Gorzka prawda

5.6K 913 472
                                    


Blondyn szedł korytarzem w stronę sali gimnastycznej, kiedy do jego uszu dobiegło wypowiedziane przez stojącego nieopodal chłopaka słowo, a konkretnie imię. Było zbyt charakterystyczne, żeby ktoś inny w szkole mógł się tak nazywać, więc musiało chodzić o jego korepetytora. Zaciekawiony przystanął za rogiem, wsłuchując się w rozmowę. Przy szafkach stało trzech chłopaków, chodzących do klasy niżej. John kojarzył ich z widzenia, ale nie pamiętał imion.

Ciemny blondyn zrobił minę wyrażającą podziw pomieszany z niedowierzaniem, po czym powiedział:

– Serio? To grubo, ale nie bał się, że go złapią?

– Skombinował sobie paru osiłków, którzy załatwili sprawę – odparł najwyższy z nich, opierając się z nonszalancją o jedną z szafek.

– Jak dla mnie to przegiął – stwierdził trzeci, który do tej pory milczał.

– Cienias z ciebie. Nareszcie ktoś wklepał temu dupkowi. Już dawno mu się należało.

– Wal się. Donovan będzie tego żałował, mówię ci.

– Może. – Ostrzyżony na krótko chłopak wzruszył ramionami. – To już jego zmartwienie, ale grunt, że Holmes dostał za swoje.

Watson oparł się o chłodną ścianę, starając się opanować rosnącą wściekłość. Słuch go nie mylił. Jego kolega z drużyny był sprawcą pobicia Sherlocka. Zacisnął dłonie w pięści i odepchnął się od ściany. Szybkim marszem ruszył w kierunku sali. Już po kilkunastu krokach, dostrzegł w dali grupkę kumpli, którzy widocznie rozbawieni wypowiedziami Pete'a, śmiali się na cały korytarz. Watson był w zgoła odmiennym nastroju. Jeszcze mocniej zacisnął pięści i z miną zwiastującą wybuch gniewu, dopadł do Henry'ego.

– Co jest, John?! – wydarł się zaskoczony, gdy blondyn złapał go za barki i pchnął z impetem na ścianę.

– Mam ci powiedzieć co? A może sam zbierzesz się na odwagę, tchórzliwy kłamco?!

– Hej, John! O co chodzi? – wtrącił się – równie zaskoczony co reszta drużyny – Bill.

– Jak mogłeś?! – kontynuował Watson, kompletnie ignorując Murray'a. Donovan próbował uwolnić się z chwytu, ale John nie dawał za wygraną. Z wściekłością pociągnął szatyna do przodu za t-shirt, a potem cisnął z powrotem na ścianę.

– John! – wykrzyknął z obawą, próbując złapać dech, kiedy powietrze uciekło z płuc przez nagły kontakt pleców z twardą powierzchnią. Blondyn słyszał jak kumple coś do niego wołają, ale był zbyt pochłonięty chęcią uzyskania odpowiedzi, przez co nie zwracał na nich uwagi.

– O co ci chodzi? – dodał Henry, odzyskując zdolność oddychania.

– Myślałeś, że się nie dowiem? Że będziesz mi kłamać prosto w twarz? Pobiłeś Sherlocka!

Na korytarzu zapadła cisza. Chłopaki z drużyny w zaskoczeniu przyglądali się jeden drugiemu, jakby w poszukiwaniu wyjaśnień.

– Mówiłem mu, że się doigra – mruknął pod nosem Henry, a następnie dodał głośniej: – On ci powiedział, tak?

– Nie, i żałuję, że to nie był on. Zastraszyłeś go? – Wzmocnił chwyt, więc Henry nie miał szans na wyswobodzenie się, będąc przyciśniętym do ściany.

– A da się zastraszyć psychopatę? – prychnął mimo tego z pogardą.

– Ty skurwielu! – warknął, wymierzając mu lewy sierpowy prosto w twarz. Henry zatoczył się, i gdyby nie Tom, na którego wpadł, wylądowałby na podłodze. – Pewnie cała szkoła wie tylko nie ja! Wy też wiedzieliście? – zwrócił się z wyrzutem do kumpli.

Sherlock: Korepetycje z MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz