Rozdział 1

704 56 2
                                    

Gwiazdka? Komentarz?
A teraz zapraszam na rozdział ______________________________________
Będę żyć tak, żeby przed śmiercią powiedzieć - chociaż było ciekawie.

*Marinette*

Zamknęłam drzwi i wyszłam powoli z pomieszczenia. Zeszłam z powrotem na dół i oparłam się o jedną ze ścian.

Przeszłość trzeba zostawić i iść dalej, prawda? Może tak miało być? Może to miał być koniec do nowego początku? Lepszego początku? Sama nie znam odpowiedzi na te pytania. Widocznie muszę zapomnieć o dawnym życiu i żyć teraźniejszością.

-Od kiedy w naszym mieszkaniu jest fortepian? Czy ty w ogóle grasz? Czemu ja o tym nie wiem? - zaczęłam zadawać pytania.

-Tak, gram od 8 roku życia. Nie wiesz, bo ci nie mówiłem. - odpowiedział Adrien.

-Obejrzymy coś? Razem, jak kiedyś? - dodałam po chwili.

Jak kiedyś. Jak kiedyś. Jak kiedyś. Dobra stwierdzenie. Kiedyś między mną, a Adrienem było dobrze. A teraz sama nie wiem.

-Pewnie, tylko powiedz co chcesz oglądać.

-Zdam się na ciebie. Ostatni raz. - stwierdziłam, idąc w stronę salonu.

Usiadłam na sofie i czekałam na Adriena. Blondyn usiadł koło mnie i objął ramieniem. Nie było mi wygodnie, więc położyłam głowę na jego kolanach. Chłopak włączył jakiś filmy, a po chwili zaczął bawić się moimi włosami.

-Mari, co się stało? - zapytał.

-Ale o co chodzi? Co się miało stać? - odparłam cicho.

-Jesteś smutna. Widzę. - stwierdził.

-Po prostu chciałam, żeby było tak jak kiedyś. - popatrzyłam w jego szmaragdowe oczy.

-Nie rozumiem...

-Kiedyś mnie kochałeś, teraz rozumiesz? - spytałam.

-Kochałem cię, kocham i będę kochał. Nic tego nigdy nie zmieni. Nic ani nikt, tak? - zapytał, a ja w odpowiedzi lekko pokiwałam głową.

Film ledwie się zaczął, a ja zdążyłam już uronić kilka łez. Wtuliłam się bardziej w blondyna, a on pocałował mnie w czubek głowy.

-Co cię łączyło z Kagami? - mruknęłam do Adriena. Chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. -Mówiła, że byliście przyjaciółmi, ale łączyło was coś więcej. I że byłam jedynie twoim kolejnym celem, ale nie pomyślałaby, że posuniesz się do tego, żeby brać ślub i mieć dziecko... Powiedziała, że to wszystko to kara i ja jestem temu winna. - dokończyłam.

Chłopak wytłumaczył mi, że to wszystko to nieprawdą. Z jednej strony ulżyło mi, bo przecież go kocham. Jednak z drugiej strony, nie chciało mi się w to wierzyć. Może głównie przez to, że ta wariatka wmówiła mi, jak jest i że to wszystko było kłamstwem?

Jednego byłam pewna, kocham go. I nigdy więcej nie chcę go już zostawiać. Nie chcę żyć bez niego.

Tą romantyczną chwilę przerwał dzwoniący telefon Adriena. W pewnym momencie chciałam go zabić albo odebrać ten telefon, wyrzucić przez okno i wrócić oglądać film. Osoba, która dzwoni ma naprawdę dobre wyczucie czasu. Od jakiś paru miesięcy nie spędzaliśmy taj zwyczajnie czasyu, a teraz po prostu jakiś idiota zaczyna wydzwaniać. Jeśli to mój brat, to na Boga przysięgam, że go zabije.

Blondyn puścił mnie i wstał. Odebrał ten cholerny telefon i odszedł kawałek dalej. Słyszałam jedynie jakieś poszczególne słowa, ale nic z tego nie rozumiałam. Głównie Adrien kogoś tam wyzywał. Przyznam szczerze, że było to trochę śmieszne. Ale tylko tak trochę.

Chłopak najwyraźniej się rozłączył i wrócił do mnie. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Był już smutny. Może to wszystko była wina tej głupiej rozmowy?

-Co się stało? - wyszeptałam.

-Muszę cię zostawić na 2-3 dni. Lecę do Werony. I nie, nie mogę cię zabrać. Wolałbym, żebyś raczej nie musiała widzieć tego wszystkiego... - odpowiedział.

To już mnie zaczęło niepokoić. Czego mam nie wiedzieć? Przecież on nie pracuje we Włoszech. Oszukuje mnie.

-To znaczy czego? A jak coś mi się stanie? Jak nie wiem... - zaczęłam panikować, a blondyn przyłożył mi palec do ust.

-Będziesz miała ochronę. Nic ci się nie stanie. Będziesz bezpieczna, a zanim się obejrzysz ja już wrócę. Jadę jutro rano i przed sylwestrem wrócę. Zostawię ci kartę i rób, co chcesz. Tylko nie rób nic złego, dobrze? - spytał.

-Postaram się, Panie Agreste. - zaśmiałam się.

Może uda mi się jakoś wytrzymać. Stać mi się nic nie stanie, bo będę miała ochronę. Zawsze mogę wyjść na zakupy, a później razem z Chloe bądź Adeline posiedzieć sobie w mieszkaniu. Może coś wypić, pośmiać się, ponarzekać na chłopaków lub po prostu normalnie porozmawiać.

-Pamiętaj, że będziesz miała ochronę, a ja się dowiem wtedy wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. - powiedział, trzymając mnie za ręce.

-A niby co takiego miałabym robić? Czy ty mi naprawdę nie ufasz? Wiesz, zastanawiam się teraz, kto kogo oszukuje i komu nie ufa. - stwierdziłam.

-Mari, to nie tak. Po prostu, po tym wszystkim, co się stało... - zaczął.

-Mam Ci przypomnieć, co ty zrobiłeś?! Mnie osądzasz na każdym kroku, wytykasz mi każdy mój błąd, a sam lepszy nie byłeś. Szkoda, że nie pamiętasz jak pojechałeś do domu kompletnie pijany, a ja musiałam jechać w nocy, bo demolowałeś wszystko w domu! - krzyknęłam.

Dopiero po chwili dotarło do mnie to, co powiedziałam. Nie miałam o tym wspominać. Po prostu miałam to zostawić w spokoju, a on miał nigdy się o tym nie dowiedzieć.

-Co ty powiedziałaś? - zapytał, a ja momentalnie wstałam z sofy.

-Nic... - odparłam.

-"Musiałam jechać w środku nocy"? Czemu ja o tym nie wiem? Co się wtedy stało? - dopytał.

Szybko zaczęłam iść w kierunku schodów. Weszłam na górę, a za mną Adrien. Nie chciałam o tym rozmawiać. Wyminęłam go szybko i weszłam do sypialni. Zamknęłam drzwi na klucz, oparłam się o nie i zsunęłam się na podłogę. Blondyn przez jakiś czas próbował dostać się do pomieszczenia, ale bezskutecznie.

Godzinę później wyszłam z pokoju. Wytłumaczyłam całą sytuację Adrienowi, a on jedynie przeprosił mnie za to wszystko.

Było już trochę późno, a jutro czekał nas jednak trudny dzień. Poszłam się ogarnąć do łazienki, założyłam piżamę i powoli kładłam się spać.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz