- too much - 32

577 26 9
                                    

Chloe wpatrywała się zamyślona w morze, marszcząc przy tym mocno brwi. Przestała płakać dopiero chwilę wcześniej, dlatego jej oczy były widocznie czerwone. Przez wiatr panujący na wodzie, jej poliki wyschły praktycznie momentalnie. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach, wzdychając przy tym bardzo głęboko. Claudius widząc to zachowanie podszedł do niej. Ułożył dłoń na plecach siostry, następnie po prostu ją przytulając. Nie mieli wcześniej dużo czasu na rozmowę. Musieli uciekać w zmożonym pośpiechu. Dlatego też rodzeństwo odetchnęło dopiero na statku.

- Co teraz? - zapytała blondynka, dalej osłaniając się rękoma.

- Wiem tyle, że jakoś sobie poradzimy - Claus obejmował siostrę, patrząc w wodę pustym wzrokiem. - Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia gdzie grupa Ivana zdążyła już zajść... Gdybym tylko wiedział, mógłbym się przeteleportować i przekazać im... Złe wieści - chłopak opuścił głowę.

- A jak poradzi sobie Bradley? - Chloe przetarła twarz, jednak jej wargi wciąż trzęsły się niekontrolowanie. - Jest całkiem sam... Zostawiłam go samego - wyszeptała dziewczyna, powstrzymując kolejny wybuch płaczu.

- Jest z nim Sabia - zauważył Claudius, próbując jakoś pocieszyć siostrę bliźniaczkę. - A Brad nie podda się bez walki. Dobrze wiedział jakie mogą być konsekwencje ucieczki. To on kazał ci uciekać i nie możesz się obwiniać - chłopak ścisnął mocniej Chloe.

- Czy ty nie pamiętasz do czego oni są zdolni? - blondynka zmarszczyła mocno brwi, rozwścieczona wręcz słowami brata.

- Bardzo dobrze zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział od razu na swoją obronę. - Ale znaleźliśmy się w dość nietypowej sytuacji. Wiedzą, że będziemy chcieli po niego wrócić, dlatego nie zrobią mu krzywdy - Claus zapewnił dziewczynę, która patrzyła na niego coraz łagodniej. - Obydwie strony mają teraz na siebie haka. Saveli pozwolił uciec ponad stu dwudziestu osobom, które są w stanie zdemaskować go bez problemu... Sam jest zagrożony - uśmiechnął się delikatnie licząc, że chociaż trochę poprawił samopoczucie Chloe.

- Rzeczywiście... - dziewczyna odetchnęła głęboko. - Ale skoro mamy po niego wrócić to musimy uprzedzić resztę. Czy jesteś w stanie przeteleportować nas do Inverness? Tam mamy przecież pierwszy przystanek. Prędzej czy później tam dotrą - w zamyśleniu, blondynka przygryzła mocniej swoją wargę.

- Nie ma szans... Szczerze mówiąc to jestem wyczerpany - Claudius ścisnął usta. - Z resztą to jest dwa razy dłuższa droga niż poprzednio, a nas jest więcej - chłopak przetarł swoje zmęczone oczy.

- A coś bliżej? Może dogonimy chociaż Hudsona i Baby - Chloe zerwała się z miejsca, od razu ożywając. Zdjęła z ramion plecak i zaczęła w nim bardzo energicznie grzebać. Ze środka wyciągnęła ogromną mapę Szkocji. Na niej zaznaczona była ich droga z wyspy Lewis aż do Londynu wraz z dokładnie opisanym transportem.

- Myślę, że pojadą autobusem prosto do Inverness - Kord westchnął pod nosem, przykucając obok siostry i mimo wszystko zerkając na mapę. - Złapanie ich w drodze jest praktycznie niemożliwe - chłopak zmarszczył brwi, palcem pokazując trasę z Ullapool do Inverness.

- My też musimy wsiąść w autobus - postanowiła dziewczyna, zerkając na brata pewnym wzrokiem.

- Chloe, jest nas czterdzieści siedem... Musielibyśmy się rozdzielić - Claus spojrzał na nią ze zwątpieniem.

- Więc się rozdzielimy - naciskała, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego. - Weźmiemy po połowie grupy Bradley'a - Chloe złapała dłoń swojego bliźniaka, ściskając ją znacząco.

- To wciąż jest za dużo osób... - chłopak nie był przekonany tym pomysłem. - Fakt, że płyniemy teraz tym statkiem to cud - ściszył odrobinę swój głos.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz