mógł z czystym sumieniem pozwolić sobie na przeprowadzkę. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz