XVI

496 23 1
                                    

7 lat później...

Pov. Viki 

Minęło 7 lat odkąd dowiedziałam się że jestem w ciąży. Przez najbliższe lata nikt nas na zaczepiał. Od razu po urodzeniu małej Rose Bella powiedziała mi o niej prawdę. Byłam w wielkim szoku i niedowierzaniu że mi tego wcześniej nie powiedziała, ale w końcu ja też święta nie jestem. Po urodzeniu wiedziałam, że będę musiała zastąpić mojej córce ojca. To było trudne, ale jakoś dałam radę przez te 7 lat. Rose uczyła się zaklęć wraz z Bellą, ja nie miałam o tym zielonego pojęcia, więc zaufałam swojej przyjaciółce. Pomimo, iż byłam samotną matką szło mi, jak to mówi Bella całkiem dobrze. Wiedziałam, że prędzej czy później Rose będzie chciała wiedzieć coś więcej o ojcu, zawsze gdy napotkał się taki temat ja po prostu go zmieniałam, ale nie będę mogła trzymać ją z dala od rzeczywistości.

Dziś mija dokładnie 7 lat odkąd wróciłam do Rzymu. Tęskniłam za tą wolną przestrzenią i klimatem który panował w Mystic Falls. Miałam taki plan żeby tam wrócić, kiedy się dowiem że Mikaelsonowie wyjadą. Codziennie dostawałam SMS-y od Caroline, jednak przestałam je czytać po tym jak dowiedziałam się że jestem w ciąży.

Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i weszłam w pocztę. Ostatnie wiadomości od Caroline.

-Viki musisz tutaj wrócić już nie wytrzymuje z nimi wszystkimi

-Viki dowiedziałam się dlaczego odeszłaś. Przykro mi-

-Viki możesz wracać Mikaelsonowie wyjechali-

Zamarłam. Nie miałam pojęcia że wyjechali. Szczęśliwa poszłam do małej Rose.

-Rosie, słoneczko zbierają się lecimy na długą wycieczkę- stwierdziłam.

-Ale gdzie mamusiu?- zapytała malutka.

-Leci my do Mystic Falls tam jest mnóstwo takich jak my. Mam tam mnóstwo znajomych i wspaniałych wspomnień- powiedziałam na jednym wdechu.

Rose nic nie powiedziała tylko pobiegła do swojego pokoju się spakować.

Widzę, że Mikaelsonowie się gdzieś ruszyli...

Gdy Rose pobiegła się spakować ja zrobiłam to samo, a po godzinie byłam już spakowana, więc poszłam zobaczyć co robi malutka. Weszłam do pokoju mojej córeczki a tak cała podłoga w ubrankach.

-Co tutaj się stało?- spytałam pytającym tonem.

-No bo próbowałam się spakować, ale nie wiedziałam które mam wziąć- wytłumaczyła.

-No dobra już ci pomagam- powiedziałam i pomogłam jej się spakować. Po 30 minutach byłyśmy już gotowe i zaczęłyśmy się zbierać do wyjazdu.

-A mamo jak daleko lecimy?- zapytała.

-No będziemy leciały około 15 godzin, ale i tak większość lotu będziemy spały- stwierdziłam.

-To naprawdę długo- powiedziała.

-No to pomyśl sobie że ja specjalnie leciałam do cioci Belli do Rzymu z Mystic Falls- powiedziałam.

-To naprawdę chciałaś do niej lecieć- stwierdziła.

-No tak. No bo co się nie robi dla przyjaciół i rodziny- odparłam.

-To prawda- powiedziała.

Po dojechaniu na lotnisko szybko przeszłyśmy przez bramki i takie inne. Przez około 12 godzin, a resztę lotu poopowiadałam jej o wszystkich w Mystic Falls, no prawie wszystkich, dosłownie o wszystkich oprócz o Mikaelsonach. Stwierdziłam że to nie jest dobry moment na takie zwierzenia.

Po wylądowaniu ruszyłyśmy w stronę wynajmu samochodów, a po wynajęciu białego mercedesa pojechałyśmy pod willę braci Salvatore. Gdy dojechałyśmy Rose zapukała do drzwi i przysunęła się bliżej mnie, najwidoczniej się zawstydziła. Nie czekałyśmy długo, gdyż po chwili drzwi otworzyła nam Caroline.

-Viki!- krzyknęła i przytuliła mnie.

- Też za tobą tęskniłam.

- Już nigdy więcej cię stąd nie puszcze beze mnie- powiedziała a chwilę później zauważyła Rose- a to kto?- spytała i kucnęła aby być wzrostowo jak ona.

-To jest Rose moja córka- powiedziałam, a kiedy Caroline to usłyszała wstała z niedowierzaniem.

-Kiedy ty chciałaś mi o twojej córeczce?- spytała, ale ja i tak wiedziałam że nie będzie się długo wkurzać.

-Wtedy kiedy zaczęłam czytać twoje SMS-y więc postanowiłam wrócić ale nie wiem na jak długo- odparłam i wszystkie weszłyśmy do domu Salvatore.

-To widzę że nie odczytałaś ich wszystkich- stwierdziła.

-W sensie?- spytałam.

-Lucian nie żyje- powiedziała.

Nic nie powiedziałam, tylko spojrzałam z ulgą i niedowierzaniem.

-Nie. Co? Jak? Niemożliwe.- wydukałam.

-Stefan, Damon, Jeremy i Elena zestawili na niego pułapkę i zabili, a ja nie pytałam jak. Ale cud że go zdołali zabić.

-Viki?!- zapytał Stefan wchodząc do salonu, a za nim Damon z Eleną. Wszyscy szybko podeszli i mnie mocno przytulili. A chwilę później zauważyli Rose która stała cały czas za mną.- a to kto?- zapytał z miłym głosem.

-Jestem Rose, a ty to pewnie jeden z braci Salvatore, tak?

-Widzę, że jestem znany- zaśmiał się a ja z nim.

-Viki - zaczęła Caroline- oni wyjechali do Nowego Orleanu.

-Muszę do nich pojechać i powiedzieć że Lucian nie żyje, ale nie mogę wziąć Rose ze sobą...

-Może z nami zostać- odezwała się Elena.

-Na pewno? Dacie sobie rade?- spytałam.

-A niby co trudnego w opiekowaniu się dzieckiem- stwierdził Damom.

-No właśnie to że to nie jest zwykłe dziecko. To jest pierwsza trybryda, czyli wampir, wilkołak i czarownica w jednym.

-Co ty gadasz, to teoretycznie nie możliwe- powiedział Damon.

-Rose- skierowałam się do swojej córki- może mały pokaz twoich mocy?- spytałam i wskazałam na Damona.

Malutka tylko się uśmiechnęła i zaczęła wymawiać zaklęcie. Damon z początku tylko stał przekonany ze nic się nie stanie, lecz po chwili zaczął zwijać się z bólu. Gdy Rose to zobaczyła przestała wymawiać zaklęcie.

-Nadal nie wierzysz- spytała Rose.

-Moja krew- stwierdziłam.

-Dobra powiedzmy, że wierzę- odparł Damon.

-Ok. To ja cię teraz tu zostawiam- skierowałam się do Rose- w razie czego wiesz co robić- powiedziałam i puściłam jej oczko.

-Wiem, możesz jechać, ale później mi o wszystkim opowiedz- powiedziała.

-Dobrze- powiedziałam i pocałowałam jaj czółko.

Skierowałam się z Caroline do samochodu po rzeczy Rose.

-Car, pamiętasz może moją siostrę Olivie?

- A właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć, ona nie chciała wyjechać z Mikaelsonami więc została, ale 2 lata temu przyszła i powiedziała, że wyjeżdża do Nowego Yorku. Nie dopytywałam o szczegóły.

- To dobrze. Przynajmniej mamy pewność że jest tam bezpieczna?

-Viki znasz ją. Poradzi sobie, jest już dużą dziewczynką...

-Masz rację- odparłam i nie dopytywałam o szczegóły.

Car wzięła rzeczy Rose a mi podała adres z miejscem gdzie przebywali Mikaelsonowie. Ja jej podziękowałam i ruszyłam w stronę Nowego Orleanu. 

Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz