Rozdział 18

459 51 23
                                    


Mijała właśnie kolejna rocznica śmierci Touyi Todoroki'ego.

Dzień Shoto wyglądał tak, jak zawsze. Wstał o szóstej, umył się, ubrał, spakował się do szkoły i zjadł śniadanie. Wszystko zdawało się być takie samo, czynności wykonane niemal automatycznie, bez rozmysłu. Mimo codziennej rutyny, atmosfera w domu  była cięższa niż zazwyczaj. Dało się wyczuć nieprzyjemne uczucia. Złość, smutek, wyrzuty sumienia i żałoba dawały o sobie znać, powodując spięcia między domownikami.

-Fuyumi, proszę, wyjdź. Nie chcę mieć z tym tyranem do czynienia. Na pewno nie będę z nim sam rozmawiał.

Pierwsze zdanie, które usłyszał rano Shoto było skierowane do Fuyumi, zamkniętej za drzwiami swojego pokoju.

-Odejdź, Natsuo. Potrzebuję czasu dla siebie.

-Błagam cię, razem nam będzie łatwiej!- wykrzykiwał Natsuo, uderzając bezskutecznie pięścią w zamknięte drzwi.

-Nie mogę, Natsu, nie dzisiaj, proszę...

Fuyumi brzmiała na zmęczoną, zbyt przytłoczoną życiem, by kogokolwiek do siebie dopuścić.

Shoto podszedł do swojego brata, kładąc rękę na jego ramieniu.

-Shoto! Pomóż mi wyciągnąć z tamtąd Fuyumi!

Młodszy Todoroki jedynie spuścił wzrok, kręcąc delikatnie głową.

-Natsu... Każdy inaczej to przeżywa- powiedział pod nosem Shoto, chcąc dać siostrze trochę przestrzeni.

Po chwili dało się usłyszeć cichy szloch. W oczach Natsuo zebrały się łzy, a jego ręka uderzyła w najbliższą ścianę w geście bezsilności.

Shoto patrzył, jak skóra jego brata pęka od nacisku uderzenia, po czym na ziemię spada kilka kropel krwi.

-Przepraszam... Shoto, proszę, idź już. Nie chcę żebyś na to patrzył.

Natsuo osunął się po ścianie, chowając twarz w dłoniach. Pokazał swojemu bratu już wystarczająco słabości, nie chciał, żeby musiał patrzeć na swoje rodzeństwo w takim stanie. Nie chciał dla niego takiego życia. Próbował chociaż sprawiać pozory silnego, stać się podporą dla ukochanej siostry i młodszego braciszka, jednak samemu źle znosił ten dzień, więc próba pomocy Fuyumi od początku nie miała prawa się udać. Natsuo najbardzej ucierpiał przez śmierć brata. Touya był dla niego całym światem. Zawsze go chronił, przytulał, kiedy przychodziły cięższe dni, dbał o to, by nigdy niczego mu nie brakło. W rocznicę śmierci brata Natsuo nie potrafił powstrzymać łez cierpienia po stracie i całej nienawiści, skierowanej do swojego ojca.

W przeciwieństwie do Natsuo, Fuyumi przeżywała swoją żałobę w milczeniu, odizolowana za zamkniętymi drzwiami. Tęskniła za bratem. Pamiętała jego czułą stronę, jego uśmiech, to w jaki sposób próbował ich chronić przed własnym ojcem. Nie zasłużył na taką śmierć. Czuła się odpowiedzialna za wszystko, co się działo. Winna każdej małej rzeczy, która się nie udała.

Shoto odszedł w milczeniu, licząc na to, że jego rodzeństwu uda się wyjść z żałoby bez większych szkód psychicznych.

Przy ołtarzu Touyi, Shoto spotkał swojego ojca, wpatrującego się w zdjęcie syna. Wiecznie uśmiechnięty, odpowiedzialny, energiczny chłopiec z zabandażowanym policzkiem zerkał na nich ze zdjęcia. Czas na tym obrazie zatrzymał się wieki temu.

-Teraz na pewno jest gdzieś daleko, w lepszym miejscu- zaczął Enji, jednak nie dane mu było dokończyć.

-Skoro nie ma tam ciebie, to znaczy, że wszystko u niego w porządku. Im dalej ludzie są od ciebie, tym lepiej dla nich. Pech dla nas i mamy. To cud, że aż trójka z twoich eksperymentów przeżyła, prawda?

MismatchedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz