Rozdział trzydziesty ósmy

1K 38 40
                                    

Na początek rozdziału dodam, że dzięki komentarzowi pod poprzednim rozdziałem sprawdziłam kwestię wieku chłopaków i mój błąd i wielka gafa. Dlatego prostuję to już tutaj i obiecuję poprawić wszystkie stare rozdziały, by nie było nieścisłości. Gguk rocznikowo ma 21 lat, a Taehyung 26! MÓJ BŁĄD, przyznaję i dziękuję za czujność i zwrócenie mi uwagi <3!

zapraszam na twitterka na #/SWYCff! 


x x x 


Dwie godziny. Tyle zajął Taehyungowi dojazd z Daegu oddalonego o 237 kilometrów od Seulu. Po telefonie, a raczej kłótni z ukochanym niewiele myślał, pakując swoje rzeczy do podręcznej torby. Nie wiedział nawet, co najbardziej go w tym wszystkim drażniło - czy fakt, że Busańczyk bez najmniejszej wątpliwości schlał się w trzy dupy (delikatnie ujmując), czy ich rozmowa, gdzie młodszy wyrzygał mu ich wspólną przeszłość, a może to, że ponownie nie odpowiada na jakiekolwiek telefony. 

Punkt o szósta rano - Kim wsiadał do pociągu, który miał go dowieźć do centrum Seulu - wiadomo, że wliczając w to jeszcze podróż z centrum do mieszkania, musiał liczyć coś koło trzech godzin, ale i tak lepsze było to, niż wracać grubo po dwudziestej trzeciej. Niby ten sam dzień, ale te parę godzin mogło być kluczowe.

Podczas drogi był zmuszony popracować chwilę i przede wszystkim poinformować swoich przełożonych o nieobecności. Nawciskał jakieś kity, że ktoś z rodziny miał wypadek. 

Może nie były to kłamstwa, a prawda? 

Kiedy o ósmej czterdzieści naciskał na klamkę, by wejść do swojego apartamentu, czuł się zmieszany. Z jednej strony szczęśliwy z powodu tęsknoty za dzieciakiem, z drugiej strach, co tam zastanie, a jeszcze z innej smutek i złość, jak Jeon go potraktował. 

- Pamiętaj, Tae. Nie działaj pod wpływem emocji. - przypomniał sobie i biorąc głęboki wdech, wszedł do mieszkania. 

W domu panowała absolutna cisza. Postawił parę kroków w głąb mieszkania. Wszędzie było czysto, wręcz perfekcyjnie. To również zbiło poniekąd seulczyka z tropu. Co tu się tak właściwie wydarzyło? 

Jego tętno uspokoiło się dopiero w momencie przekroczenia progu sypialni, gdzie skąpany w białej pierzynie znajdował się dwudziestojednolatek. Jednak, gdy już chwilę później klęczał tuż obok na drewnianej posadzce, zmartwił się. Twarz młodszego była blada, okropiona potem, cały drżał, pod jego oczyma formowały się sińce, już nie wspominając o silnie spuchniętym policzku. 

- Kochanie... - szepnął, choć tak naprawdę nie chciał go budzić. Wyrwało mu się to niekontrolowanie  spomiędzy ust. 

Lekarzem nie był, ale jedno było pewne. Jeongguk miał gorączkę i na pewno nie była ona niska, zważywszy, jak rozpalony był. Musiał działać, dlatego też bez słów ruszył z powrotem do salonu, gdzie w specjalnym kojcu spał Yeontan. 

- Yeontan! - zawołał (w miarę możliwości szeptem), ale na szczęście czuły słuch pomeraniana szybko wyłapał najlepiej znany głos. W czasie jednej sekundy psinka znajdowała się już przy właścicielu, skacząc prawie do jego pasa. - No cześć, cześć. - podrapał pupila za uchem, pozwalając mu się polizać. Zerknął ukradkiem na miski z jedzeniem i wodą należące do psa, ale odetchnął z ulgą, widząc, że obie są pełne. - Jak to jest psiaku, że Jeongguk tam jest nieprzytomny, ale i tak zadbał o ciebie lepiej niż o siebie? - zapytał, choć nie liczył na odpowiedź. 

Wiedział, że musi być spokojny, a wyjaśnienie całej sytuacji, w jakiej się znalazł przyjdzie do niego prędzej, czy później. Teraz na pierwszym miejscu był Jungkook i zaopiekowanie się nim, dlatego już chwilę później razem z Yeontanem wracając ze spaceru, zaszli do pobliskiego sklepu, by kupić najważniejsze produkty do ugotowania zupy, a także leki do zbicia gorączki. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz