To moja wina. Wszystko jest moją winą. To ja pozwoliłem Kol'owi tu przyjechać. To przezemnie Kol napoił Carle krwią. Gdybym nie pozwolił nie musiałbym go teraz szukać, ale pozwoliłem. Teraz trzeba wziąć na barki swoje błędy. Mam nadzieję, że Carla dowie się czegoś, bo jeśli nie to nie mamy nawet punktu zaczepienia.
Po kilku godzinach Carla wróciła do posiadłości.
- Wiesz coś?
- Tak.
- Więc mów.
- Będą na cmentarzu zauważyła, że nie ma większości silnych czarownic i czarowników, więc zapytałam się gdzie oni się podziali i....
- Mów dalej.
- I po dłuższym zastanowieniu i zawahaniu ojciec Trixi powiedział, że pojechali za miasto się szkolić - mówiąc to ruszyła w stronę schodów.
- To nam za bardzo nie pomaga.
- Wiedziałam o tym, dlatego też dalej drążyłam temat. Pół żartem, pół serio, ale dopytywałam i w taki sposób, pewna osoba wygadał się, że ćwiczą w ruinach gdzieś po za miastem - szła dalej w stronę pokoju z rupieciami, dalej tłumacząc.
I wtedy zrozumiałam, gdzie idzie wyprzedziłem i z wampirzą prędkością wszedł do pokoju, znalazłem mapę okolicy i rozłożyłem na stole. Gdy Carla weszła do pomieszczenia, zdążyłem zaznaczyć już kilka pobliskich ruin.
- W pobliżu nie ma ich zbyt wiele.
- Dokładnie, a te tutaj - pokazała na mapie. - Są w lesie, o którym krążą plotki rozpuszczone przez czarownice.
- Dlatego tam też teraz pójdę.
- Sam?
- Nie będę cię narażał.
- Zapomniałam.. Mikaelson'owie zawsze się tak zachowują.. - spojrzałem na nią pytająco. - A ty chyba zapomniałeś, że ja też jestem Mikaelson'em, nie do końca, ale jednak jestem, a Mikaelson'owie zawsze robią po swojemu, dlatego jeśli chcesz mieć przewagę powinniśmy współpracować.
- Masz trochę racji, a więc jakie masz propozycje?
- Powinniśmy pójść tam pod wieczór. Znajdziemy ich i poprosimy o zwrócenie Kol'a.
- Pora wieczorna jest odpowiednia, ale do reszty nie mogę się zgodzić.
- Więc jaki jest Twój plan?
- Gdy będzie pewne, że oni tam są, wejdę pierwszy i spróbuję negocjacji, jeśli coś pójdzie nie tak, i tu wchodzisz ty, zaczniemy plan B.
- Kontynuuj.
- Plan B w czterech słowach to: po trupach do celu.
- Myślałam, że nie chcesz zabijać.
- Gdy chodzi o rodzinę nie patrze na ofiary.
- W takim razie do wieczora siedzimy cicho.Do zachodu słońca kilka razy omówiliśmy różne scenariusze, a gdy słońce zaszło za horyzont i mieliśmy już ruszać Carla miała do mnie dziwną prośbę.
- Daj mi krew - w zasadzie to zażądała.
- Dlaczego?
- Tak, gdyby liter w alfabecie się skończyły i trzeba by było improwizować.
- Wolisz zostać wampirem niż umrzeć - podsumowałem.
- Dokładnie, dlatego dasz mi swoją krew.
- Jesteś pewna, że chce tego samego?
- Jako wampir przydam się bardziej niż jako zmarły.
- A jako czarownica przydasz się najbardziej.
- Po prostu daj mi tą krew.
- Nie możesz umrzeć.
- Mam walczyć do końca.
I dałem jej krew. Wybiła jej bardzo dużo i w przyśpieszonym tempie dotarliśmy do lasu, w którym znajdują się ruiny.
- Słyszę ich.
- A ja czuję ich moc. Są silni. Łatwo się nie poddadzą.
- Zapowiada się długa noc.
- Długa i ciekawa.
- Schowaj go gdzieś - dałem jej sztylet.
- Mam już jeden, ale drugi nie będzie przeszkadzał - odpowiedziała i przymocowała do drugiej nogi.
- Schowaj się ktoś idzie w naszą stronę.
Cofnęła się a ja złapałem czarownika.
- Gdzie jest Kol? - od razu przeszłem do rzeczy.
Niestety on zaczą atakować mnie siłą umusłu. Znowu ten okropny ból. Powinnienem się już na niego uodpornić.
Zza drzew wyszła Carla.
Liście z ziemi zaczęły się unosić, a wiotkie drzewa miotać, tworząc w ten sposób wiatr.
Zaczełastrawać czarownikowi taki bół, że aż upadł na kolana. Podniosłem się z ziemi i stręciłem mu kark. Carla opadła z sił.
- Już wiedzą, że jeden z nich nie żyje, a natura i duchy nie chcą ze mną współpracować - wytłumaczyła.
- Ale dasz radę?
- Będę się starała.
- To tak na wszelki wypadek i zaczynamy plan C - ugryzłem się w nadgarstek i przystawiłem do jej ust, piję już jak wampir. - Muszę już iść wejdź chwilę później.
Dodałem gdy skończyła pić, na co kiwneła tylko głową.
Przed wejściem do ruin - jaskini, stało kilku kolejnych natprzyrodzonych istot, które ponownie zaczęły mnie torturować.
Na szczęście jak wcześniej zjawiła się Carla.
Skupieni na torturowaniu mnie nie zauważyli jej pojawienia się. Zorientolali się gdy dwójka z czwórki leżała martwa.
Wtedy jeden kontynuował tortury, a drugi zaczą walczyć z młodą.
Jak się spodziewałem, Carla wygrała, a z budynku wyleciała konejna dwójka.
Otatayecznie cała szóstka leżała martwa, a my byliśmywe brudni we krwi.
- Well, well, well..
- Chcieliśmy spokojnie porozmawiać, ale wy chyba mieliście inny plan.
- Szkoda zmarłych, ale mieli was tylko osłabić, a ich śmierć wzmocniła nas.
- To się zaraz okaże - wtrąciła zła Carla.
- Spokojnie, chcemy tylko odzyskać brata.
- Niestety to jest nie możliwe.
- Czyli mieliśmy rację i jest tutaj.
- Jest, ale już stąd nie wyjdzie.
-To się jeszcze okaże - Carla zaczęła mówić pod nosem zaklęcie, które przez chwilę zaczęło sprawiać ból naszej współrozmówczyni.
Jednak pozostałem czarownice, zaczęły atakować młodą.
- Stop! Wystarczy! Odejdziemy! - przestały.
- Pozwulcie mi chociaż go zobaczyć - ledwo powiedziała Carla.
- Niby dlaczego miałybyśmy ci na to pozwolić?
- Skoro już stąd nie wyjdzie to chciałabym się pożegnać.. Sama was nie pokonam, a Elijah nie może wejść.
- Masz pięć minut.
CZYTASZ
Carla Nikol Mikaelson | zakończone |
VampirCzęść z was zna już moją przyszywaną rodzinę. Pierwotnych. Tak tych samych Mikaelson'ów. Nadeszła pora żeby wszyscy poznali mnie. 'jeśli chcesz odejść to możesz, ale ja i tak Cię nie zapomnę' ~ Carla.