Rozdział szósty

1K 93 175
                                    

21.11.2020 sobota

- Zachciało się im jakiś żałosnych schadzek. - mamrotał pod nosem Jeon. Zostało mu czterdzieści minut do poznania drugich połówek swoich przyjaciół. Tym razem wybrali bardziej szykowny lokal, co za tym szło, wypadałoby dobrze wyglądać. Dwudziestolatek już od paru dni zastanawiał się, co mógłby przyodziać. Nagle wszystkie koszule okazały się  za duże, poplamione lub wygniecione. Czemu wcześniej nie pomyślał o żelazku? Chyba musi zainwestować w jakąś maszynę z parą. 

W średnim pokoju co drugi krok walała się para spodni. Garniturowych, jeansowych, materiałowych. Sam się dziwił, kiedy nazbierał tak pokaźnej kolekcji odzienia? Z bojówek i dresów nagle miał tysiąc różnych krojów, marek, kolorów i styli. 

Po wielu próbach i namysłach zdecydował na jednolitą kolorystykę outfitu, czarną.

- Uznajmy, że to żałoba mojego życia towarzyskiego. - buknął gburowato pod nosem. Jego humor dzisiaj wskoczył na szczyt sarkastycznych możliwości. 

Ciemne garniturowe spodnie opinały ściśle smukłe uda, idealnie wtapiając się w zwężoną talię. Przewiewna koszula nadawała strojowi pewnego rodzaju klasę, ale też nieco jej zabierała (może przez niewyprasowanie jej). Ciemnowłosy podwinął rękawy, by móc opatrzyć swoją ranę. Niby chodził z oparzeniem już trzeci dzień z kolei, jednak te nie chciało się goić. Gdzieś słyszał, że urazy powinny mieć dostęp do świeżego powietrza, by szybciej się regenerowały, tak też starał się robić student. Lecz tym razem postanowił owinąć swoją rękę opatrunkiem. Skóra była zaczerwieniona, pomarszczona i piekła jak diabli. Nie wyglądało to ładnie. Zaryzykował, smarując miejsce maścią przyśpieszającą gojenie i nieco chłodzącą, nałożył na to gazę, a całość owinął czarnym bandażem elastycznym. Te klasyczne jasne żółkły mu w zadziwiającym tempie. Szczególnie przez dym papierosowy, dlatego wolał dorzucić parę wonów więcej i mieć ukochany kolor. 

Na nadgarstku jak zwykle gościa srebrna bransoletka, która wyróżniała się na tle czerni i miodowej skóry. 

Do uszu wpiął ozdobne kolczyki. Dzisiaj jego włosy mile go zadziwiały. Zakręcały się w urocze (w jego mniemaniu) fale, odsłaniając wyeksponowaną szyję, czy ostrą żuchwę. Były zarazem w nieładzie, jak i zaczesane. Chyba wybrał tym razem dobry szampon, to na pewno jego zasługa. - pomyślał. 

- Sh, kurwa. - syknął pod nosem. Postanowił zawiesić niedbale chustę imitującą elegancki krawat. Daleko jej było do szykownego materiału okalającego szyję, ale cóż Busańczyk nienawidził ucisku na grdyce. - Kto wymyślił to ustrojstwo, jak to się niby wiążę?! - powiedział nieco za głośno, po raz kolejny rzucając materiałem o łóżko. 

- Co się wściekasz, Jungkookie? - krzyknął z sąsiedniego pokoju starszy. Jakby nigdy nic siedział właśnie na kanapie, oglądając durne seriale! On sam nie mógł zdecydować się na strój, a blondyn bez problemu założył parę jeansów razem z pierwszą lepszą koszulą. Też ciekawym zjawiskiem było to, że żadne ubranie Mina nigdy nie miało na sobie wgnieceń. A tym bardziej plam. Co on jadł z metrową odległością od talerza?

- Wyrzucę to cholerstwo zaraz. - warknął młodszy, wskazując palcem na chustkę, mimo że drugi nie był w stanie tego ujrzeć. 

- Po co się tak pindrzysz? - parsknął, a jego głos zdawał się być bliżej. Czyżby Min-nigdy nic nie robię-Yoongi wstał specjalnie do niego? 

- To gra psychologiczna. Idziemy na kolację z dwiema parami, można poczuć się zakompleksionym. Dlatego się szykuję, by ładnie się czuć. 

- Dostać kompleksów przez Sohyona? Nie załamuj mnie. - wybuchnął śmiechem jasnowłosy.

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz