XVII

429 17 0
                                    

Jechałam już 5 godzin, a nawigacja pokazywała że zostało jeszcze 2. Nie mogłam się doczekać aż ich zobaczę, bo w końcu nie widzieliśmy się od 7 lat.

Po 2 godzinach dojechałam do francuskiej dzielnicy Nowego Orleanu, znajdowałam się niedaleko adresu który dała mi Caroline, jednak postanowiłam dziś nie iść do nich, gdyż jest 2 w nocy i pewnie albo śpią albo coś innego.

Poprzeszkadzam im jutro. Powiedziałam w myślach.

Znalazłam hotel który jest 3 przecznice dalej od prawdopodobnie posiadłości Mikaelsonów. Weszłam na recepcję, wzięłam klucze i udałam się do pokoju. To nie był jakiś duży pokój, gdyż znajdowały się tam aby najpotrzebniejsze rzeczy. Trochę się rozpakowałam i poszłam pod prysznic. Gdy ciepła woda oblewała moje ciało poczułam przyjemne uczucie i mimowolnie się uśmiechnęłam. Jednak mój relaks nie trwał długo, bo po 20 min wyszłam i poczułam chłodne powietrze które ochładzało mnie. Niedługo później usnęłam na w miarę wygodnym łóżku.

Pov. Kol 

Minęło już ponad 7 lat a Viki nie daje znaku życia, i gdyby nie ludzie Klausa nie wiedziałbym co u niej. Jak na razie wiem tyle, że miewa się dobrze, przynajmniej tyle dobrze że żyje, ale chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej, czegokolwiek ale nie bo jak to mówi Elijah: Chyba nie chcesz żeby miała jakichkolwiek podejrzeń, że kręcą się wokół niej obce jej wampiry i hybrydy. Z jednej strony to prawda, nie możemy się do siebie zbliżać więc do niej nie polecę, a chce żeby chociaż ona doznała spokoju od problemów mojej rodziny.

Ostatecznie gdy Viki wyjechała wszyscy postanowili się przenieść do Nowego Orleanu by nic nam o niej nie przypominało. Okazało się że Marcel przejął nad naszym miastem władzę i wraz z młodą wiedźmą, która swoją drogą ma do mnie słabość, i oby dwoje sieli postrach na ulicach naszego miasta. Jednak mój zdesperowany brat Klaus pozbawił Marcela korony i od paru lat to on zajmuje najważniejszą rolę w Nowym Orleanie. Również 7 lat temu Klaus dowiedział się że będzie ojcem. Hope to najsłodsza bratanica jaką mam i w sumie jedyna, ale mniejsza o to. Jest najlepsza, dlatego bardzo często się nią zajmuję gdy Klaus i Hayley mają coś do załatwienia na mieście i poza nim. A dlatego że Klaus ma niezbyt dobry kontakt z Marcelem, a on z nami wszystkimi, hybryda wysyła mnie żebym się dowiedział co nie co od Daviny, gdyż wie że ona nie może mi się oprzeć, więc pozostaje mi tylko albo się z nią spotykać albo zostać zasztyletowanym, chyba wniosek jest prosty. Wole cieszy się życiem, a nie podziwiać piękne wnętrze trumny.

Dziś jest dzień jak każdy inny do południa pobawić się z Hope a później zapewne będę musiał spotkać się z Daviną żeby wyciągnąć od niej informacje potrzebne Klausowi. Ta czarownica zaczyna powoli działać mi na nerwy, no bo kiedy do niej nie przyjdę ona albo dzwoni albo przychodzi, ona ma jakąś już obsesję na moim punkcie, i z trudem muszę ją wytrzymywać. Zaczynam się jej trochę bać nie wiedząc do czego ona może być zdolna.

-Kol- usłyszałem Klausa i od razu wiedziałem czego ode mnie chce.

-Co? Znowu mam iść do Daviny i się czegoś dowiedzieć?- zapytałem retorycznie.

-Tak. Musisz się dowiedzieć gdzie znajduje się Marcel, ponieważ na pewno nie ma go w Nowym Orleanie, bo moje hybrydy widziały że wyjeżdża.

-To czemu nie weźmiesz sobie Rebekah'i? Ona ma dobry kontakt z Marcelem.

-Myślisz że nie próbowałem? Dzwoniła ale on nie odbiera.

-Ooo kłopoty w raju. Ok pójdę do niej. To pobawimy się później mała czarownico- zwróciłem się do Hope.

-Dobrze wujku- powiedziała mała.

Nie lubię jej zostawiać samej podczas naszej zabawy ale nie mam wyjścia. A tak samo jak nie lubię jej zostawiać, nie lubię przebywać z Daviną, ona nie jest zła ale nie jest taka jak Viki. Ona jedyna zajmuje najważniejsze miejsce w moim martwym sercu, no może zaraz po Hope.

Idę właśnie do kościoła w którym nadal mieszka Davina. Kościół św. Anny nie wyglądał na taki w którym by ktoś mieszkał, więc nikt tam się nie kręci a dziewczyna ma spokój. Ledwo co zdążyłem wejść a czarownica rzuciła mi się w ramiona.

-Tęskniłam- powiedziała całując mnie- już myślałam, że nie przyjdziesz.

-Ale już jestem, tooo co chcesz dziś robić?-zapytałem z udawanym uśmiechem.

-Może jakiś film?-zaproponowała.

-Mi pasuje.

Przez większość filmu siedziałem cicho, a wiedźma siedziała przytulona do mnie, aż w końcu zacząłem temat Marcela.

-To gdzie Marcel się wybrał?- zapytałem prosto z mostu.

-Podobno gdzieś w Brazylii- powiedziała- a czemu pytasz?-nie wiedziałem co powiedzieć.

-Bo wiesz, to trochę dziwne, że tak zwlekał z wyjazdem. Nie dziwi cię to?- w odpowiedniej chwili udało mi się wymyślić dobry argument.

-No trochę tak.

Po filmie wymyśliłem że Klaus mnie potrzebuje i wyszedłem. Widziałem smutek w jej oczach, ale to olałem. Co takiego przyciąga do mnie tyle dziewczyn? Zapytałem samego siebie. Zanim jednak udałem się do domu poszedłem się pożywić, więc zaczaiłem się w mało oświetlonej alejce i czekałem na moją kolację. 

Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz