Déjà vu

2.1K 264 348
                                    

Milczenie Sherlocka niepokojąco się przedłużało. Kiedy Hooper miała ponowić pytanie, chłopak odwrócił się do niej z energetycznym błyskiem w oczach.

– Molly, potrzebuję twojej pomocy – rzucił, wpatrując się w nią przenikliwie.

– T–tak? – zająknęła się, zdając sobie sprawę, że Holmes stoi bardzo blisko niej.

– Twój ojciec pracuje w szpitalu, prawda?

Dziewczyna przytaknęła, nie odrywając wzroku od magnetycznego spojrzenia szaroniebieskich oczu.

– Potrzebuję jego wejściówki do laboratorium – oznajmił, pakując sportowe buty do swojej torby.

– Wejściówki? – jęknęła zaskoczona. – Ale...

– To bardzo ważne, Molly. – Przybliżył się, łapiąc ją za ramiona. – Bardzo – dodał, obserwując, jak dziewczyna próbuje przezwyciężyć onieśmielenie i się odezwać.

Policzki szatynki nabrały rumieńców. Szybko opuściła wzrok, wbijając spojrzenie w podłogę korytarza.

– Dobrze – wymamrotała, odetchnąwszy głębiej, kiedy Sherlock ją puścił.

– Doskonale – stwierdził żywo, zamykając szkolną szafkę. Zerknął przelotnie na zegarek i bez wahania zadecydował, że czym prędzej musi zbadać znalezione obuwie, a co za tym idzie wprowadzić zmiany w planach spędzenia czasu z Johnem.

– Holmes! – Usłyszeli znajomy głos dochodzący z głębi korytarza. Odwrócili się w tamtym kierunku, dostrzegając szybko idącą w ich stronę Sally.

– Czego chcesz, Donovan? – zapytał, zarzucając torbę na ramię. Dziewczyna była coraz bliżej, a w jej głosie można było wyczuć emanującą wściekłość.

– Ty popieprzony świrze! Zabiłeś go!

– Słucham? – Zaskoczony, nawet nie zdążył uchylić się przed wymierzonym mu w policzek ciosem.

– Wiedziałam, że jesteś walniętym psychopatą – syknęła ze złością, ponownie szykując się do uderzenia.

– Sally, co ty wyrabiasz?! – pisnęła przerażona Hooper, zagradzając jej drogę.

Holmes dotknął pulsującego policzka, robiąc krok w tył. Zacisnął dłoń na pasku torby, starając się rozszyfrować zachowanie Donovan. Była roztrzęsiona i na pewno płakała chwilę wcześniej, ale nie umiał stwierdzić dlaczego. Cóż on miałby mieć z tym wspólnego?

– Nie wtrącaj się, głupia! – warknęła, mierząc ją gniewnym spojrzeniem. – To morderca! – wykrzyczała, wskazując palcem na Sherlocka. – Zabił Henry'ego – dodała łamiącym się głosem, w którym bardziej niż złość przebijała się rozpacz.

– Twój brat nie żyje? – Molly zachwiała się, gdy Donovan pchnęła ją, aby utorować sobie drogę do bruneta.

– Jak umarł? – odezwał się Sherlock, uważnie przyglądając się zdenerwowanej dziewczynie.

– Masz czelność mnie pytać, jak umarł?! Dobrze wiesz jak, pieprzony morderco!

Chłopak wzmocnił uchwyt na pasku torby na dźwięk ostatniego słowa. Zdradzieckie wspomnienia zaczynały dawać o sobie znać. Nie chciał, żeby powtórzył się scenariusz z poprzedniej szkoły. W tej miało być inaczej, lepiej. Nawet zaczynało mu się w niej podobać. Kolejna zmiana byłaby jak następna porażka. Rodzice byliby zawiedzeni, a on nie zniósłby szlochów płaczącej po nocach matki i nowego otoczenia.

– Nie wiem skąd te przypuszczenia, ale nie zabiłem twojego brata – odrzekł, starając się nie okazywać nerwowości, ale nie mógł wyzbyć się z głowy chichotu dawnych „kolegów" z klasy i okrzyków odbijających się echem po szkolnym holu.

Sherlock: Korepetycje z MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz