Ping Pong

3.6K 665 551
                                    


Minęło około półgodziny i na horyzoncie pojawiła się postać Watsona. Chłopak dobiegł do stojących przed kawiarnią towarzyszy.

– Udało się – wyrzucił na wdechu, spoglądając na Holmesa. – Mam tylko małą prośbę – zaczął, kładąc mu rękę na plecach i delikatnie nakierowując w stronę budki telefonicznej, stojącej na rogu ulicy.

– Powiedziałeś ojcu, że będziesz się ze mną uczył i chcesz, żebym poprosił panią Hudson, aby nas kryła – stwierdził, zanim blondyn dokończył swoją myśl.

– Tak, właśnie tak. Jesteś genialny – odparł z rozpromienionym wyrazem twarzy. – Zrobisz to dla mnie? – zapytał, wpatrując się w szaro-niebieskie oczy przyjaciela.

Brunet zmarszczył brwi, milcząc przez chwilę w zastanowieniu. W końcu ruszył bez słowa do automatu. Kilka minut później wyszedł z budki z pokerowym wyrazem twarzy. John w napięciu czekał na wynik rozmowy.

– No i?

– Masz alibi – odrzekł, obserwując jak na ustach kapitana pojawia się wesoły uśmiech.

– Wiedziałem, że dasz radę.

– Oczywiście – fuknął z miną świadczącą o urażonym wątpliwościami w jego umiejętności ego.

– Chodźmy! – John machnął zachęcająco ręką i cała trójka podążyła w stronę przystanku.

***

Impreza u Franka powoli się rozkręcała. Cały czas schodzili się ludzie, przynosząc ze sobą dodatkowe ilości trunków i przekąsek. Wesoła atmosfera, podsycona euforią ze zwycięstwa, udzielała się wszystkim gościom. W niewielkim domu O'Reily'ego zaczynało robić się tłoczno.

– No, jesteś nareszcie! – zawołał gospodarz, gdy tylko dostrzegł Watsona, wyłaniającego się z przedpokoju. – Siema, Sherly! – dodał, uśmiechając się serdecznie.

Korepetytor nie umiał w pełni ukryć zaskoczenia, spowodowanego powitaniem rudowłosego. John dostrzegłszy jego wyraz twarzy, uśmiechnął się pod nosem, powstrzymując chichot.

– Poznajcie się. To Molly, koleżanka Sherlocka z klasy. – Kapitan wskazał na stojącą z tyłu dziewczynę, która niepewnie przesunęła się bliżej.

– Hej – odezwała się cichutko, poprawiając kosmyk kasztanowych włosów.

– Frank – przestawił się, przyglądając się jej przez dłuższą chwilę. – Zapraszam – dodał z szerokim uśmiechem.

***

Pierwsze półgodziny minęło im na rozmowie o najróżniejszych rzeczach. Gdy temat zboczył w stronę sportu, Holmes całkowicie niezainteresowany wymianą poglądów, pogrążył się w swoim pałacu pamięci.

– Żyjesz? – John szturchnął go w bok, przybliżając się w konspiracyjnej postawie.

Brunet łypnął na niego jednym okiem, rozprostowując na dywanie długie nogi. Watson objechał szybkim spojrzeniem wyciągniętą na kanapie sylwetkę Holmesa.

– Muszę do łazienki. Zaraz wrócę. – Odstawił kubek z na wpół wypitym piwem na blat stołu. –Tylko mi nie znikaj – dorzucił uśmiechając się zadziornie.

Korepetytor nie przejąwszy się zbytnio, osunął się jeszcze bardziej na kanapie, przyjmując pozę znudzonego nastolatka.

Kapitan wstał z siedziska, ale nim udał się do toalety, podszedł do O'Reily'ego.

– Frank. – Nachylił się do siedzącego obok kumpla i szepnął mu do ucha. – Pilnuj go, proszę. – Wskazał wzrokiem pogrążonego w swoich myślach Sherlocka.

Sherlock: Korepetycje z MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz