Kol szybkim ruchem złapał mnie i wbił się w moją szyję. Zachowywał się jakby nigdy mnie nie poznał. Był brutalny i nie reagował na mój krzyk. Zaczełam czuć że ucieka ze mnie życie. Zerwałam bransoletkę która łączyła mnie z Sebastianem, mam nadzieję że to zadziała i się pojawi. Gdyby jednak się nie zjawił ostatnimi siłami telepatycznie przekazałam mu wiadomość, mam tylko nadzieję że jego przyjaźń nie jest kłamstwem.
Nagle ktoś pewnym ruchem oderwał mnie od Kol'a, nie wiem kto to był, na pewno wampir bo nim całkowicie straciłam przytomność zdążył podać mi trochę swojej krwi.Niklaus
Siedzieliśmy sobie spokojnie przy stole popijając burbon, gdy nagle usłyszeliśmy przeraźliwe krzyki. Krzyki Carli, które dobiegały z podziemi.
Znalazła go.
Zerwaliśmy się, pobiegłem od razu w tamto miejsce. Za późno Carla leżała już martwa na ziemi.
- Ty pojebany niedouczony gówniarzy! Co ty zrobiłeś?
- Co ja zrobiłem? To ty mnie tu zamknęłeś!
- Zabiłeś Carle!
- Zasłużyła.
- Coś ty zrobił?! Ona cię kochała! - Rebekha do nas dołączyła.
- Gdyby kochała to by szukała.
Elijah bez słowa pojawił się i zniknął z ciałem Carli.
- Przynieś nóż - usłyszeliśmy z góry.
- Dzieci! - przypomniała sobie Rebekha. - Niklaus bądź brutalny - przed wyjściem chwyciła leżący na ziemi sztylet.
- Carla była w ciąży? - Kol wybiegł.
Jeszcze dorwe tego potwora.
Dołączyłem do reszty rodzeństwa, którzy stali nad ciałek martwej Carli ze sztyletem.
- Rebekha masz wprawę.
- Gdzie jest Kol? -zapytał Kyle. - To przez niego moje dzieci nie będą miały matki.
- Jak zaraz ich nie wyjmiemy to nawet dzieci nie będzie, dajcie mi ten sztylet - powiedział spokojnie Finn.
Po chwili Finn z rozciętego brzucha wyją pierwsze dziecko.
- Syn - Rebekha przecięła pępowine i wyjeła drugie dziecko.
- Córka.
- Żyją...
- Mogę zostać z nią sam? - zapytał Kyle.
- To my zadzwonimy po lekarza i zajmniemy się dziećmi, nie śpiesz się - rozporządziła Bekha.Kilka tygodni wcześniej
Sebastian..Moje życie jest zbyt monotonne, w kółko szukam tego przeklętego Siliasa. Chyba pora to zakończyć i wybrać się do Mikaelsonów bo już niedługo do dnia rozwiązania.
Biedna Carla taka młoda a już wylądowała z dwójką dzieci i mężem, a mogła być z nią dobra zabawa.
Skoro Carla wydaje się być dobrym towarzyszem do zabawy, to może mieszkańcy nowego Orleanu też tacy są.Podróż do Luizjany była dobrym pomysłem. A Trixi jest bardziej rozrywkową dziewczynką niż myślałem. Zbuntowała się i uciekła ojcu. Spodziewał się ktoś tego? Ta poukładana dziewczynka coraz bardziej zaskakuje.
- Może wybierzemy się do Nowego Jorku? - zaproponowała którejś nocy Bea.
- Ale po drodze wystąpimy do każdego baru.Jak powiedziałem tak też się stało, biegaliśmy z pabu do pabu, z drinka na drinka. Spać nie chodziliśmy do łóżka szliśmy tylko po jedno.
Aż pewnego dnia podczas popijania drinka poczułem coś dziwnego. Przyciąganie, jakby się rozdwajał i wtedy usłyszałem jej głos.
'Dzieci, Trixi, Kol' w kółko powtarzała to samo, aż w końcu przestałem z tym walczyć i przeniosłem się do miejsca, z którego wołała mnie Carla.
Zastała mnie makabryczna scena jak z horroru, tak widuje takie na co dzień, ale tego się nie spodziewałem.
Od początku skurwysyna nie lubiłem. Po pierwszym szoku odciągnęłem Carle od pierwotnego i podałem jej swoją krew.
Chciałem z powrotem wbić mu sztylet w jego zimne i puste serce, ale nie dałem rady bo coś sprawiło że ponownie wróciłem do Trix.
- Co to było?
- Carla ma kłopoty. Potrzebuje nas.Jeszcze tego samego dnia dotarliśmy do wielkiej posiadłości pierwotnych.
- Gdzie Carla? -weszliśmy do domu bez zapowiedzi.
- I ten pierdolony... - nie skończyłem.
- Kol'a szukają Finn i Niklaus. A kto was tu zapraszał?
- Carla. Gdzie ona jest?
- Rebekah ściera krew z jej ciała, a Kyle próbuje podejść do dzieci.
- Przecież ona powinna żyć, nic nie rozumiem, Bea idź pilnować dzieci nikt nie może ich wynieść - zarządziłem i ruszyłem w stronę schodów. - Jest..
- W swoim pokoju i dlaczego powinna żyć?
Nie odpowiedziałem.
- Sebastian - przywitała mnie Rebekah.
- Od początku jej mówiłem że nie można wam ufać. Przynieś mi moździerz, urtica dioica i wysuszone czarne róże.
- Skąd ja mam wziąć wysuszoną czarną róże?
- Nie wiem może wyczaruj. Idź po resztę róże wyczaruje.
Sam dałem jej bukiet z czarnych róż i kazałem go wysuszyć.
- Carla! Cholera! Gdzie ty to schowałaś? I dlaczego moja krew nie działa? Powinnaś już żyć.. - przypomniało mi się że jestem w domu wampirów więc się wyciszyłem.
Garderoba! Tam musi być! Jest jakieś duże pudło i uwaga czy są w nim kwiaty? Są!
- Carla uratuje cię, muszę to zrobić. Jestem Ci to winien.
- Co mam zrobić teraz? - zapytała pierwotna.
- Masz wszystko? To mi daj. .. Jakiś nóż posiadasz? - zapytałem gdy wszystko utarłem na pył.
- Kiedy podałeś jej swoją krew? - w końcu zapytała podając sztylet.
- Gdy mnie wezwała - rozcięłem dłoń i spuściłem krew do moździerza.
- Jak?
- Jest silniejsza niż myślicie. Masz podawaj jej to małymi, bardzo małymi łykami. Za max dwadzieścia cztery godziny powinna znowu być żywa.
- Skąd ty to wiesz? I gdzie idziesz?
- Dużo podróżowałem i muszę coś załatwić. Ratowanie młodej jest sprawą życia i śmierci, ale Carla powierzyła mi ważniejsze zadanie, więc powiedzmy że ci ufam i to ciebie z tym zostawię.
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w poszukiwaniu Trixie i bliźniaków.
- Jakie potwory - powiedziałem na ich widok.
- Słodkie dzieci o co ci chodzi? - zdziwiła się Bea.
- Co za dużo to nie zdrowo. Pamiętasz co ci mówiłem? Gdzie Kyle?
- Wyszedł bez słowa.
- Elijah?
- Nie mam pojęcia.
Okej.... Podniosłem jedno z dzieci.
- Czekaj - Bea wyjęła mi je, owinęła w koc i dała z powrotem.
To samo zrobiła z drugim dzieckiem i razem ulotniliśmy się z willi Mikaelson'ów.
Jeśli Carla się nie wybudzi, muszę spełnić jej ostatnią wolę.
- Daleko jeszcze do tej kaplicy? Gdybym wiedziała że jest tak zimno to lepiej bym je ubrała, przecież one zaraz zamarzną.
- Już prawie jesteśmy, jeszcze kilka metrów.
W końcu dotarliśmy do drewnianej kaplicy.
- I ty myślisz że ksiądz o tej porze będzie w kościele?
- W kościele nie, ale w domu tak. Potrzymaj... Właśnie jak oni się nazywają?
- Dziewczynka Darcy, a chłopiec...
- Coś wymyśle.
Zapukałem grzecznie w okno, a potem w drzwi.
- Niech będzie pochwalony.
- Na wieki wieków - odpowiedział zaspany. - Co was sprowadza o tej porze?
- Potrzebujemy chrztu.
- To w dzień przyjdźcie.
- W dzień będzie to nie możliwe. To dzieci Carli.
- Od tego było zacząć. Dajcie mi chwilę.
Chyba młoda coś z nim rozmawiała. Jestem ciekawa czy poinformowała go jakie nazwisko będą miały te potwory.
- Jestem gotowy, chodźmy do kaplicy.
Po wejściu Bea swoją mocą zapaliła świece oświetlając ołtarz.
- Nie przedłużając podejdźmy do chrzcielnicy.
- Jak ksiądz ma na imię? - zapytałem przed najważniejszym.
- River.
- Oryginalnie...
- A jak nazywa się ten młodzieniec?
- Riven - tak to imię do niego pasuje aż go polubiłem.
- W takim razie. Riven'ie, ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Darcy - wypowiedziała Bea i przesunęła dziecko bliżej kapłana.
- Darcy, ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Teraz w piszmy ich imiona do księgi i wypisze akt chrztu.
- Amen - odpowiedziałem, na znam wdzięczności, zgody i zadowolenia z wykonania zadania.
- Księga jest w domu, chodźcie ze mną.
Ciekawe czy on jest świadom tego że jestem wampirem? Mam nadzieję że rozumie wszystko i ładnie mnie zaprosi do środka.
Gdy River zamknął drzwi kaplicy, Bea zgasiła świece i zapaliła te w domu pomimo że jej jeszcze tam nie było.
Otworzył drzwi, wszedł pierwszy, za nim Bea no i zostałem ja.
- Ehem..
- Czyli intuicja mnie nie zawiodła, jesteś wampirem, ale Carla ci ufa więc ja też, zapraszam.
- Dziękuję.
- Napijecie się czegoś?
- Dziękujemy, ale może innym razem - odpowiedziała grzecznie Trixie.
- Ty wpisz ich tutaj, a ja zacznę wypisywać akty - powierzył mi zadanie.
No więc tak. Ehh.. Zaraz nazwisko upadłego anioła znajdzie się w świętej księdze, już wyczuwam skandal.
Dobra miejmy to za sobą.
𝓡𝓲𝓿𝓮𝓷 𝓣𝓱𝓮𝓸 𝓕𝓻𝓮𝓭𝓭𝓲𝓮 𝓜𝓲𝓴𝓪𝓮𝓵𝓼𝓸𝓷-𝓜𝓸𝓻𝓷𝓲𝓷𝓰𝓼𝓽𝓪𝓻
𝓓𝓪𝓻𝓬𝔂 𝓜𝓸𝓻𝓽𝓲𝓬𝓲𝓪 𝓛𝓸𝓻𝓲 𝓜𝓲𝓴𝓪𝓮𝓵𝓼𝓸𝓷-𝓜𝓸𝓻𝓷𝓲𝓷𝓰𝓼𝓽𝓪𝓻Rozmawiałem kiedyś z Carlą o imionach i mówiłaś że mniej więcej tak by nazwała dzieci, mam nadzieję że dalej jej się podobają.
- Jakie nazwisko wpisać na akcie?
- Mikaelson-Morningstar - odpowiedziałem szybko i zobaczyłem to przerażenie w jego oczach.
- Są potomkami samego Lucyfera?
- Jakoś tak wyszło, ale to że mają takie nazwisko nie przekreśla możliwości ich wiary, podobno każdy może wierzyć - dobra chyba ochłonął.
- Masz rację, masz rację.. Albo nie.. Są już ochrzczone, czasu nie cofnę. Ochrzciłem potomków szatana, Pan mi nie wybaczy - mruczał pod nosem.Carla
Złapałam powietrze, otworzyłam oczy, ponownie wróciłam do świata żywych. Jednak nie czuje przymusu do zabijania, może jednak nadal jestem po drugiej stronie?
CZYTASZ
Carla Nikol Mikaelson | zakończone |
VampirosCzęść z was zna już moją przyszywaną rodzinę. Pierwotnych. Tak tych samych Mikaelson'ów. Nadeszła pora żeby wszyscy poznali mnie. 'jeśli chcesz odejść to możesz, ale ja i tak Cię nie zapomnę' ~ Carla.