- here we go again - 22

1.6K 77 12
                                    

Dźwięk budzika oświadczył Brandie, że to koniec bezczynnego leżenia. Nie było mowy o spaniu, ze względu na stres, który wykańczał ją przez całą noc. Przetarła bolące oczy i jednym ruchem wyłączyła piszczące urządzenie. Uniosła się powoli, całe ciało opierając na łokciach i rozejrzała się dookoła. To rzeczywiście był jej pokój, a w dodatku wyglądał dokładnie tak, jak go zostawiło. Szatynka przygryzła wargę, wciąż przyswajając wszystko w swojej głowie. Prawdopodobnie wgapiałaby się pusto w drzwi przez wiele godzin, gdyby nie jej mama. Uchyliła wrota i zajrzała jakby nieśmiało do sypialni.

- Wstałaś już? - zapytała kobieta, powoli krocząc w stronę córki. Przyodzianą miała już elegancką, czarną sukienkę.

- Tak, miałam właśnie brać prysznic - skłamała niewinnie, spuszczając nogi z wysokiego łóżka. - Zapomniałam już, jak wygodny jest ten materac - dodała z delikatnym uśmiechem, rozciągając się przy tym.

- Z najwyższej półki, specjalnie dla księżniczki - matka usiadła obok i pogłaskała czule głowę dziewczynki. - Zdecydowałaś już co ubierasz? - dodała, obejmując córkę.

- Zgaduję, że coś czarnego - wymamrotała Brandie, wpuszczając głowę w dół.

- Świetny wybór - kobieta pokiwała krótko głową, przytulając ją do siebie mocniej. - Trzymasz się? - dodała po chwili zmartwiony.

- A ty? - szatynka prychnęła cicho nerwowym śmiechem. - Babci i tak jest teraz lepiej... Szkoda tylko, że nie zdążyłam się pożegnać. Dużo o tym myślałam i może... Nigdy nie powinnam była wyjeżdżać tak daleko? Liceum w Detroit nie jest najgorsze - wymamrotała wtulając się w matkę.

- Nie obwiniaj się - wyszeptała pani Knight. - Babcia z pewnością nie ma do ciebie żalu - powiedziała przekonującym tonem i pozostawiła czuły pocałunek na głowie Brandie.

- Wiesz, że przez te kilka miesięcy w szkole zdążyłam już prawie zapomnieć jak wyglądasz? - dziewczyna odezwała się po chwili ciszy. Z tyłu jej głowy wciąż czaiła się myśl kto może być jej prawdziwą rodzicielką. - Teraz jak na ciebie patrzę, mam wrażenie, że w ogóle nie jesteśmy do siebie podobne - zauważyła, spoglądając w ich odbicie. Lustro wbudowane było w szafę, naprzeciwko której siedziały.

- To dlatego, że w stu procentach jesteś córeczką tatusia - mama zaśmiała się pod nosem, wstając na równe nogi. - Ubieraj się piękna, nie zostało wiele czasu - kobieta ruszyła w stronę wyjścia, jeszcze na moment opierając się ręką o futrynę. - Stypa będzie w domu babci... Uznałam, że lepiej cię uprzedzić - uśmiechnęła się smutno do córki i opuściła pokój, pozostawiając młodą Knight.

Szatynka zerwała się z łóżka, aby ponownie w nim nie utknąć. Otworzyła szafę i odetchnęła jakby zadowolona. Nie było tam żadnego mundurka ani tego okropnego herbu szkoły. Tylko i wyłącznie jej własne, nieskażone akademią ubrania. Całkiem zapomniała o połowie przedmiotów, które posiadała. A w dodatku jak wygląda prawdziwy świat.

Uporała się z ubiorem, zakładając najzwyklejszą w świecie czarną suknię. Do śniadania zasiadła w eleganckim ubraniu. Posiłek jadła przez dłuższy czas w ciszy, jednak obserwując swojego tatę w rozsypce, jej serce łamało się powoli. Nie mogła znieść tego widoku.

- Pomóc ci w czymś? - zapytała zmartwiona. Mężczyzna popijał kawę drżącymi wręcz rękoma.

- Nie, córciu... Dziękuję - pokręcił głową, ledwo odstawiając kubek z powrotem na stół.

- A czy mogę chociaż zawiązać ci krawat? No wiesz, jak w filmach... - dodała, chcąc jakkolwiek poprawić nastrój ojca.

- Nie wiedziałem, że potrafisz wiązać krawaty - mruknął zaskoczony, rzeczywiście trochę się uspokajając.

Czas na nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz