- i'm a mess - 9

3.1K 172 37
                                    

Brandie znów znalazła się w świetlicy, lecz tym razem nie miała pojęcia jak się tam dostała. Mimo to, nie zaniepokoiło jej to w żaden sposób. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym jak się okazało była całkiem sama. Żadne światła nie były zapalone, dlatego jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności dopiero po chwili. Usadowiona na środku świetlicy, poprawiła się delikatnie na fotelu, aby następnie spojrzeć na drzwi wejściowe. Gdy tylko położyła na nich wzrok, nie było już odwrotu. Wpatrywała się w nie jak zahipnotyzowana, całkowicie ignorując przedziwną sytuację, w której się znalazła. Automatycznie drzwi rozsunęły się, a w nich stanął uśmiechnięty Ivan. Ten widok całkiem pozwolił jej zapomnieć o wszystkich jego nieprzyjemnych zachowaniach. Teraz liczył się tylko ten onieśmielający widok.

Jego włosy były zaczesane lekko do tyłu i tak jak zawsze jeden kosmyk opadał mu na czoło. Ubrany był bardzo elegancko, ponieważ w czarny garnitur. W dłoni trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Wyglądał nietypowo, więc Knight chciała nacieszyć się tym widokiem tak długo, jak tylko mogła. Zazwyczaj mogła go obserwować jedynie w mundurku szkolnym, lub zwykłych ubraniach, które posiadał. Elegancki strój jak ten naprawdę do niego pasował. Brandie ocknęła się dopiero, gdy chłopak zaczął kroczyć w jej stronę. Podniosła się z fotela w momencie, gdy Lenox był już naprzeciwko niej, mimo wszystko wciąż musząc zadzierać głowę do góry, aby w ogóle na niego spojrzeć. Chłopak ruchem głowy zachęcił ją do wzięcia bukietu, mimo to nie odzywając się ani słowem. Na jego twarz jedynie wpłynął szeroki, bardzo rzadki u niego uśmiech. Widząc jak pięknie chłopak wygląda w tamtym momencie, Knight zarumieniła się dość mocno, czując ciepło na polikach.

Wpatrywała się w Ivana jak w bóstwo, które tak prostym gestem ją oniemiało. Z każdą sekundą uśmiech dziewczyny stawał się szerszy. Postanowiła w końcu odebrać podarunek, łapiąc za róże, które w tym samym momencie zaczęły gnić w zatrważającym tępie. Kwiaty przebierały ciemniejszą barwę. Główki opadały jedna po drugiej, aby następnie gubić wszystkie swoje płatki. Brandie spojrzała na swoje stopy zasypane czarnymi wręcz resztkami kwiatów. Przerażona tym zajściem wróciła wzrokiem do Lenoxa, który również zaczął się rozpadać. Knight obserwowała chłopaka zamieniającego się w zgniłe płatki róż, w tym samym momencie próbując złapać je wszystkie i sklecić je na nowo. Szatynka opadła w końcu na kolana, wszędzie wokół były tylko nieżywe kwiaty i ciemność. Z całych sił starała się zawrócić czas, jednak bez skutku.

Zacisnęła mocno w pięściach czarne płatki, na czworaka przedostając się na korytarz. Serce biło jej niemiłosiernie szybko, a do oczu cisnęła się masa łez, co chwilę skapujących po jej policzkach. Podniosła się na równe nogi, zauważając wtedy, że korytarze, które zawsze mają włączone światła również były całkiem ciemne. Spanikowana stała w czarnym wręcz korytarzu. Przez myśl przeszło jej, że to pewnie głupi żart Chloe. Pociągnęła nosem, wierzchem wciąż ściśniętych dłoni przecierając oczy. Wystawiła prawą rękę przed siebie i ruszyła w stronę hallu. Zatrzymała się już po chwili, gdy oślepiły ją nagle zapalone światła. Ponownie przetarła piekące oczy, aby podnieść wzrok i dowiedzieć się w jakim miejscu się znajduje.

Tam właśnie napotkała przerażające oblicze Saveliego. Mężczyzna stał naprzeciwko, uśmiechając się tajemniczo w jej stronę. Serce Brandie znów zaczęło szybko i głośno bić, a ona zapomniała jak się oddycha. Jej prawa dłoń, w której jeszcze przed chwilą miała płatki róż, trzymała teraz pistolet, który dobrze znała z lekcji z bronią. Dyrektor nie przejął się tym faktem, wciąż obserwując Knight swoim niebezpiecznym spojrzeniem. Szatynka wciąż jednak była przerażona. Nie tyle co obecnością Saveliego, ale faktem, że jej palec z każdą chwilą coraz bardziej zbliżał się do spustu. Dziewczyna nie chciała strzelać, lecz jakaś niewidzialna siła wręcz napierała na nią, aby oddała strzał. Starała się powstrzymać, nie zważając na to kim był stojący przed nią człowiek. Nie zdołała jednak go uratować. Pocisk wystrzelił prosto w głowę dyrektora.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz