- everybody talks - 18

2K 121 10
                                    

- Babette - Jerry warknął, wparowując do sypialni owej kobiety. Nauczycielka matematyki podskoczyła, widocznie zdziwiona wizytą Kellera. Zmarszczyła mocno brwi i zgromiła historyka wściekłym wzrokiem, jednak on pozostał niewzruszony.

- Nikt cię nie uczył, że się puka? - odwarknęła, podnosząc się z krzesła. Opuściła biurko, przy którym właśnie pracowała i zrobiła parę kroków w jego stronę. W jego obecności nie mogła się powstrzymać od złości. Za bardzo wyprowadzał ją swoim zachowaniem.

Kobieta ubrana była jedynie w szlafrok, co znaczyło, że prawdopodobnie bardzo niedawno wyszła spod prysznica. Jej krótkie czarne włosy nie były jeszcze ułożone, a na twarzy nie miała żadnego makijażu. Można by pomyśleć, że w takim wydaniu wygląda całkiem niegroźnie, jednak jej oczy wiecznie miały w sobie niebezpieczny błysk. W tamtym momencie, jej usta ściśnięte były mocno. Brwi były zmarszczone, a jej mina widocznie niezadowolona.

- Co robiłaś w bibliotece? - zapytał krzyżują ręce na piersi. - Fakt, że zostałaś odsunięta od misji znaczy, że masz w niej nie przeszkadzać - mężczyzna prychnął, obserwując Babette swoimi martwymi oczyma.

- Co ty wygadujesz... - Babette zapłakała cicho nad tymi fałszywymi oskarżeniami, przecierając zmęczoną twarz.

- Nie udawaj głupiej, obydwoje wiemy, że dobrze wiesz o czym mówię - Jerry zaśmiał się cicho, obserwując matematyczkę. - Czułem twoje perfumy w pokoju z aktami - usta mężczyzny skrzywiły się delikatnie w dziwnym uśmiechu.

- Nie wiem czyje perfumy czułeś, ale nie były one moje - kobieta westchnęła ciężko i wściekłym krokiem ruszyła do wyjścia. - Nie było mnie tam między spotkaniami - agresywnie szarpnęła za drzwi, otwierając je specjalnie dla Kellera. - A teraz wynoś się stąd...

Historyk opuścił pokój w zastanowieniu. Nie odezwał się już ani słowem, analizując całą sytuację od samego początku. Rzeczywiście nie był to zapach Babette. Nawet, gdy był teraz w jej sypialni, poczuł całkiem inny zapach. Utwierdził się w fakcie, że kobieta nie kłamie. Mimo to wyczuł damskie perfumy w pokoju z aktami. W tamtym momencie uznał, że zapach ten mógł należeć do jednej z uczennic. Baby? Może Chloe... Brandie! Mężczyzna zaśmiał się sam do siebie, kręcąc delikatnie głową. Radośnie ruszył na stołówkę, na której odbywało się właśnie śniadanie. Sytuacja niezmiernie go śmieszyła. Dzieciaki wciąż nie odpuszczały, a dla niego znaczyło to ogromną ilość zabawy. W jego głowie zrodziło się jednak jeszcze jedno pytanie... Czy wszystkie akta zostały zniszczone?

Stołówka już od dłuższego czasu zapełniona była uczniami. Większość z nich jadła radośnie, oddając się fascynującym rozmowom. Jednak jeden ze stolików spowity był w okropnej ciszy. Wszyscy siedzieli z jednoznacznie wykrzywionymi minami. Sobie nawzajem rzucali mało przyjemne spojrzenia. Baby dopiero po czasie dołączyła się do grupy. Widząc te gęstą atmosferę zmarszczyła brwi w niezadowoleniu. Przez chwilę wahała się, czy w ogóle chce zająć miejsce w tym gronie. Mimo to zasiadła obok Claudiusa, który w tym samym momencie wyprostował się przesadnie.

- Wszystko w porządku? - zapytała odkładając tackę z jedzeniem na stolik. Nikt jednak nie zapewnił jej odpowiedzi. - Zostawić was na moment, to zdążycie się pogryźć... - zauważyła, mimo wszystko w pełni spokojna. Zauważyła, że Brandie i Ivan nawet na siebie nie patrzą i siedzą po przeciwnych stronach stołu. Chloe wyglądała jakby miała ochotę zrobić krzywdę swojemu bratu. Claus za to zachowywał się na mocno spiętego. - Ktoś mógłby się do mnie odezwać? Chociaż powiedzieć, czy mogę tu w ogóle usiąść, bo czuję się bardzo niechciana - dziewczyna oburzyła się zachowaniem przyjaciół, zerkając przy tym na Korda.

- Jesteśmy po prostu trochę zmęczeni po nocnej misji... - Bradley przerwał nieprzyjemnie długo trwającą ciszę. Jedną dłoń trzymał na nodze Chloe, gładząc ją delikatnie i spokojnie. Blondynka twierdząco pokiwała głową, mimo wszystko wciąż mordując bliźniaka wzrokiem.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz