XVIII

425 16 0
                                    

Pov. Viki 

Gdy wstałam wzięłam telefon i zobaczyłam godzinę 8:47, więc poszłam pod prysznic się odświeżyć. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam się malować i doprowadzać do ładu. Ok. 13:56 byłam gotowa, więc ruszyłam do alejki żeby się pożywić, nie czekałam długo bo po 10 minutach jakiś facet podszedł do mnie i zaczął mnie podrywać. Ja nie czekając ani chwili dłużej wbiłam mu kły w szyje. Rozpoznałam krew A+ nie jest tak dobra jak 0 ale też dobra.

-*A teraz zapomnisz o tym co tu zaszło i przestaniesz zarywać do nieznanych dziewczyn. Weź się za siebie*- użyłam na nim perswazji, a po chwili facet odszedł.

Ja obtarłam krew z twarzy i ruszyłam w stronę auta. Siedząc w nim odpaliłam je i ruszyłam do willi Mikaelsonów. Nie jechałam długo bo już po 15 minutach byłam pod podanym mi adresem. Bardzo się stresuje bo co oni powiedzą gdy mnie zobaczą? No właśnie co? Bo przecież nie widzieliśmy się ponad 7 lat. Ale jak to się mówi: raz się żyje chociaż teoretycznie to ja już nie żyje...nie ważne. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Usłyszałam kroki po drugiej stronie a drzwi się otworzyły. Ujrzałam ciemnowłosą kobietę.

-Przepraszam musiałam pomylić adres- powiedziałam ze smutkiem.

-Nic się nie stało- odpowiedziała miło kobieta. Podeszłam do samochodu i spojrzałam jeszcze raz na dom. Wyglądał tak jak na Mikaelsonów przystało. Ogromna willa z wyraźnymi zdobieniami na ścianach. Gdy podziwiałam architekturę rezydencji zauważyłam w oknie znajomą mi twarz. Elijah. On zobaczył mnie i niedługo później znalazł się przed domem.

-Viki!- krzykną i przytulił mnie.

-Elijah!- odwzajemniłam gest.

-Ale dlaczego tu jesteś? Jak nas znalazłaś?- jego pytania nie miały końca.

-Elijah spokojnie. Lucian nie żyje- te trzy słowa były odpowiedzią na jego większość pytań.

-Niesamowite. To może wejdziesz?- zaproponował.

-Z przyjemnością- odparłam.

Weszłam z nim do środka, a moim oczom ukazała się nieznajoma brunetka z małą dziewczynką.

-Viki, to Hayley- wskazał na brunetkę- a to jest Hope, córka Klausa- gdy na nią wskazał moje oczy prawie wypadły z orbit.

-Klaus ma córkę?- zapytałam pełna niedowierzania.

-Jak widać- powiedział.

-Wow- powiedziałam- Więc tak może się poznamy. Viktoria Anderson- przedstawiłam się podając rękę Hayley.

-To ty jesteś tą dziewczyną wujka Kola?- zapytała dziewczynka, ja nie wiedziałam co powiedzieć, ona to zauważyła i dodała- dużo o tobie opowiada.

-Mówisz?-spytałam, a ona pokiwała głową na tak.

Nic nie zdążyła odpowiedzieć gdyż do pomieszczenia weszła Rebekah z Klausem.

-Elijah, Freya nie znaleźliśmy Sophie ani Moniqe...- nie dokończyła, ponieważ zobaczyła mnie- Viki...- podbiegła do mnie i szczerze mnie przytuliła- co ty tu robisz? Przecież możesz umrzeć i...- nie dokończyła.

-Rebekah, Rebekah- przerwałam jej- Lucian nie żyje-dokończyłam. Blondynka nic nie powiedziała tylko zamknęła mnie w szczelnym uścisku.

-Musimy nadrobić te 7 lat z dala od siebie. Jutro z samego rana zabieram cię na zakupy- powiedziała stanowczo.

-Daj jej odetchnąć- odparł Klaus. Wampirzyca spiorunowała go wzrokiem.

-Dobra, ale i tak jutro idziemy na zakupy- powiedziała odsuwając się w stronę Elijah.

Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz