Tańce z gośćmi, z mężem, z każdym z Mikaelson'ów zaczynają robić się nudne.
- Można prosić?
Chciałam odpowiedzieć daj mi spokój, ale pytał Sebastian, więc się zgodziłam.
- Uroki życia w małżeństwie Ci nie służą. Jesteście po ślubie kilka godzin, a ty już jesteś nim znudzona.
- To nie prawda.. Po prostu ta suknia mnie wykańcza.
- Tylko winni się tłumaczą.
- Tłumacz to sobie jak chcesz. .. Chciałabym Cię o coś prosić - przerwałam niezręczną ciszę.
- Proś o co chcesz.
- Chodźmy na spacer.
- To jest Twoja prośba?
- Tak - nie, ale muszę stąd wyjść - dopowiedziałam mu myślali.
- W takim razie chodźmy.
Dopiero gdy odeszliśmy na odpowiednią odległość zadałam właściwe pytanie.
- Zostaniesz ojcem chrzestnym?
- Ja?
- Tak ty. Jesteś idealnym kandydatem, według mnie. Jeśli będzie trzeba zabierzesz dzieci i schowasz je przed tą okropny rodziną.
- Skoro Mikaelson'owie. ..
- Nie, nie.. Oni są cudowni, ale Morgenstern'owie, a w zasadzie Morningstar'owie.. Dobrze się kryją, ale ja wiem że to tylko gra, w której według nich przegram.
- Więc dlaczego zgodziłaś się na tą maskaradę? Nie łatwiej byłoby ich wszystkich zabić? Chętnie pomogę.
- Gdyby to było takie proste. Sam szatan ich chroni..
- Zmienili nazwisko, to jak wyrzeczenie się.
- Nadal należą do kościoła. Więc szatan ich uratuje.
- W taki razie o naszej rozmowie też się dowiedzą.
- Aż tak ich nie lubi.. A jeśli nawet, chroni nas zaklęcie, wszystko co dzieje się w posiadłości zostaje w posiadłości.
- Jesteś poza. .
- Na dzisiejszy dzień zaklęcie zostało poszerzone.
- No chyba że tak.
- W takim razie zgadzasz się?
- A kto będzie matką chrzestną? Ładna jakaś?
- Tego jeszcze nie zdecydowałam, ale Kyle nie może się o tym dowiedzieć.
- Zrozumiano.
Powiedział i zniknął. Pobiegł chyba do lasu, totalnie nie wiem dlaczego.
- Witaj - nagle usłyszałam damski głos za plecami.
- Kim jesteś? -gwałtownie odkręciłam się w jej stronę.
- Nie wiesz kim jestem?
Nie.. To nie ona..
- To ty nawiedzasz mnie w snach?
- Tak to ja. Szukam cię już prawie dwa miesiące i w końcu cię znalazłam.
- Kim jesteś?
- Nadal nie rozumiesz?
- Jakoś nie specjalnie..
- Oj głupia ty.. Głupiutka..
- Czego ode mnie chcesz?
- Ciebie. Mało to możliwe ale w końcu jesteś dzieckiem Niklausa, po porodzie twój mąż otrzyma jedno dziecko a ja zabiorę cię z pierworodnym.
- Nie wiem kto cię informował, ale na pewno poinformował cię źle. Powiedz w końcu kim jesteś?
- Jestem Dahlia. Starsza siostra Ester - kim jest Ester? - Jestem najpotężniejszą wiedźmą!
Urwała się z choinki.
- W takim razie Twoja magia tu nie zadziała.
- Zdziwisz się, jestem najpotężniejszą czarownicą, jaka chodzi po tym świecie!
- Gdybyś była najpotężniejsza na pewno bym o tobie usłyszała.
- A gdzie jest twój przyjaciel?
- Co zrobiłaś Sebastianowi?
- Jeszcze nic, ale jeśli ze mną nie pójdziesz to zginiesz.
- Carla! - w naszą stronę biegł Finn. - Nie ufaj jej! Pod żadnym pozorem.
- Taką miałam umowę z waszą matką - oderwała się do Finna. - Z każdego pokolenia, pierworodne dziecie należy do mnie!
- Carla nie jest córką żadnego z nas!
- Przecież widziałam że Niklaus ma córkę!
- Coś musiało ci się przewidzieć, wampir nie może mieć dzieci.
- W takim razie dlaczego należy do waszej rodziny, a w jej ciele płynie krew Mikaelsonów?
- Nie ważne dlaczego! Ważne jest to że ciebie tu nie powinno być -wtrąciłam się w ich wymianę zdań.
I rozpętała się wojna, a gdy dwie silne czarownice walczą na życie albo śmierć szybko się to nie kończy.
Nie miałam z czego czy kogo czerpać mocy, a ta cała Dahlia jest naprawdę silną wiedźmą więc zaczełam tracić siły i byłam już bliska poddania się jej, gdy nagle poczułam silny przypływ mocy, ale nie zdążyłam jej dobrze wykorzystać bo w jakiś sposób zostałam przeniesiona w inne nieznane mi miejsce.
CZYTASZ
Carla Nikol Mikaelson | zakończone |
VampireCzęść z was zna już moją przyszywaną rodzinę. Pierwotnych. Tak tych samych Mikaelson'ów. Nadeszła pora żeby wszyscy poznali mnie. 'jeśli chcesz odejść to możesz, ale ja i tak Cię nie zapomnę' ~ Carla.