Strojniś

3.4K 516 368
                                    

Ściągnął ubranie i wszedł pod strumień zimnej wody, która w kontakcie z rozgrzaną skórą wywołała dreszcze. John nie odsunął się jednak w bok, pozwalając spływać jej po ciele. Oparł czoło o śliskie płytki, wzdychając głęboko. Woda powolutku stawała się coraz cieplejsza. Jej szum nie był w stanie zagłuszyć odbijającego się echem w jego głowie niskiego głosu korepetytora, oznajmiającego spokojnie zaskakującą informację, która z niezrozumiałego powodu podniosła Watsonowi ciśnienie. Zamknął oczy i zwrócił twarz w stronę lecącej z prysznica wody. Ciepłe już strużki spływały po jasnych włosach, rozpraszając zmęczenie. Zaklął pod nosem, mocniej zaciskając powieki. Nie wiedział czemu, ale nie potrafił odgonić z głowy obrazu nagiego Holmesa rozłożonego na łóżku. Jego lekko zamroczony procentami umysł postanowił zapędzić się zdecydowanie za daleko, przekraczając granicę, którą wyznaczały standardy przyzwoitości i koleżeństwa. Nigdy w życiu nie zdążyło mu się wyobrazić sobie któregokolwiek z kolegów nago, mimo że przeżył niejedną imprezę, a paradujących bez gatek kumpli z drużyny zdarzało mu się oglądać dość często. Przejechał dłonią po twarzy, starając się skupić na niedawnym meczu. Oderwał w końcu myśli od wyimaginowanego obrazu Sherlocka i zaczął analizować przebieg spotkania. Kiedy doszedł do wniosku, że należałoby uszczelnić obronę w środkowej strefie - w międzyczasie kończąc prysznic - z pokoju dobiegł go rumor. Wiedziony złym przeczuciem, wciągnął szybko spodnie od piżamy i wpadł do sypialni, z której rozbrzmiał hałas. Przebiegł wzrokiem po łóżku, na którym ostatni raz widział Holmesa, ale bruneta już tam nie było.

– Sherlock? – zawołał, obchodząc łóżko.

Po drugiej stronie usłyszał krótkie stęknięcie niezadowolenia, a po chwili zza zaściełanego jasnobłękitną kołdrą materaca wyłoniła się burza ciemnych loków. Watson odgarnął do tyłu mokre włosy i przeszedł na drugą stronę pokoju. Przystanął, wlepiając wzrok w Sherlocka siłującego się z nogawką spodni, a dokładniej rzec biorąc, skupiając spojrzenie na wypiętych w jego kierunku pośladkach przyjaciela, które okalały czarne, dobrze dopasowane bokserki. Brunet wyswobodził wreszcie jedną nogę ze zmiętolonego materiału, wzdychając przy tym z irytacją, ale chwila triumfu nie trwała długo. Nim zdołał całkowicie podnieść się z podłogi, ponownie się zachwiał i wylądował wszystkimi kończynami na zimnym parkiecie.

Nie wiele myśląc, John chwycił go pod pachy i podniósł. Przyjaciel nie stał zbyt stabilnie, więc jak najszybciej posadził go na łóżku. Holmes zmarszczył nerwowo brwi, potrząsając lewą nogą, która była wciąż zaplątana w jeansy.

– Głupie spodnie – burknął pod nosem, przez cały czas jakby zupełnie ignorując obecność Watsona.

Blondyn zaśmiał się cicho, obserwując zirytowanego korepetytora.

– Coś ci kiepsko idzie – odezwał się, wskazując na ciągle zapiętą koszulę.

– Nie mogę – jęknął, machnąwszy w rezygnacji rękami. – To jest zbyt męczące – dodał, spuszczając głowę i wlepiając wzrok w guziki na wysokości klatki piersiowej.

– Męczące mówisz – zachichotał John. – Trzeba było założyć coś bardziej praktycznego od tej markowej koszuli, strojnisiu.

– Ja wcale nie... – zaczął w proteście, ale John przerwał mu, uśmiechając się szeroko.

– Może i nie jestem mistrzem obserwacji, ale mam siostrę, i chcąc nie chcąc, rozróżniam niektóre marki ubrań. – Przybliżył się, stając naprzeciwko wpatrzonego w swoją koszulę młodszego chłopaka. Zanim brunet zdążył mu odpowiedzieć, złapał za pierwszy od góry guzik, odpinając go bez problemu.

Holmes zastygł w bezruchu, obserwując jak palce Watsona sprawnie zabierają się za kolejny guzik. Jeden po drugim, konsekwentnie ku dołowi, muskając chwilami jego bladą skórę. Przy czwartym Sherlock oprzytomniał z wstępnego zaskoczenia i chwycił dłonie blondyna, powstrzymując go tym samym przed dalszym rozpinaniem koszuli.

Sherlock: Korepetycje z MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz