- mad hatter - 1

36.8K 696 425
                                    

Pierwszy września stał się bardzo znienawidzoną datą przez dużą część młodzieży, przez fakt, że znaczy ona koniec ich ukochanych wakacji. Dla Brandie Knight jednak, był to niesamowity dzień przepełniony szczęściem i ekscytacją, ze względu na nadchodzące zmiany. Po dostaniu e-maila akceptującego jej podanie, przez cały miesiąc myślała tylko o tym aby znaleźć się już w Szkocji. Bo to właśnie tam, na północy wyspy Lewis znajdowała się jej wymarzona szkoła. Co zabawne, natknęła się na nią całkowitym przypadkiem, podczas przeglądania kierunków na uniwersytetach. Miała zaledwie 17 lat i jeszcze wiele czasu przed sobą, dlatego uznała, że to owa placówka znalazła ją, nie na odwrót. Szczególnie patrząc na fakt, że North Beach Academy było miejscem dla dość specyficznych osób.

Brandie całe swoje życie poświęciła wręcz na ukrywanie swojej osobliwości, będąc całkowicie pewna, że nie znajdzie swojego miejsca na tym świecie. Dlatego też tak bardzo ucieszyła się ze znalezienia swojego nowego domu - szkoły dla mutantów. Tak, Knight nie była zwykłym szarym człowiekiem, chociaż jej wygląd wcale tego nie sugerował. Bo właśnie nie chodzi tu o fizyczne mutacje, jak trzecia ręka, czy jedenaście palców u stóp, a o moce nadprzyrodzone. Nie była władcą wody, czy ziemi, co można zaobserwować w kreskówkach takich jak chociażby Avatar. Osobiście uważała się za trochę ciekawszy przypadek, ponieważ jej podwładnym był czas. Wciąż nie mogła w pełni go opanować, jednak jej umiejętności było co najmniej niezwykłe. Oprócz faktu, że mogła czas cofać i nieznacznie przewijać dalej, została obdarowana mocą widzenia przyszłości. Jej głównymi wizjami były sny, to właśnie wtedy widziała najwięcej. Pewnej nocy przyśniło się jej przepiękne, klimatyczne jezioro, oświetlane blaskiem księżyca. Obserwacje otoczenia przerwały niespodziewane krzyki i pluskanie wody, zakłócające wszelki spokój tego miejsca. Był to mężczyzna trudzący się z pozostaniem na powierzchni, powoli zatapiający się w mrocznej wodzie. Faktem było, że Brandie nie potrafiła pływać, dlatego jej ratunek nie był jakkolwiek możliwy, oprócz tego owy sen był z tych bardzo niepokojących i uporczywych, w których ruch był utrudniony, a czasem niemożliwy. Serce dziewczyny z czasem zaczęło bić szaleńczo, aż było w stanie obudzić ją w środku nocy. Oczywiście, jakby tego było mało, rano oglądając widomości z rodzicami, pojawiło się ogłoszenie o zatonięciu mężczyzny w lokalizacji uderzająco podobnej do tej ze snu. Nie było jej łatwo pozbierać się po tym zdarzeniu, dlatego finalnie przestała oglądać wiadomości.

W końcu nadszedł czas niesamowicie długiego pożegnania, podczas wchodzenia dziewczyny na lotnisko. Z tego co wyczytała na stronie, Boże Narodzenie i cała inna masa świąt spędzana była w szkole, bez możliwości powrotu do domu, dlatego nawet przez chwile nie protestowała przed buziakami w poliki od swojej rodzicielki. Wysłuchała jeszcze krótkiego wywodu o tym jak bardzo będą tęsknić i żeby na siebie uważała, aby pozostawić Detroit oraz swoje poprzednie życie na czas nieokreślony. Po długiej podróży, której dużą część oczywiście przespała, znalazła się na docelowym lotnisku. Odetchnęła cicho, przekraczając ostatnie bramki i rozglądając za szoferem, który rzekomo miał zabrać ją do szkoły. Nerwowo usunęła się na bok, aby nie przeszkadzać wychodzącym i wtedy w końcu dojrzała w tłumie mężczyznę trzymającego tabliczkę z napisem "Brandie Knight - North Beach Academy". Zacisnęła usta, karcąc się w głowie przez własne myśli i zwątpienie w jej zbawicielską szkołę, po czym ruszyła w stronę kierowcy. Przeszło jej przez myśl nawet, że może ta cała placówka to jeden wielki żart, dlatego uśmiech, który wysłała w stronę szofera wyszedł nieco krzywo. Nieprzejęty mężczyzna, zerknął tylko na nią zza przeciwsłonecznych okularów i burknął coś pod nosem, ruszając do samochodu. Zapakował do bagażnika walizki oraz otworzył Brandie tylnie drzwi, sam po chwili wsiadając do pojazdu. Widocznie nie był chętny na jakiekolwiek interakcje, dlatego też dziewczyna w żaden sposób się o nie nie starała, słuchając jedynie cicho grającego radia. Przez większą część czasu jechali drogami przez pola, gdzie rzadko można było spotkać inny samochód. Możliwe, że właśnie dlatego podróż tak bardzo jej się dłużyła. Z pewnością nie była teraz w stanie zasnąć, czy nawet się uspokoić. W końcu jechała autem z nieznajomym mężczyzną, nieznajomymi drogami, po nieznajomym kraju. Skupiła się w końcu na swoim oddechu, aby jakkolwiek przetrwać ten czas.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz