- devil's advocate - 28

987 37 6
                                    

Nie jestem mutantem. Nie mam mocy nadprzyrodzonych. Mimo to, nie jestem w stanie z równą łatwością stwierdzić, że jestem zwykłym człowiekiem. Celem mojego życia jest wprowadzenie nowego ładu. Nowego Świata. Z historii ludzkości dowiadujemy się o wszelkiego rodzaju wojnach przepełnionych okrucieństwem i bronią. Ja postanowiłem od tego odstąpić. Dyktatorzy uciemiężający liczne kraje wraz z władzą liczą na sławę. Ich nazwiska są rozpowszechniane, a wraz z nim, ludzie poznają ich wygląd. Ja pragnę tylko jednego. Chcę być Bogiem wysługującym się posłańcami. Moje nazwisko znane jest jedynie moim pracownikom. Nie znajdziecie mojego wizerunku w Internecie, czy jakkolwiek znanej gazecie. Mimo to jestem człowiekiem, który w pełni zmieni ludzkość. 

- Dzień dobry, panie dyrektorze - metalowe, masywne wrota otworzyły się przed moją twarzą, aby drobna blondynka mogła przywitać mnie swoim wysokim głosem.

- Dzień dobry, Sabia - odpowiedziałem od razu ruszając w głąb szklanego korytarza prowadzącego do szkolnego hallu.

Zatrzymaliśmy się przed kolejnymi drzwiami. Dziewczyna w milczeniu przyłożyła palec do niewielkiego urządzenie przytwierdzonego do ściany, po czym wstukała szybko i mechanicznie długi kod. Metal rozsunął się w dwie strony, ukazując całkiem pustą szkołę. Była to zbyt wczesna godzina, aby spotkać kogokolwiek poza sypialnią. Z cichym stukotem swoich butów kroczyłem w stronę korytarza lekcyjnego, na którego początku znajdował się mój gabinet. Do klamki przyłożyłem białą, niewinnie wyglądającą kartę, dzięki której mogłem otworzyć drzwi. Torbę, którą cały czas trzymałem w ręku, odłożyłem na biurko, aby móc do niego zasiąść i wyciągnąć na wierzch laptopa. Dokładnie tak zaczynała się moja praca każdego dnia o godzinie piątej rano.

Wszystko to rozpoczęło się dokładnie dwadzieścia pięć lat temu, gdy wreszcie postanowiłem wziąć swoje marne życie we własne ręce. Mimo, że pieniądze nigdy nie były dla mnie problemem, od zawsze czegoś mi brakowało. Dobra edukacja, podróżowanie po świecie i świetne wręcz zarobki nie były wystarczające dla tak ambitnej osoby jak ja. Praca w największej firmie farmaceutycznej na świecie była niesatysfakcjonująca. Dlatego też, gdy doszedłem do stanowiska wystarczająco wysokiego, mogłem wcielić w życie swój plan. Poznałem wielu wpływowych ludzi, dla których inwestycja w moją osobę wydała się odpowiednia. Byłem wtedy jeszcze mocno niedoświadczony, jednak dobrze wiedziałem czego chcę. Pracę rozpocząłem samotnie, w samodzielnie skomponowanym laboratorium w New Jersey, na które mogłem sobie pozwolić dzięki swoim inwestorom. Niestety w życiu nie zawsze wszystko toczy się tak, jakbyśmy tego zapragnęli. Trzy lata mojej pracy poszły na marne, ponieważ nie potrafiłem ruszyć z miejsca. Inwestorzy zaczęli się wycofywać, a ja czułem jak ponownie tracę władzę nad swoim losem. Dlatego postanowiłem znaleźć partnera.

W lokalnej gazecie wystawiłem ogłoszenie o poszukiwaniu współpracownika do projektu, nie podając bardzo dogłębnych informacji. Zapisałem jedynie, że szukam naukowca z dowolnej dziedziny, który chciałby osiągnąć coś w życiu. Byłem zaskoczony tym, jak wiele telefonów otrzymałem w bardzo krótkim czasie. Będąc zdeterminowanym, aby kontynuować swoje badania, przeprowadzałem wywiad z osobna z każdym naukowcem, który odważył się podarować mi swój czas. Wydawało się, że znów byłem na dobrej drodze, ponieważ wszyscy byli niesamowitymi, uczonymi ludźmi. Jednak to nie było dla mnie wystarczające.

- Jerry Keller - niewinnie wyglądający mężczyzna wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Rysy jego twarzy były bardzo delikatne, gdyby nie subtelny zarost wziąłbym go za nastolatka. Sama postura jego ciała wskazywała jak bardzo pewnym siebie człowiekiem jest. Miał na sobie niedopiętą, niebieską koszulę, a mimo to wyglądał naprawdę schludnie.

- Albert Saveli - uścisnąłem ją krótko, obserwując uważnie jego twarz. - Co sprawiło, że postanowił się Pan odezwać w sprawie mojego ogłoszenia? - zapytałem krocząc z Jerry'm po moim aktualnym laboratorium. Każdą rozmowę przeprowadzałem właśnie tam.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz