Rozdział dziewiąty

1K 97 35
                                    

Promienie zachodzącego słońca ciepło rozlewały się na posadzce dębowych paneli. W tle ułożyły się w malowniczą mozaikę, poprzez odbicie się na szklanym fragmencie. Na tej wysokości nie było już słychać śpiewu ptaków czy gwaru, jaki panuje w centrum miasta. 

Piątek niósł za sobą więcej niż tylko początek weekendu. Dla szesnastolatka wiązało się to z odrobiną szczęścia, spokoju i wypoczynku. Tego dnia umówił się do kina i na kręgle z Jacksonem, i jego znajomymi. Do tego pomysłu, co prawda nie był przekonany, ale chłopacy nie byli z ich szkoły, a to przeciągnęło szalę na stronę Wanga. Później wygłodniali nastolatkowie mieli zjeść jakieś szybkie danie na mieście, by finalnie rozstać się. To nie był jednak koniec wrażeń dla Kima. On miał zaplanowaną resztę wieczoru, jak też weekendu.

Zegarek, który idealnie zlewał się ze skromną biżuterią z nadgarstka ucznia, wskazywał kwadrans po dziewiętnastej. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy winda była już na jednym z wyższych pięter apartamentu. A dokładnie apartamentu, w jakim mieszkał jego chłopak, Soobin. Bezszelestnie wszedł do znanego mieszkania, natychmiastowo zdejmując buty. Wiedział przecież, że dwudziestolatek cenił sobie porządek. 

- Spóźniłeś się. - z głębi domu odezwał się chłodny, jak lód głos. Przecinał on swoim tonem atmosferę, jednocześnie ją rujnując. 

- Przepraszam, hyung. Byłem z kolegami. - wyjaśnił prędko brązowowłosy. Odłożył plecak na szarej pufie. Czekoladowymi oczyma przeskanował swojego ukochanego. 

Lee zdecydowanie nie należał do osób biednych. Poznali się na jednej z imprez, na której sam do końca nie był pewien, jak się znalazł. Nie było potrzeba dużo czasu, by dwójka zaczęła się dogadywać. 

- Umawialiśmy się na siódmą. - warknął podirytowany. Oho zaczynało się. Młody dorosły zdawał się bez wad. Idealne ciało, przystojna twarz, spadek w postaci dużej kwoty pieniędzy. Zawsze miał się do kogo zwrócić, nie miał z tym problemów. Tae na przestrzeni minionych miesięcy poznał jedną z wad koreańczyka. Możliwą, że jedną z nielicznych, lecz największą. Była nią agresja i nadpobudliowść. W ciągu kilku miesięcy przekonał się o tym aż za dobrze. 

Początkowo było niczym w bajce. Niezliczona ilość zbliżeń, czułości i prezentów. Z czasem każde przewinienie Kima kończyła się krzykami, wyzwiskami. Może na dwóch ostatnich aferach ciemnowłosy odważył się popchnął młodszego na ścianę. Szesnastolatek jednak nie reagował przesadnie. Kończyło się zawsze na tym, że wracali do siebie. Wystarczyło kilka słodkich pocałunków i delikatna dłoń na karku, by stać się ponownie jego. 

- Nie miałem pieniędzy na taksówkę, wracałem metrem, które się spóźniło. - szepnął nastolatek. - Nie gniewaj się. Przecież jestem już. 

- Jeśli umawiam się z tobą na jakąś godzinę, oczekuję cię o tej godzinie! A nie o innej. - szarpnął się starszy, jednocześnie wyrywając z nieśmiałych objęć licealisty. Chłopak już widział, jak w oczach Lee formuje się furia i agresja. 

- P-przepraszam, naprawdę. - zająkał się. - To się już nie powtórzy, Soobin hyung. 

- Oczywiście, że się nie powtórzy. Nauczę cię, by wreszcie nie spóźniać się, kiedy się z kimś umawiasz. 

Tae nie zdążył zarejestrować, co takiego się wydarzyło, kiedy poczuł chłód ściany, na którą został pchnięty. Z tą różnicą, że na tym nie stanęło. 

- To ja jestem twoim chłopakiem, ja jestem ważniejsi niż twoi znajomi! 

- Hyung! Jesteś najważniejszy! P-przepraszam. - jęknął błagalnie brunet. Czuł jak panika wpełza pod jego ciało, a w gardle kształci się gula. Sekundę później poczuł szczypanie na lewym policzku, a jego głowa była zwrócona w stronę korytarza wyjściowego. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz