Rozdział czwarty

990 85 74
                                    

16 listopad 2020, poniedziałek.

Rzucił materiałową teczką o hebanowy blat, jednocześnie we włosy wplątując długie, smukłe paliczki. Odchylił głowę, opierając ją o wygodny zagłówek, a kątem oka zarejestrował godzinę. Dobijała pomału siódma wieczorem, co oznaczało, iż powinien znajdować się w domu od półtora godziny. 

Postanowił jednak nadrobić stracony weekend pracą dodatkową.  Może niespecjalnie szefostwo było skłonne płacić mu za nadgodziny, ale uważał, że nie miał nic specjalnego do stracenia. Był niespełna dwudziestopięciolatkiem. Jeszcze co prawda różniło go trochę ponad miesiąc. Niespecjalnie śpieszyło się mu do zmienienia kolejnej liczby w swoim wieku. 

Z letargu wyrwał go brzęcząca komórka. Niemniej jednak widząc kolejne powiadomienie o wiadomości SMS, zignorował je. Po rocznej pracy w firmie Wang na stanowisku psychologa finansów kadra zaproponowała mu awans. Co prawda nic za darmo, bo przed tym zmuszony był uczęszczać na specjalny kurs i szkolenia. Tym razem jego posada zupełnie się różniła. Miał o masę więcej dokumentów do wypełnienia, a także telefonów do wykonania. W zasadzie nie kłamstwem było, że nieco odbiegł od swojej profesji. 

Studiował pięć lat psychologię, by koniec końców zostać liderem projektów w korpo. Trzeba było przyznać, że w tych czasach znajomości były niezbędne - bez nich, Kim nawet nie byłby pewny, czy dostałby tak dobrą pracę. A co dopiero mieć możliwość awansu, zdobycia nowego doświadczenia i przede wszystkim, jeszcze lepszej pensji. 

Potrząsł głową, jednocześnie czując kłujące w oczy blond kosmyki. Delikatnie łaskotały jego miodową skórę czoła, a przy karku zawijały w nieśmiałe loczki. Czarna koszula opinała spięte ciało. Jedyne, o czym marzył dwudziestoczterolatek to powrót do domu, dobre wino, pobawienie się z psiakiem. Ewentualnie zjedzenie ukochanego makaronu. Miał przed sobą jeszcze jednak drogę z biurowca do samochodu, potem stanie w korkach, a na koniec przemieszczenie się z auta do domu. 

Nieśpiesznie zaczął zbierać rozrzucone po całym blacie długopisy. Miał tendencje do brania nowego pisaka, nawet jeśli z boku leżał (nieco zakryty przez papiery) poprzednik. Dokumentacje również dokładnie posegregował, by następnego dnia wrócić do niej ze spokojem ducha. 

Do jego uszu dotarł stukot wysokich szpilek, a także delikatnie stłumione odgłosy. Zasiedział się w firmie, to fakt. Nie sądził jednak, by ktoś inny zrobił to również. Chwilę później rozległo się ciche pukanie w dębową teksturę drzwi do gabinetu. Zawołał donośnie: Proszę!

- Taehyungie. - jego oczu ukazała się wysoka, szczupła kobieta. Zerwał się na proste nogi, kłaniając się. Poznał w niej rodzicielkę przyjaciela, Wang Eun-Jin.  Jednocześnie była ona jego szefową. Zresztą jak cały ród chiński. Każdy z tym nazwiskiem miał prawo głosu. Nieważne, jaki etat ty miałeś. - Nie wygłupiaj się, wyprostuj się. - zaśmiała się. 

- Co pani robi o tej godzinie w biurze? - zapytał, nie zapominając o ukazaniu szacunku starszej. Mogło na to nie wskazywać, ale naprawdę darzył sympatią swoją pracodawczynie. Wyglądała dość srogo i chłodno, ale prawda była zupełnie inna. 

Pięćdziesięciopięciolatka była zdecydowanie kobietą sukcesu. Znała się na biznesie, wiedziała, kiedy i jak dobrze wykorzystać sytuację, by przynieść rodzinie chwałę i zysk. Oczywiście nie dla każdego była aniołem, do rany przyłóż. Ciemnooka potrafiła zarządzać, rozdzielać zadania. Cechowała ją asertywność, determinacja i subiektywizm. Umiała krzyknąć nie i skrytykować pracowników. 

- Myślisz, że tylko wy zostajecie po godzinach? - zaśmiała się, zasiadając wygodnie w fotelu po drugiej stronie biurka Kima. - Widziałam, że pali się u ciebie światło. Postanowiłam zajrzeć. - wyjaśniła. - Powinieneś jechać do domu, Tae. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz