Rozdział 14

536 42 21
                                    

Mogłabym ci wybaczyć, ale i tak zawsze będę pamiętać, o tym

*Marinette*

Wiedziałam, że skądś znam tego chłopaka. Tylko nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd. Poszliśmy razem usiąść przy jakimś barku, czy coś.

-Głupio, że tak pytam, ale skąd my się znamy? - zapytałam blondyna.

-Chodziliśmy razem do szkoły, byłem w klasie niżej. - odpowiedział.

-Michael! O mój boże... nie poznałam cię, zmieniłeś się. - zaśmialiśmy się.

-Ja cię poznałem, ciebie się nie da zapomnieć. A co u ciebie? Masz kogoś? Z kimś przyszłaś? Jak ci się życie układa? - zaczął pytać.

-Może być, a ja jeśli chodzi o to czy kogoś mam... to skomplikowane. A nawet bardzo. Przyszłam z Sophie i Jace'm. - wymamrotałam już lekko zmęczona.

-Słyszałem kiedyś, że byłaś z Adrienem Agreste'm.

-Ta... byłam, smutna prawda. - powiedziałam cicho.

Boże, kogo ja oszukuję? Przecież ja cały czas z nim jestem. Nie powinnam mówić takich rzeczy. Alkohol robi dziwne rzeczy z ludźmi.

-Może cię odwieźć do domu? - spytał miło, a ja tylko pokiwałam głową

W miarę szybko podeszłam do Sophie i szepnęłam, że wracam do domu. To samo powiedziałam Jace'owi. Wyszliśmy z klubu, wsiadłam do jego auta, a on chwilę po mnie. Jakimś cudem podałam mu adres.

Po paru minutach chłopak zaparkował pod blokiem, otworzył mi drzwi, wysiadłam i kiedy już chciałam się z nim pożegnać, on stanął naprzeciwko mnie. Powoli zbliżył się, tak jakby chciał mnie pocałować.

No i się nie myliłam.

Jego usta prawie zetknęły się z moimi, ale w porę zdążyłam się odsunąć. Jedyne, co zrobiłam to cicho powiedziałam:

-Przepraszam, nie mogę...

-Rozumiem, ale naprawdę mi się podobasz i... - odpowiedział chłopak.

-Ja naprawdę nie mogę. Pójdę już do domu, jakbyś chciał to zadzwoń, cały czas mam ten sam numer telefonu. - powiedziałam i pożegnałam się z nim.

Weszłam do mieszkania i zsunęłam się za drzwiami swojej sypialni. Przysunęłam kolana pod brodę i przez chwilę tak siedziałam. Po chwili wstałam, podeszłam do szafy i wyjęłam jakąś koszulkę i dresy.

*Adrien*

-No... grubo. - zaczęła Chloe, przeglądając papiery. -Nie mogłeś jej jakoś zatrzymać, uspokoić? Albo w ogóle powiedzieć całej prawdy?

-Powiedziała, że teraz to nic nie da, że jest za późno, że teraz jej nie zależy. No i wyszła z domu i nie wiem, gdzie jest. - odpowiedziałem jej.

-No i czego ode mnie oczekujesz? Nie jestem jakąś cudotwórczynią, żeby cuda zdziałać. - prychnęła, jakby to wszystko ją nie interesowało. No i w sumie nie interesuje.

-Tego, że pomożesz mi do niej wrócić. - stwierdziłem, a ona się zaśmiała.

-I jesteś pewny, że coś tam zrobisz, a ona do ciebie wróci? Błagam... - zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.

Tak, zawsze wraca, nieważne, co się stało. Jednak teraz mam głupie przeczucie, że nic nas nie uratuje. Nic ani nikt. Chyba, że pokaże jej, że zależy mi na niej, a ona może jakimś cudem wybaczy mi po raz tysięczny.

-Nie chcesz nawet wiedzieć, co powiedziałam jej ostatnio... - wymamrotała blondynka. Popatrzyłem na nią, a ona kontynuowała:  -Śmiałyśmy się z Adeline, że Mari zawsze jest taka szczęśliwa jak... A z resztą nieważne. Po prostu piłyśmy i gadałyśmy głupoty.

-Czyli nic nowego. Ty to głupoty i bez alkoholu gadasz, w kółko, cały czas. - odpowiedziałem.

To była prawda, Chloe wiecznie gadała jakieś rzeczy, które nie miały znaczenia. Nieważne o czym ktoś rozmawiał, ona musiała się wtrącić. I pewnie dlatego Luka musiał jej powiedzieć całą prawdę. Póki co, to nic nie mówi o tym Mari. Na szczęście. Wolałbym, żeby dowiedziała się ode mnie niż od niej. Ona by mogła coś poprzekręcać i byłby problem. Z resztą kolejny.

-A ty dalej tu siedzisz... - stwierdził Luka, widząc mnie w swoim mieszkaniu.

-Myślimy, co zrobić, żeby Mari do niego wróciła, wybaczyła mu i żeby on zdążył jej powiedzieć całą prawdę tak, żeby ona znowu go nie zostawiła. - wytłumaczyła blondynka.

-Pokaż jej, że Ci naprawdę bardzo zależy na niej, zabierz ją gdzieś, a później no, wiesz co robić. - zaśmiał się.

-Ha ha. Bardzo śmieszne. Ona na to nie poleci, głupia nie jest. - odparłem.

-Na to nie poleci, ale na ciebie już tak. Uwierz, ona jest moją siostrą, znam ją i jest zbyt naiwna. Może teraz już mniej, bo wydoroślała... - zaczął swoją "mądrą" wypowiedź. -Nie wiem sam, może kup jej coś ładnego, zabierz ją gdzieś. - dokończył.

-Później pomyślę. Idę, bo trochę tutaj czasu mi zleciało.

*Marinette*

Przez parę minut próbowałam się podnieść z łóżka. Kiedyś sądziłam, że picie z Chloe albo Alyą to najgorszy pomysł. No nie do końca. Picie z Sophie to najgorszy pomysł. Po krótkich męczarniach wstałam z łóżka.

-Mari! Ktoś do ciebie! - krzyknęła moja przyjaciółka.

Ona sobie wróciła dopiero koło trzeciej w nocy, bo dobrze bawiła się ze swoim nowym chłopakiem.

Wyszłam z pomieszczenia i od razu podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i znowu się zdziwiłam.

To są jakieś żarty?
__________________________
Póki mam wenę będę wstawiać dużo rozdziałów, bo chce to wykorzystać.

I jak myślicie kto przyszedł w odwiedziny?

Do następnych rozdziałów ♡

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz