- be alright - 13

2.8K 134 23
                                    

Misja zakończyła się haniebnym niepowodzeniem. Świadomi wszystkiego uczniowie pogrzebani zostali w żałobie, której nie mogli okazywać. Mundurek przeważnie im na to nie pozwalał. Swoje zachowanie i emocje również musieli kontrolować. Byli w tamtym momencie pod lupą jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Każdy ich krok, mina, a może nawet słowo były obserwowane. Przez to, każdy z nich czuł się okropnie. Bezsilnie. W ich głowach pojawiła się bardzo pesymistyczne pytanie. Skoro nie zdołali uratować tylko jednej osoby... Jak mają zamiar wydostać stamtąd ich kolejne trzy setki? Myśl o niepowodzeniu podłamała wszystkich, jednak nie znaczyło to, że mają zamiar się poddać. Od tamtej pory, już na zawsze w ich głowach pozostanie Nathaniel oraz jego rozkaz. Plan działania zaczęli omawiać już od razu. Spotykali się codziennie, wiele razy powtarzając każdy z jego kroków, aby dopracować go do perfekcji. Zatracali się w dyskusjach, a czasem prawie kłótniach. Wszyscy wiedzieli dokładnie na co się piszą. Narażali więcej niż mogłoby się wydawać. Nie tylko życie swoje, ale również wszystkich innych uczniów. Szczególnie, że czyhał na nich ewidentnie chory psychicznie nauczyciel, podający się za potulnego i młodzieżowego. Nieprzewidywalny dyrektor, który pomimo znikomego pobytu w placówce, siał grozę poprzez samo wypowiedzenie jego nazwiska.

Każdy z osobna pragnął normalnego życia jak jeszcze nigdy dotąd. Dlatego bal był dla nich wybawieniem. Możliwością zaczerpnięcia prawdziwego, nastoletniego życia. Mimo to mieli swoje własne podejrzenia. Nauczeni już przez życie pewni byli, że wydarzenie ma być przykrywką na coś o wiele większego. Podejrzewali również zasadzkę, a nawet kilka gorszych rzeczy. Wiedzieli na pewno, że Saveli nie odpuści. W swoich działaniach jest systematyczny, dlatego w szkole zawsze się coś działo. Aż do tamtego momentu. Na kilka dni przed balem nie działo się... Nic. Spokój. Nastolatków zajmowała nauka, zajęcia oraz wszelkie przygotowania do imprezy. Dziewczyny na korytarzach ciągle chichotały i szeptały coś do siebie nawzajem, widząc chłopaków kroczących po korytarzu z bukietami kwiatów. Wiele z nich kończyło z rumieńcami na polikach i niesamowicie szerokim uśmiechem. Inne zaś czerwone miały jedynie oczy od długiego płaczu. Brandie jednak nie czuła się na siłach na jakiekolwiek zaloty. Myśl o balu wykrzywiała jej twarz w grymasie. Sukienka od dawna wisiała w szafie, a jej włosy były tak nieposłuszne, że wykonanie na nich fryzury graniczyło z cudem. Do zabawy zostało tylko dwa dni, a ona siedziała samotnie w świetlicy. W dłoni trzymała książkę, którą czytała do akompaniamentu leniwych nut Beethovena.

Chociaż moment idealny był do odpoczynku i relaksu, dziewczyna nie była w stanie zrobić tego nawet na chwilę. Co jakiś czas zatrzymywała wzrok na jednym słowie, rozmyślając głęboko... Jak źle rozplanowali całą akcję... Jak wielką dali plamę... Jak to ona zepsuła całą misję... Takie myśli krążyły w głowie Knight bez końca. Dobijała się faktem, że mogła właśnie siedzieć z Nathanielem i popijać beztrosko kawę na pufach. Oglądać jakąś słabą komedię i całkiem ją ignorować, zatracając się w rozmowie. Mogliby śpiewać wspólnie radosne piosenki... Mogliby... Gdyby Nath się nie poświęcił. Gdyby tylko przyszedł do niej po pomoc i wyjawił jej swoją wiedzę! Wystarczyło tak niewiele, aby Jeffries wciąż mógł być w jej towarzystwie.

Ivan siedział po drugiej stronie pomieszczenia. Teoretycznie odrabiał w tamtym momencie geografię w towarzystwie Baby. Prawda była jednak taka, że od dłuższego czasu przysypiał nad podręcznikiem, coraz bardziej zatapiając się w miękkiej, wygniecionej pufie. Jego włosy były w bardzo nietypowym dla niego nieładzie. Oczy miał podkrążone, a usta bledsze niż kiedykolwiek. Przeżywał te okropną sytuację równie mocno co reszta grupy, chociaż nigdy nie był przywiązany do Nathaniela. Podobnie jak Brandie zadręczał się trudnymi pytaniami. Co jeżeli to jego wina? W końcu nie było go na misji. Może gdyby wziął w niej udział, wszystko potoczyłoby się inaczej? Uważał się za lepszego od dziewięćdziesięciu procent uczniów. Swoją moc opanowaną miał w pełni i nigdy nie wymknęła mu się spod kontroli. Dlatego myśl, że mógłby wtedy uratować chłopaka nie dawała mu spokoju. Jednak, gdy jego wzrok spotkał na swojej drodze Knight, jego myśli znacznie zmieniły tor. Od kiedy tylko doszła do niego informacja o balu miał ochotę zaprosić na niego Brandie. Na jego drodze jednak stanęło bardzo wiele czynników, które z całych sił chciały temu zapobiec. Chociażby misja. Jej pocałunek z Bradley'em... Z każdym dniem jego ochota na zabawę zanikała. Chciał jedynie spędzić czas z osobą, której towarzystwo lubił. Mimo to, z jakiegoś powodu wciąż nie do końca starał się o względy dziewczyny. Sam nie był pewien dlaczego. Jedną opcją był fakt, że nie był jeszcze gotów, aby nazwać jego uczucia zauroczeniem. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie w stanie. Chciał być po prostu blisko Brandie.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz