Rozdział 5

623 58 6
                                    

Boże, to już 5 rozdział. Co sądzicie o takiej abstynencji od pewnych scen/sytuacji? Gwiazdka? Komentarz?
______________________________________
Miłość nie słucha rad, a idzie za głosem serca.

*Marinette*

Kończyłam się przygotować do sylwestra, a Adrien cały czas mi się przyglądał. Stał za mną i patrzył na to, jak się maluję. A raczej na to, jak się kończę malować.

Poprosiłam go jedynie o to, żeby pomógł mi zapiąć zamek od sukienki. Niechętnie zasunął zapięcie, bo jak sam powiedział "nie lubię zapinać, wolę rozpinać".

-Możemy już iść. - powiedziałam, wychodząc z łazienki.

Uznałam, że będzie bezpieczniej iść kawałek na miejsce imprezy, niż jechać autem, a później wracać prowadzić po alkoholu.

-To chodź. - odpowiedział, podając mi rękę.

****
-Najlepiej nie wierz w to, co mówią, nie pij z nimi, ogólnie trzymaj się od nich z daleka. - uprzedził mnie blondyn.

-No to prawda. Są pewne osoby, a raczej dziewczyny, które potrafią nieźle nakłamać i zniszczyć życie. - dokończył Daniel.

Czyli mogę poznać tanie podróbki, największej ździry w mieście.

Po paru minutach całą czwórką weszliśmy do niewielkiego domu. Kiedy weszliśmy, od razu było czuć alkohol. Chyba można było się upić, od samej ilości procentów w powietrzu. Mówię naprawdę.

-A już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - powiedziała dziewczyna.

Do Adriena przytuliła się jakaś dziewczyna z fioletowymi końcówkami. Była masa ludzi, których tylko ja nie znałam, z naszej czwórki.

-A ona to? Bo widzę, że Adeline i Daniel są razem, ale ona? - dokończyła tamta dziewczyna.

-To jest Mari, moja żona. - odpowiedział blondyn.

No i jak ładnie to brzmi. Wręcz pięknie. Nie musiałam nic mówić, nic robić.

-Oj, oj, Agreste. Przysięgałeś, że z nikim nie będziesz. - wtrącił się jakiś chłopak.

Trochę zabolało. Jednak widać, że kogoś ma i mnie kocha. Przyszłość potrafi zaskoczyć. Przyszłość i życie.

-Kiedyś było kiedyś, a teraz jest teraz. Po prostu trafiłem na idealną dziewczynę, którą i tak kochałem. - powiedział Adrien, przytulając mnie.

Po chwili poszliśmy do salonu, a dziewczyna w czerwonych włosach zaproponowała nam grę w "nigdy przenigdy". Adeline mnie uprzedziła, żeby lepiej w to nie grać.

Bez ryzyka nie ma zabawy.

Usiadłam na sofie, obok Adriena. Czekałam na to, co miało się wydarzyć za chwilę 

-Dla wyjaśnienie zasad. Ja teraz zaczynam i na kogo pokaże butelka, tej osobie zadam pytanie, jeśli sytuacja miała miejsce z inną osobą, ta osoba pije. Kto pierwszy wypije najwięcej, odpada. - wytłumaczyła, jak mi się zdaje Alice.

Ktoś postawił na stoliku przed nami z trzy butelki alkoholu i dziesięć kieliszków, bo tyle osób grało. Dziewczyna z fioletowymi końcówkami zakręciła butelką, a ona pokazała nieszczęśliwie na mnie.

-Marinette, nigdy przenigdy nie spałaś z Adrienem. - uśmiechnęła się sztucznie.

Popatrzyłam na blondyna, a on tylko zaprzeczył głową. Zauważyłam, że wszystkie dziewczyny, które grały w tą durną grę wypiły po kieliszku. No i ja też wypiłam.

Było mi przykro, ale niby to przeszłość. Muszę się z tym pogodzić.

Z Alice zdążyłyśmy się już znienawidzić. Głównie pokłóciłyśmy się o to, że jestem z Adrienem, a ona nie.

Zakręciłam butelką, wypadło na jakiegoś chłopaka, którego również nie znałam. Po chwili dowiedziałam się, że ma na imię Marc.

-Marc, nigdy przenigdy nikogo nie zdradziłeś. Całowanie się nie wlicza. - powiedziałam, patrząc na blondyna, siedzącego obok mnie.

Parę osób wzięło po kieliszku z alkoholem, łącznie z Adrienem. Miałam wrażenie, że on mnie zabije za to.

Jak się bawić, to się bawić.

Gra toczyła się dalej, a pytania stawały się coraz bardziej... mocniejsze, prywatniejsze?

Popatrzyłam jedynie na zegar, było przed 23. Niedługo nowy rok, a my tu dalej siedzimy. Ja po pięciu małych kieliszkach, a Adrien po siedmiu. O reszcie już wolę nie mówić, ale tym sposobem wygrałam tą grę. Przecież wypiłam najmniej z siedzącej tutaj dziesiątki osób.

Zostawiłam blondyna samego, mówiąc, że idę do toalety poprawić makijaż. Weszłam do pomieszczenia i  zamknęłam je. Zaczęłam ponownie przejeżdżać pomadką po ustach.

Usłyszałam niepokojące otwieranie się drzwi. Odwróciłam się, a za mną stał jakiś chłopak. Podszedł bliżej mnie, a ja zaczęłam się cofać, przez co wpadłam na ścianę. Krzyczałam i wołałam o pomoc, z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy.

W pewnym momencie, kiedy już straciłam jakąkolwiek nadzieję na ratunek, drzwi otworzyły się z ogromnym hukiem. Adrien odciągnął ode mnie chłopaka, rzucając nim o ścianę i wyprowadził mnie z łazienki.

-Nic ci nie jest? - zapytał, kiedy wyszliśmy z pomieszczenia.

-Nie, jestem cała. Nic mi nie jest, spokojnie. - odpowiedziałam.

-Idziemy do domu. Nie możesz tu być, a samej cię nie zostawię. - powiedział blondyn.

Pożegnaliśmy się z Adeline i Danielem, tłumacząc całą zaistniałą sytuację. Wyszliśmy z budynku. Spojrzałam na godzinę, która widniała na wyświetlaczu mojego telefonu.

No to zaraz nowy rok.

-Możesz przestać iść tak szybko?! Mam szpilki! - krzyknęłam, a Adrien się natychmiastowo zatrzymał.

Podszedł bliżej mnie, podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Zaczęłam go wyzywać i bić dłońmi, ale na nic.

-Puść mnie, ty... masochisto pieprzony! Proszę cię, to nie jest śmieszne! - zaczęłam ponownie krzyczeć.

Blondyn jedną ręką mocno mnie trzymał, a drugą wyjął telefon z kieszeni swoich spodni. Zapewne sprawdził godzinę i schował urządzenie z powrotem. Patrzyłam sobie jak idziemy. Gdy byliśmy na jakimś moście, Adrien mnie postawił na ziemię.

-Zadowolona? - spytał po chwili.

-Yhm... Jestem zmęczona, pijana i nie wiem! A ciebie to bawi! - znowu krzyknęłam.

Spojrzałam po raz kolejny na swój telefon. Była 23:58. Kolejny rok z tym idiotą za mną. Aż niewiarygodne, jakim cudem jeszcze nie siedzę w psychiatryku...

Chłopak przysunął mnie do siebie, trzymając ręce na mojej talii. Połączył nasze usta, a ja odruchowo wplątałam palce w jego włosy.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a fajerwerki dały o sobie znać. Oznaczałoby to, że jest już nowy rok.

-Szczęśliwego nowego roku, księżniczko. - powiedział blondyn, podając mi rękę.

-Chodźmy już do domu... - wymamrotałam.

No i po parunastu minutach wróciliśmy do swojego mieszkania. Zdziwiło mnie to, że w środku była dwójka ochroniarzy. No bo niby po co? Adrien jest w domu, więc raczej jestem bezpieczna z nim. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz