20. Carla

393 14 0
                                    

I dożyliśmy dnia ślubu. Co może się wydarzyć? Nie wiem, na przykład może zjawić się nie proszony gość. Wszystko było by w porządku gdyby to był zwykły gość, ale nie to może być sam Michael. O ślubie słyszał już chyba każdy członek nadprzyrodzonego świata oraz pół Ameryki. Tak to już niestety jest gdy dwa najpotężniejsze rody, można powiedzieć że przywódcy swojego gatunku, postanawiają połączyć swoje jakże cudowne rodziny, poprzez ślub ich najmłodszych członków. Taki już niestety mój los. 
Co najlepsze lub najgorsze od kilku dni mam na zmiany koszmary z Michaelem i jakąś kobietą, ma na sobie czarna pelerynę, a kaptur przysłania jej twarz. Jedno i drugie próbuje mnie zabić, zawsze osobno i wygrywam, ale co jeśli Michael znalazł kogoś do pomocy i zaatakują razem? Wtedy może być ciężko z wygraniem. Pamiętajmy że to tylko wytwory mojej pokręconej wyobraźni. A co jeśli nie? Na pewno tak. 
- Pora wstawać ! Dziś twój wielki dzień - do pokoju weszła Rebekh'a i odsłoniła zasłony.
- Dla kogo wielki dla tego wielki. Szkoda, że ktoś inny nie może urodzić za mnie dzieci.
- Nie mówimy teraz o porodzie tylko o ślubie - odpowiedziała wpatrując się w coś za oknem. - Przyjechali goście z Luizjany.
- W takim razie wstaje.
Służka pomogła mi się ubrać w luźną sukienkę i zeszłą do reszty Michaelson'ów przywitać gości.
- Carla - usłyszałam głos Trixi gdy schodziłam po schodach. - Bardzo cię przepraszam za tamto. Zmusiły nas. Dobrze, że się ich pozbyliście.
- Córka mówi prawdę. Przepraszamy za zamieszanie, jakie wywołał nasz sabat. Oczywiście jesteście mile widziani w Nowym Orleanie. Wasza posiadłość cały czas na was czeka. Pani Elizavieta śle najlepsze życzenia.
- Dziękujemy - odpowiedział za wszystkich Elijah. 
- Miło was widzieć - dodałam. - Trixi możemy porozmawiać?
- Oczywiście, że tak.
- W takim razie przepraszamy szanowne towarzystwo. 

Razem wyszłyśmy do ogrodu i dopiero tam zaczęłyśmy rozmowę.
- Trixi..
- Przepraszam.
- Nie to miałam na myśli. Chciałabym żebyś została drugą druhną. 
- To dla mnie zaszczyt. 
- Miałam nadzieję, że się zgodzisz, suknia czeka na ciebie w jednym z pokoi. A co zmieniło się w Nowym Orleanie? 
- Wampiry nie czują się już tak pewnie, a wilkołaki przedłużyły z nami rozejm więc prawie po staremu. Brakuje krwawych rządów Mikaelson'ów. A kto jest twoim wybrankiem?
- Ta informacja nie dotarła do was?
- Dotarła.. Jest bardzo demoniczny?
- Nie, chyba ja jestem bardziej. 
- Przypomnisz mi o której zaczyna się ceremonia?
- Za trzy godziny.
- I jeszcze nie zaczęłaś się szykować?
- Jak widać. 
- Piękny ogród.
- Zaraz zobaczysz miejsce przysięgi. 
- W ogrodzie?
- Tak, ale tylko przysięga będzie w ogrodzie.
- Dlaczego? Jeśli mogę wiedzieć?
- Nie jest najcieplej, a wieczorem może być nawet zimno.
- O tym nie pomyślałam.
- Tak samo jak Rebekh'a, proponując to miejsce. Zapomniała że ja i większość gości będzie odczuwać zimno. Za tą bramą znajduje się miejsce kolejnego etapu mojego życia.
Przeszliśmy przez różany tunel i ujrzałyśmy:

Przeszliśmy przez różany tunel i ujrzałyśmy:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przynajmniej jedno mi się udało. 

Dwie godziny później w posiadłości i po ogrodzie plątała się ponad setka gości. Znam może dwudziestu. A nie ma jeszcze znajomych i rodziny Morgenstern. Zapowiada się udana noc. Kyle przyjedzie chwilę przed rozpoczęciem ceremonii. Właściwie jego przyjazd to będzie początek. Mam jeszcze godzinę żeby wybrać osobę która poprowadzi mnie do ołtarza. Finn powiedział, że jemu ten zaszczyt nie jest potrzebny. Więc został mi Elijah i Niklaus. Chociaż po co wybierać pójdę sama. Tak to jest najlepszy pomysł, ale wypowiem go nagłos w ostatniej chwili, by nikogo nie zdenerwować. 
- Nie myśl tak dużo - przerwała Bekha. - Bo jeszcze się rozmyślisz.
- Nie wiem kto wtedy stał by pierwszy w kolejce.
- Kyle już jedzie - powiedziała zdziwionym głosem wampirzyca.
- Pomylił godziny? - zapytała Trixi.
- Albo to on się rozmyślił - odpowiedziałam.
- Zaraz się wszystkiego dowiem, a ty skończ się ubierać. 
Równo z jej powrotem, garderobiana kończyła dopinać moją sukienkę. Stałam tyłem do wejścia, ale skoro nikt nie krzyczy to wszystko jest w porządku.
- Pomylił się - przemówiła po chwili. - Zaraz przyjdzie Isabel. Jednak dobrze, że wcześniej zaczęłyśmy się szykować. 
- Goście już się schodzą do ogrodu - od pokoju weszła Isabel. - Witajcie.
- Twoją rolę przejęła Trixi, jesteś trzecią druhną - jakoś nie zbyt przypadła mi do gustu tak kuzynka. - Belatrix poznaj Isabel, Isabel to Belatrix. 
Lekko zszokowana tym co powiedziała uściskała dłoń Trixi.
- Mam złe wieści - do pokoju wszedł uśmiechnięty Nik.
- Może byś pukał - zdenerwowała się Rebekh'a.
- Co takiego? - zapytałam.
- Pastor zmarł chwile temu.
Wstałam wkurzona i podeszłam do niego.
- Kto to zrobił, zabije bez zawahania.
- Zmarł z przyczyn naturalnych - za Niklaus'em stanął Finn.
- Kto udzieli mi ślubu?
- Ogłaszam naradę rodzinną. Teraz w tym pokoju. Niech służki wyjdą - zrobiły co kazał. - A wy co tu jeszcze robicie? Wiecie co znaczy narada rodzinna?
Trixi i Isabel wyszły, a na ich miejsce wszedł Nik, Finn i po sekundzie Elijah. 
- Czy ktoś z obecnych może udzielać sakramentu ślubu?
- Piękna suknia - powiedział Nik.
- Kol mógł - odpowiedział Elijah.
- Z obecnych.
- Ja - odpowiedział zszokowany bardziej niż my Niklaus.
- Ty? - jednak to wampirzyca była bardziej zszokowana.
- Tak ja, kilkanaście dekad temu zrobiłem kurs czy cokolwiek to było, nie byłe trzeźwy, ale byłem z Kol'em. Duże rzeczy robiliśmy wtedy razem.
- Dobra kończ tą niekończącą się wypowiedź. Zakładaj strój pastora i leć za ołtarz, tylko wcześniej weź papiery. 
- Już tam są.
- A no tak. 
- Wracajmy do swoich zajęć. Możemy już zaczynać? - spojrzałam na Rebekh'e.
- Tak.
- W takim razie Niklaus leć za ołtarz, Finn każ zacząć grać orkiestrze, a Elijah poprowadzi mnie do ołtarza. 
- Przedstawienia czas start - powiedział Niklaus.
- Wszystkich gości których jeszcze nie ma w ogrodzie prosiłbym o odłożenie kieliszków z szampanem na tace i udanie się właśnie tam.

Wyszłam z pokoju gdy w posiadłości została tylko służba. Ukrywam moją śnieżnobiałą suknie do ostatnie chwili. Nie ukrywam jej z powodu tradycji tylko dlatego że złamałam panująca modę. Nie podoba mi się poszerzanie bioder, a moim krawcowym nie podobał się mój pomysł, no ale cóż to mój ślub. A krawcowe zmieniałam kilkanaście razy. W końcu powstała suknia która mi się śniła. Zabudowana koronkowa góra z długim rękawem, podobno nawet pasuję do tych czasów, ale luźny, swobodnie opadający na ziemię dół już mniej. Tym bardziej że nie zakrywa ciążowego brzuszka. Może zostanę skrytykowana, ale po co ukrywać coś co za jakieś cztery miesiące będzie nie do ukrycia? 

Carla Nikol Mikaelson | zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz