14. Kol/Rebekah

849 24 0
                                    

- Połużcie się tu - powiedziała czarownica, wskasując na okrąg. - Naznacz ich - rozkazała innej.
Wiedźma najpierw kazała nam wypić coś dziwnego, a następnie narysowała coś na czole.
Przez chwilę słyszałem zaklęcie, słowo w słowo, aż w końcu zapadłem w sen. Sen.. koszmar.
Ponure miejsce pełne krzyków i innych potwornych rzeczy, a myślałem, że to ja jestem przerażający. Jeśli tu jest Carla to ja nie wiem czy ona wróci.
Kol skup się gdzie ona może być.
Gdzie może być szesnastoletnia czarownica? Na pewno w ponórym lesie razem z innymi martwymi nadludźmi.
Szedłem tak przed siebie i wpadłem na pomyśl zawołania jej.
- Carla! Carla? Carla! Nikol! CNM! Ktokolwiek?
- Ciszej - odpowiedział mi jakiś ponurak. - Pozwól umrzeć w spokoju.
- Kol? - zza drzew wyłoniła się młoda czarownica.
- Carla - ruszyłem w jej stronę z ogromną prędkością, z taką że nie wychamowałem przed nią.
- Co ty tu robisz?
- Mógłbym zapytać o to samo.
- Jak się tu znalazłeś?
- W ten sam sposób co ty.
- Naraziłeś się sabatowi czarownic, który postanowił uwięcić Cię po drugiej stronie z wampirami?
- A tu są tylko wampiry?
- I ja.
- Musisz wrócić.
- Powiedziałaś to tak jakbym o tym nie wiedziała.. W każdym bądź razie nie wiem jak. Musiałaby znać zaklęcie, potem wypowiedzieć je od tyłu czy jakoś tak.
- Moge wam pomóc - wtrącił się ktoś.
- Jak? - spytała Carla.
- Znam sposób by stąd uciec, ale wcześniej liczę na przysługę.
- Jaką? - zapytałem.
- Pewna czarownica wysuszyła moje ciało z krwi, wzamiaj za pomoc wam, wy pomożecie mi.
- Okej zgadam się.
- Dlaczego mielibyśmy Ci zaufać?
- Może dlatego że nikt inny nie oferuje wam pomocy?
- Rozważymy tą propozycję.
- My mamy wieczność na podjęcie decyzji, ale jej czas w końcu się skończy. Liczę na szybką decyzję.
Nagle zacząłem czuć silny ból. Podobny do tego, w którym Nik wbija mi sztylet w serce.
- Kol co się do diabła z tobą dzieje?
- Nie mam poję...

REBEKAH

Nik i Kol leżeli nieprzytomni w okręgu, a wiedźmy syczały coś pod nosem, gdy nagle jeden i drugi zaczęli zwijać się z bólu.
- Co wy robicie? - nie przestawały. - Wystarczy! Niech wrócą! Słyszycie mnie? Chyba nie - zabiłam jedną i dopiero wtedy reszta przestała. - Co to miało być?! Grzecznie się pytam!
Stały cicho jakby ktoś zabrał im głos.
- Czego oni nie wstają? - zabiłam kojeną, gdy nie usłyszałam odpowiedzi.
- Na potrzeby zaklęcia umarli, ożyją gdy ich organizm się zregeneruje - w końcu najmłodsza z czarownic odpowiedziała.
- Ile to potrwa?
- Tyle ile zazwyczaj po wyrwaniu serca.
- I dopiero wtedy dowiem się czy udało się skontaktować z Carlą?
- Dokładnie.
- Posprzątaj tu.
Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę piwnicy po burbon, jakoś trzeba przeżyć te godziny czekania,a alkohol zawsze przyśpiesza czas.
Kolejne godziny spędziłam w salonie na popijaniu różnych trunków, aż w końcu w salonie pojawił się Elijah, którego nie było cały dzień.
Wytłumaczyłam mu co się wydarzyło, a następnie napił się ze mną i razem czekaliśmy na zmartwychwstanie rodzeństwa.

~~
Przepraszam za tak długą nieaktywność, ale miała małe kłopoty z powodów szkolnych. Niestety żyjemy w czasach w jakich żyjemy. W ostatnich dniach nie miałam nawet czasu żeby zajrzeć na wattpada, dlatego dzisiaj rozdział taki krótki, ale już czułam że to ten czas w którym muszę dodać cokolwiek.
Kończąc przeraszam i z góry dziękuję za wyrozumiałość.

Carla Nikol Mikaelson | zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz