XXVI

347 18 2
                                    

Niby droga z Mystic Falls do Nowego Orleanu to ponad 7 godzin jazdy, ale mi jak zawsze mija dosyć szybko. Rose śpi, a do francuskiej dzielnicy zostało zaledwie 20 minut. Jest 18 wiec nie za późno na wieczorek zapoznawczy Mikaelson'ów z Rose. Na miejscu zaparkowałam auto obok Lincolna Navigator Klausa i Forda Mustanga Gt Hayley.

-Rose. Myszko wstawaj jesteśmy już na miejscu- powiedziałam budząc ją.

-Tak, tak... już nie śpię - odparła. Jak na 7 lat jest bardzo dojrzała, aż nie dowierzam, że to jest moja i Kola córka.

Wstała ocierając zaspane oczy i wysiadła z samochodu. Ruszyłyśmy w stronę posiadłości Mikaelson'ów. Bez pukania weszłam do środka wpuszczając przodem Rose. Udałam się w stronę salonu, w którym na kanapie siedzieli Rebekah, Elijah i Nik, Hayley bawiła się z Hope na dywanie zabawkami, a Freya siedziała w fotelu i czytała jakieś stare księgi.

-Nie takiego powitania się spodziewałam - powiedziałam nieco głośniej niż normalnie mówię, żeby wszyscy zwrócili na mnie uwagę.

-Viki!- usłyszałam podekscytowany głos pierwotnej, a po chwili poczułam jej mocny jak zawsze uścisk.

-Dobrze, że jesteś cała - odparł Elijah na co go uściskałam.

-Jednak się obudziłaś, a już myślałem, że to dłużej potrwa - dopowiedział swoje Klaus.

-No trudno mi przyznać, ale za tobą też tęskniłam Nik - stwierdziłam i przytuliłam hybrydę.

-Ty musisz być Rose, tak?- zapytała Bekah Rose.

-Tak to ja - powiedziała.

-Kto?- dopytał Klaus.

-A właśnie, kochani to jest Rose, moja i Kola córka, a zarazem pierwsza trybryda. Pierwsza dlatego, że jest starsza od Hope o kilka miesięcy.

Nikt z początku nic nie mówił oprócz Rebekah'i, która ucieszyła się bo już nie musi trzymać istnienia Rose w tajemnicy.  

Po jakiejś godzinie pierwotni i Hayley zaczęli się przyzwyczajać do kolejnej tryrydy w domu, nawet Hope ją polubiła.

Jednak pomimo, że wszyscy w tym pokoju już wiedzą o Rose i o tym co robiłyśmy przez te 7 lat we Włoszech nadal nurtuje mnie jedno pytanie, mianowicie : gdzie jest Kol?

-Bekah?- zaczęłam.

-No co tam?

-Po tym jak znalazłaś mnie w tym magazynie...i po tym jak zemdlałam...co się stało z Kolem?- zapytałam- Bo mogę podejrzewać, że przewieźliście mnie do was do rezydencji w Mystic Falls, ale nie wiem co się stało później. Pamiętam tylko tyle, że jak jechałam do Salvatore'ów dostałam SMS'a od Elijah, który pisał, że jedziecie do Nowego Orleanu, ale nie pisał z jakiego powodu- stwierdziłam, ale nikt nie odpowiedział - Co się stało z Kolem? - zapytałam prosto z mostu, lecz nie otrzymałam odpowiedzi.

-Rose, Hope chodźcie ze mną - powiedziała Hayley. Chyba wiedziała, że zaraz stanie się nie za ciekawie. Dziewczynki wyszły z wilkołaczycą.

-Co się stało z Kolem?! - zapytałam ponownie już nieco głośniej -Rebekah?! - zwróciłam się z gniewnym spojrzeniem na przyjaciółkę, ale nic, żadnej reakcji z jej strony, aby skierowała swój wzrok w podłogę -Elijah?! - pierwotny tak samo jak blondynka nie zareagował. W ogóle - Niklaus?!! - wzrok hybrydy padł na mnie, gdyż wiedział, że jeżeli używam jego pełnego imienia to znaczy coś niedobrego nie tylko dla niego, ale wszystkich w tym pokoju – Freya chociaż ty powiedz mi co się stało w tym pieprzonym magazynie!- krzyczałam cały czas, ale dopiero gdy zdałam sobie sprawę co mogło się tam stać mianowicie chociażby śmierć Kola do oczu zaczęły napływać mi słone łzy rozpaczy.

-Bracia!- zaczęła najstarsza Mikaelson- ona musi wiedzieć, w końcu należy do naszej rodziny.

-No chociaż jedna po mojej stronie- stwierdziłam- to w końcu się dowiem co się z nim stało?

-Lepiej usiądź sobie wygodnie bo to może trochę potrwać- powiedział Klaus na co ja usiadłam wygodnie na kanapie. 

-Otóż, kiedy Cię znalazłam i przeniosłam do samochodu zemdlałaś, więc postanowiłam zostać przy tobie i Cię pilnować żeby Ci się nic nie stało- zaczęła Bekah.

-Rebekah została z tobą a ja wraz z Niklausem poszliśmy szukać naszego brata. Jednak to nie było takie łatwe, ponieważ gdy weszliśmy od razu przy wejściu do magazynu zauważyliśmy ciało Daviny w boxie naprzeciwko wejścia.

-Jako ten bardziej mściwy brat stwierdziłem, że ja się zajmę czarownicą, a Elijah zajmie się poszukiwaniami Kola, więc wziąłem ledwo żyjącą wiedźmę i wpakowałem do bagażnika.

-Natomiast ja udałem się w głąb magazynu za głosem barta, który dla mnie jak na tamtą chwilę brzmiał przerażająco. Jednak myliłem się.

-Myliłeś się? To co się tam stało?- zapytałam.

-Nie przerywaj- wtrąciła się Bekah, dając znak Elijah aby kontynuował.

-Wracając, wchodząc na 4 piętro usłyszałem coraz to głośniejsze krzyki naszego brata. Szybko udałem się w ich stronę, lecz gdy już tam dotarłem to co zastałem przeraziło mnie - zrobił krótką pauzę - w boxie nr.980 jak na ironię losu siedział przywiązany do krzesła, osłabiony Kol. Jednak nie to jest najgorsze- zrobił znowu pauzę i popatrzył w moją stronę. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić po prostu słuchałam dalej- podchodząc do niego zapytałem co się z nim dzieje, ten aby podniósł wzrok na mnie, lecz ja nie zobaczyłem w jego spojrzeniu nic. Kompletnie nic. Nie chciałem wierzyć, że Kol nasz najmłodszy brat w tamtej chwili siedział przede mną kompletnie pozbawiony emocji.

W tamtej chwili zamarłam. Nie przyjmowałam do wiadomości, że Kol którego znałam dość długo czas, który był kochany dla mnie, troszczył się o mnie, czasami potrafił przekroczyć pewne granice, ale był dla mnie całym światem tamtej nocy w magazynie wyłączył człowieczeństwo, które go tak naprawdę uformowało, sprawiło że był jaki był, ale właśnie za to go kochałam.

Teraz siedzę na tej kanapie i nadal niedowierzam słowom Elijah. Gdyby to mówił Klaus wyśmiałabym go, ale z Elijah nie ma żartów, on mówi na serio.

-Gdzie on teraz jest?- spytałam wrogo, ale nadal z łzami w oczach.

-Nie wiem czy to jest na pewno dobry moment żebyś go zobaczyła- zaczęła Bekah.

-Gdzie on jest?!- przerwałam jej.

-Jest na dole w pierwszej celi- powiedziała Freya, na co ja z wampirzą szybkością udałam się do piwnicy.

Już przy końcu schodów poczułam dobrze znaną wodę kolońską, która przypominała mi wiele wspaniałych chwil spędzonych z Kolem, jednak w tamtej chwili nie była oznaką niczego dobrego.

Idąc w stronę pierwszej celi część rąk pierwotnego wystające zza krat. Stanęłam dobre 2 metry od drzwi, ponieważ po całej akcji z Lucianem wolę być bardziej ostrożna jeśli chodzi o istoty nadprzyrodzonej.

-Kogo moje oczy widzą. Toż to Viktoria Anderson we własnej postaci- zaczął.

-Daruj sobie, wiem o całym zajściu w magazynie- stwierdziłam.

-Uwierz mi, nie wiesz nic.

-O tak? Wiem, że Davina zanim się obudziłam zajęła się torturowaniem Ciebie i kazała wyłączyć człowieczeństwo, jednak jeszcze nie wiem dlaczego, ale prędzej czy później się tego dowiem.

-Typowa Viki. Zawsze chce pomóc bliskim, ale jakimi skutkami?

-Nie ważne co było kiedyś, ważne co jest tu i teraz. Raczej wiesz, że uczymy się na swoich błędach. Jednak patrząc na ciebie można łatwo wywnioskować, że popełniłeś wiele błędów, ale się niczego nie nauczyłeś.

-Próbuj sobie ile chcesz. Nie uda Ci się.

-Jeszcze się przekonamy- powiedziałam kończąc naszą rozmowę.

Już chciałam wyjść, ale nie mogłam gdyż przy schodach zobaczyłam Rose. 

Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz