V

1.4K 41 10
                                    

Po chwili chłopak przyniósł mi szklankę z Burbonem. Wzięłam dwa kije, i dałam jeden Kolowi. Wzięłam od niego szklankę z trunkiem, a on zaczął rozkładać bile.

-Zaczynaj- powiedział. Odłożyłam Burbon i zaczęłam grę.

- Coś się stało?-spytałam znając odpowiedź.

- W sensie?- zapytał.

-Zawsze jak gramy rozpraszasz mnie, a teraz...- nie skończyłam.

- No po prostu głupio mi...-powiedział smutno.

- Rozumiem- odparłam.

- Czyli wybaczasz?- zapytał z nadzieją.

-No dobra, chyba wystarczająco długo cierpiałeś- powiedziałam śmiejąc się.

- Naprawdę?- spytał pełen nadziei.

-Naprawdę- powiedziałam.

Na co Kol z wampirzą szybkością podszedł do mnie i mocno przytulił mnie do siebie. Chyba naprawdę mu zależy na tej relacji.

- Dobra, chyba muszę iść jest już 22:48- powiedziałam.

-Może Cię odprowadzę?- zapytał.

-W sumie, czemu nie? -odpowiedziałam.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Aż doszliśmy do mojego domu.

-Jesteśmy- westchnęłam.

- Nie najgorszy ten twój domek powiedział.

-Wiem, przecież to ja go wybrałam- powiedziałam.

-To widzimy się jutro?- zapytał.

-Widzimy się jutro- odpowiedziałam.

Już chciałam iść do domu ale nagle Kol pociągną mnie za przedramię. Nie miałam innego wyjścia jak odwrócić się w jego stronę. Kiedy stałam na wprost niego on połączył nasze usta, na początku delikatnie jakby myślał że go odtrącę, ale jak odwzajemniłam pocałunek brunet pogłębił go. Kiedy się od siebie oderwaliśmy powiedział:

- Mówiłem, że coś do Ciebie czuje.

- Teraz wiem, że to prawda- odparłam - może wejdziesz do środka?- zaproponowałam.

-Chętnie- odpowiedział.

Weszliśmy do mojego domu, a przynajmniej ja, bo chłopak nie był zaproszony, kiedy go zobaczyłam w wejściu padłam ze śmiechu.

- Ha ha bardzo śmieszne, ale teraz mnie wpuść- powiedział z poważnym wyrazem twarzy.

- Panie Kolu Mikaelson'ie serdecznie zapraszam do mojego domu- powiedziałam cały czas się śmiejąc.

- O ty złośnico- powiedział.

Gdy tylko wszedł rzucił się na mnie.
Składał pocałunki na moim ciele, po dłuższej chwili udaliśmy się do mojej sypialni.

~~~

Rano obudziłam się w objęciach Kola. A myślałam, że pierwotni nie muszą spać. Patrzyłam jak słodko śpi, aż powiedział:

-Parzysz się- powiedział chłopak.

- Coś w tym złego?- zapytałam.

- Ależ nic powiedział i pocałował mnie.

- Dobra muszę iść- odparłam.

- O nie! Nigdzie nie idziesz- przyciągną mnie do siebie i namiętnie pocałował.

- Muszę iść, ale zaraz wracam- powiedziałam.

- To chociaż powiedz gdzie idziesz- odparł.

-Wypisać się z szkoły -powiedziałam.

- Ohh... No okej ale od razu jak się wypiszesz wracaj prosto do domu. Będę czekał- powiedział.

- Tak jest- zasalutowałam.

Poszłam się umyć i ubrać. Kol podał mi w kuchni szklankę krwi. Wypiłam i poszłam. Postanowiłam pojechać autem żeby było szybciej. Gdy dojechałam od razu poszłam do sekretariatu. Musiałam użyć perswazji na wicedyrektorce bo nie chciała mnie wypisać. Na szczęście nie piła werbeny.
Wychodząc od dyrektorki wpadłam na młodego Gilberta.

-O hej Viki co tam?- spytał.

-Hej Jeremy nic ciekawego- odpowiedziałam.

- Co robiłaś u dyrektorki?- znowu spytał.

- Wypisałam się ze szkoły- odparłam.

-Dlaczego? Przecież chodziłaś dopiero niecały tydzień- powiedział wkurzony.

-Tak jakoś wyszło- powiedziałam i odeszłam.

Szłam szybko i na nikogo więcej nie wpadłam. Na szczęście bo jeszcze były by pytania typu : Dlaczego? Coś się stało? Itp. A nie chciałam na nie na razie odpowiadać.

Weszłam do domu a tam nikogo nie było. A myślałam że chociaż Kol będzie. Ale się myliłam. Zauważyłam na wyspie w kuchni karteczkę na której pisało:

Kochanie!
Musiałem wyjść, ale wieczorem będę. Czyli masz cały dzień dla siebie.
Kol
P.S. Na górze zostawiłem dla ciebie mały prezent i masz go założyć wieczorem ;)

Czytając to samoistnie się uśmiechnęłam. Zastanawiam się co mi zostawił. Bez zbędnych myśli z wampirzą szybkością pobiegłam na górę do mojej sypialni. Zauważyłam wielkie pudełko z kolejnym liścikiem na wierzchu.

Mam nadzieje że będzie pasować. ;)

Uśmiechnęłam się i otworzyłam pudełko. Moim oczom ukazała się piękna czarna sukienka. Wyjęłam ją z pudełka i sięgała do kostek. Była z wyciętym dekoltem i wzdłuż nogi. Chyba nawet Kol trafił z rozmiarem.

 Chyba nawet Kol trafił z rozmiarem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz