Rozdział piąty

906 81 60
                                    

18 listopad 2020, środa.

- Cholera! - krzyknął ciemnowłosy, prędko odskakując od rozlanej cieczy. Czym prędzej rzucił na blat parę papierowych ręczników, by te skrupulatnie pochłonęły spienione mleko, a on sam włożył dłoń pod bieżącą, zimną wodę. Był środek tygodnia, a ruch w Yangmiok doskwierał niemiłosiernie. Co chwila słyszał irytujący dzwoneczek, informujący o nowych klientach. Zamówienia jak lawina spływały na pracowników restauracji. Począwszy od szklanki wody, ludzie zamawiali coraz to różniejsze kombinacje grillowanych potraw.

- Oppa, co się stało? - krzyknęła z zaplecza farbowana dziewczyna. Jae-Hwa, bo tak miała na imię pracownica. W maju skończyła klasę maturalną. Teraz nie zostało jej nic innego niż dalsze studia, choć nie śpieszyło się dziewiętnastolatce z tą decyzją.

- Jae, zastąpisz mnie? - poprosił uprzejmie. Miał za zadanie przygotować jeszcze kulki ryżowe i opiekane bułki, a aktualnie zmierzał się ze średniej wielkości poparzeniem. Farbowana zgodziła się bez słowa. Minęli się we framudze prowadzącej do pomieszczeń socjalnych. Z drewnianej szafki wyjął dobrze znaną czerwoną apteczkę, by chwile później smarować zaczerwienione miejsce maścią. Miała ona za zadanie schłodzić i zniwelować ból po zetknięciu.

Wciągnął gwałtownie powietrze, czując nieprzyjemny chłód mazi. Odkąd pamiętał, jego próg bólu nie był najwyższy. Syknął pod nosem, dzielnie rozcierając szklaną paćkę. Kątem oka zerknął na tarczę purpurowego zegara. Jeszcze godzina dzieliła go między powrotem do domu a pracą.

Busańczyk postanowił zostawić ranę, póki co, by lek mógł się wchłonąć w skórę, niżeli w bandaż. Postanowił między czasie porobić rollsy ryżowe, siekając przy okazji szczypiorek w drobną kostkę. Pod nosem nucił ostatnio słyszaną piosenkę, chyba Younhy. Mimo małego incydentu z gorącym, spienionym mlekiem, dzień mijał mu dość przyzwoicie. Na szczęście nie miał żadnych planów na wieczór, więc z czystym sumieniem mógł kupić po drodze do domu paczkę chipsów. Jedynym jego problemem na końcówkę dnia był wybór anime. Choć rozważał zaproszenie hyunga do wspólnego oglądania. Jednak musiał uwzględnić, że Yoongi mógł być zajęty.

- Jungkook! - krzyknęła różowowłosa. W jej oczach skakały roztańczone promyki, a buzię przyozdabiał śnieżnobiały uśmiech. - Ktoś do ciebie.

- Powiedz, że mnie nie ma. - przewrócił oczami, jednocześnie odkładając nóż na deskę. - Dongsunie. - zdziwił się, kiedy jego oczom ukazała się czarna czupryna. Widzieli się parę godzin temu na wykładach.

- Hej hyung. - pomachał mu.

- Coś się stało? - dziewiętnastolatek zaprzeczył skinieniem głowy.

- Chciałem zapytać, czy masz czas dzisiaj. - oznajmił. - Mogę też kupić herbatę. Tylko jaśminową, proszę.

Dwudziestolatek wziął się za przygotowanie napoju. Zdziwiła go propozycja kolegi. Nie był fanem wypadów. Tym bardziej nie wtedy, kiedy miał dwa następnie dni pełne zajęć. Westchnął otępiale. Z jeden strony pilnował się, by nie stać się zbyt aspołecznym. Co miał zrobić, kiedy serce wołało " My Hero Academy".

- Coś się stało? - zadał pytanie. Nie chciał być niemiły dla Chunga. Dusza lenia się w nim obudziła.

- Nie. - zaprzeczył prędko, skinieniem głowy dziękując za podany napój. - Moglibyśmy zjeść wspólną kolację. Yoongi hyung wybrał knajpkę.

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz