XXII

431 17 0
                                    

Usłyszałam pukanie do drzwi więc ruszyłam w ich stronę. otworzyłam je a tam stał ubrany w garnitur Kol. Zapierał dech w piersiach jak 7 lat temu kiedy po raz pierwszy byłam na balu u Mikaelsonów, ale oczywiście nie mogę mu tego powiedzieć.

-Wyglądasz pięknie- powiedział po dłuższej chwili ciszy.

-Dzięki, ty też niczego sobie- odparłam.

-A teraz zapraszam panią do auta- powiedział podając mi swoją dłoń.

Przyjęłam ją a on zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia. Stojąc przy aucie kol stanął za mną i zasłonił mi oczy kawałkiem materiału, najprawdopodobniej szalikiem z szafy Rebekah, bo tylko ona w tym domu ma szaliki o tak miękkim materiale.

-To jest konieczne?- zapytałam.

-Bez tego nie będzie niespodzianki- stwierdził i pomógł mi wsiąść do samochodu.

Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego zdania. Dopiero po prawdopodobnie 20 minutach poczułam że auto się zatrzymuje a co otwiera drzwi aby po chwili pojawić się z drugiej strony i otworzyć mi. Pomógł mi wyjść jak prawdziwy dżentelmen i zaczął mnie prowadzić. Czułam że chodzę po ziemi a nie po żadnym chodniku czy ulicy. Szliśmy dość długo trudno określić ile czasu konkretnie, ale gdy doszliśmy Kol powoli ściągnął ze mnie przepaskę, a ja zobaczyłam staw w środku lasu, a dookoła niego mnóstwo świateł. Była godzina 21, więc było już ciemno a lampki dodawały temu miejscu uroku. To miejsce to było nasze sprzed 7 lat gdzie często przebywaliśmy aby być sami i nikt o nim nie wiedział oprócz nas. Podziwiając widoki ujrzałam też stolik z świecami. To wyglądało bardzo romantycznie.

-Podoba ci się?- zapytał widząc moją minę, gdy ja wspominałam wszystkie cudowna chwile spędzone w tym miejscu razem z nim.

-Kto ci w tym pomagał- zmieniłam temat.

-Akurat przy tym nikt, ponieważ nikt nie może się dowiedzieć o tym miejscu- stwierdził pewny siebie.

-Uważaj bo ci uwierzę- odparłam.

-Naprawdę, przecież obiecałem Ci 7 lat temu, że nikt się o tym miejscu nie dowie i słowa dotrzymałem. Nawet Davina o tym miejscu nie wie- powiedział i spojrzał na mnie ze strachem w oczach na samo wspomnienie o niej, zrobiło mi się trochę smutno na samą myśl o tym co widziałam w Nowym Orleanie, ale przecież kiedyś nadejdzie taki czas, kiedy się pogodzimy i jak to powiedział Kol będziemy rodziną. Ja on i mała Rose.

-No dobra powiedzmy, że ci wierzę- odparłam zapominając o tym co powiedział.

-A pamiętasz kiedy ty mnie tu przyprowadziłaś?- zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową- wtedy byłaś na mnie zła za to że nie powiedziałem ci o że to ja przemieniłem Olivie- na te słowa zamyśliłam się- jednak ty nadal ze mną byłaś...

Na jego słowa poczułam jak moja klatka piersiowa się kurczy a serce zaczyna mocniej bić. To było to samo uczucie jakie towarzyszyło mi przy pierwszym spotkaniu z nim.

-A kto powiedział, że przestałam być?- zapytałam, a Kol spojrzał na mnie z szczęściem w oczach.

-Wiedziałem, że zawsze byłaś moja- powiedział i mnie przytulił.

-Niby skąd?- zapytałam.

-Kochany pamiętniku! To ja Viktoria, która nie pisała nic przez ponad 500 lat...- zacytował.

-Czytałeś mój pamiętnik?!- zapytałam.

-No cóż leżał sobie na komodzie, więc grzech byłoby go nie przeczytać- stwierdził i kontynuował dalej- A po za tym wydaje mi się, że nie jestem jedyny. Jak mnie pamięć nie myli ty czytałaś pamiętnik Katherine, racja? Pisała wtedy o Nadii- powiedział.

Always And Forever  |Kol Mikaelson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz