Tłumek gapiów zaczął gromadzić się przy rozwieszanej przez dwóch policjantów taśmie. Słychać było jak jeden z mężczyzn próbuje skłonić wścibskich obserwatorów do rozejścia się. Niestety, bezskutecznie. Światła radiowozów, stojących przy krawężniku, odbijały się w oknach pobliskich kamienic, tworząc kolorowy spektakl, rozświetlający ponurą scenerię.
Watson dobiegł na miejsce jako pierwszy, tuż za nim zjawiła się Molly, a na końcu Sara. Łatwo można było wywnioskować, że jest niezadowolona z decyzji blondyna. Chłopak skupił się na odnalezieniu w tłumie postaci korepetytora. W końcu przed oczami mignęła mu znajoma sylwetka.
– Zostańcie tutaj, a ja pójdę po Sherlocka – oznajmił, nie zważając na wyraźną dezaprobatę Sary, podkreśloną przez jej kwaśną minę. Przepchnął się do przodu, z trudem przedarłszy się przez grupę przechodniów, na których nie działało powtarzane pod nosem „przepraszam, chcę przejść".
– Sherlocku – odezwał się, puknąwszy go w plecy, żeby się odwrócił. – Co to miało być?
Holmes zerknął na niego przez ramię z energetycznym błyskiem w oczach.
– Wiedziałem, że przyjdziesz.
Blondyn zmarszczył brwi, będąc poirytowany zachowaniem swojego korepetytora.
– Co ty odpierdzielasz? Mieliśmy zjeść kolację w romantycznej restauracji, a ty wystrzeliłeś stamtąd jak oparzony – dodał ściszonym głosem, po chwili uświadamiając sobie jak to musiało zabrzmieć dla stojących obok ludzi. Spuścił wzrok, starając się ukryć twarz przed wzrokiem kobiety w średnim wieku, która z racji niedużej odległości między nimi, musiała wszystko słyszeć. Brunet spojrzał na niego spod przymrużonych lekko powiek i uśmiechnął się minimalnie.
– Nuda – mruknął. – Nie zmarnuję takiej okazji. Chodź, muszę przyjrzeć się ciału z bliska – dodał, zaczynając przeciskać się w bok, aby wydostać się ze zbiegowiska.
– Że co?! – wykrzyknął, łapiąc go za ramię. – Ty chyba nie chcesz...?
Szelmowski uśmiech, który zagościł na twarzy bruneta, mówił sam za siebie.
– Jesteś szalony – dodał John, ale mimo tego ruszył za Holmesem. Przedostali się na obrzeża tłumu, ale nim Sherlock zdołał wyjaśnić Watsonowi plan, obmyślony w międzyczasie, usłyszeli wołanie Sary, która wraz z Molly wyłoniła się ze zbiegowiska.
– Poczekajcie!
Blondyn zatrzymał się i Holmes niechętnie musiał uczynić to samo. Moment później dziewczyny dołączyły do nich, obrzucając ich pytającymi spojrzeniami.
– A wy dokąd? – zapytała Sara.
John spojrzał na Sherlocka wzrokiem wyrażającym, że nie za bardzo wie jak ma jej to wytłumaczyć.
– Popełniono morderstwo – odparł z lekko niepokojącym uśmiechem Holmes. – Więc ja i John idziemy przyjrzeć się ciału – dokończył spokojnym tonem, jak gdyby mieli iść po bułki do piekarni.
Po twarzy Sary przebiegł grymas przerażenia i odrazy.
– Boże, to okropne – odrzekła z przejęciem w głosie. Jej wzrok powędrował w kierunku Johna, jakby w nadziei, że usłyszy od niego inną wersję lub chociaż okaże się, że to kawał. Watson przytaknął tylko, przygryzając w lekkim zakłopotaniu wargę. „Brawo, ciekawe co ona sobie teraz pomyśli" – przemknęło mu przez głowę.
– Tam leży trup? – zapytała, spoglądając w stronę lekko falującej na wietrze taśmy policyjnej, za którą kręcili się funkcjonariusze, a na dalszym planie widać było rozstawiony stelaż z płótnem zasłaniającym widok nieprzeznaczony dla postronnych osób. – Po co chcesz go oglądać? To przecież obrzydliwe i chore – jęknęła z wstrętem.
CZYTASZ
Sherlock: Korepetycje z Miłości
FanfictionJohn potrzebuje korepetytora z chemii, ale nie stać go na opłacanie lekcji. Lecz od czego ma się kumpli? Mike wpada na świetny pomysł. I tak John Watson spotyka Sherlocka Holmesa. Co z tego wyniknie?... Przekonajcie się sami. Krótko mówiąc Teenlock...