Rozdział szesnasty

1K 92 65
                                    

a/n  dzień dobry! dobry wieczór!


7 grudzień 2020, poniedziałek

Zdawało się by nie mogło być lepiej.  Minęło zaledwie trzy dni od konfrontacji mężczyzn, ale jedno było pewne - dwudziestoczterolatkowi spadł kamień z serca. W piątek, kiedy wreszcie miał okazję wyznać, chociaż część prawdy, nerwy zdecydowanie przejęły nad nim kontrolę. Wpadł w jakąś histerię, a może nawet miał mały atak paniki. Czuł ten cholerny ból i gorąc w klatce piersiowej. Nie było mowy o zaczerpnięciu powietrza. Szczerze mówiąc, zastanawiał się nawet, czy w razie, gdyby nie objęły go silne ramiona, nie zemdlałby. 

Dostał wszystko, co potrzebował. Zrozumienie, ukojenie. W pierwszej chwili, kiedy Jeongguk chwycił go mocno, myślał, że dopadły go jakieś omamy. Że ten ciepły uścisk to tylko wymysł jego wyobraźni, że marzenia sięgnęły za daleko. 

Gdy tylko ich główny temat został odhaczony, nie działo się nic specjalnego. W spokoju dopili swoje napoje. Następnie student poczęstował mężczyznę chusteczką (ze wzorkami z pszczółkami). O swoją należytą uwagę zawalczył wówczas pupil. Czy zostało im coś innego niż pobawienie się z małą kulką?

Taehyung dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Te chwile, kiedy rzucał małemu pomernianowi gałązkę, a ten szczekał wesoło. Tuż za nim biegł niebieskowłosy, śmiejąc się głośno. To był błogi spokój i długo oczekiwana chwila zapomnienia.

Z zamyślenia wyrwał go cichy stukot dobiegający zza dębowej powierzchni drzwi. Kim mimowolnie wyprostował się, by chociaż w małym stopniu reprezentować człowieka dojrzałego (i wiedzącego, co tak właściwie robi w firmie).  Jego oczom ukazał się młody mężczyzna, maksymalnie byli w tym samym wieku. Włosy ciemne, ulizane po prawej stronie czoła. Koszulę wraz z marynarką miał dopiętą na ostatni guzik, idealnie wyprasowaną. Wyglądem przypominał minimalnie zagubionego człowieka. Nie wiedząc czemu, nie pasował tam. 

- Pan Kim Taehyung? - odezwał się pierwszy, kłaniając się nisko. Mężczyzna dopiero teraz odczuł narastające w mięśniach zmęczenie. Przesiadywanie całego dnia przed tym pieprzonym biurkiem niekoniecznie było dobre dla jego pleców. Mięśnie okazały się pozostawać napięte, a przy każdym najmniejszym ruchu bolały. Płonęły istnym ogniem, a ze stawów leciał najgorętszy żar. 

- W czym mogę pomóc? - odparł beznamiętnie. W piątek specjalnie urwał się szybciej, by móc spędzić popołudnie z busańczykiem, specjalnie dzisiaj to odrabiał. Co prawda pani Wang nie miałaby mu tego za złe, ale chciał być uczciwy. Szanował swoich pracodawców, a także doceniał, że mimo wszystko tak wysoko go nagradzali. 

- Szefowa prosiła, by przekazać to panu. - odpowiedział. - Są to bilety na seulski wernisaż sztuki. 

Blondyn zmarszczył brwi, biorąc w swoje kościste i smukłe dłonie skrawek papieru.  Faktycznie. 

- Przekaż pani Wang serdeczne podziękowania. - nakazał po chwili ciszy. - Będę musiał niestety zrezygnować. Możesz je wziąć sobie.  - machnął ręką, plecami odbijając się od skórzanego fotela. 

- Dziękuję za hojność panie Kim. Aczkolwiek to niemożliwe. - szepnął brązowowłosy. - Bilety są imienne. To znaczy na pana... Może pan zabrać kogokolwiek, ale bez pana nikt tam nie wejdzie na tych biletach. - zaśmiał się nerwowo mężczyzna, jednocześnie drapiąc po karku. 

Jasnowłosy potarł ręką o swój podbródek, na którym wyczuł minimalną ilość włosków. To męczące. Nie miał pojęcia, w jakiej częstotliwości musiałby się golić, by bez zarzutów mieć delikatną i gładką twarz. W dodatku z jego farbowanymi włosami ta kompozycja nie wyglądała po prostu dobrze. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz