Rozdział 23

584 49 3
                                    

Więc epilog jeszcze przed nami :)
_________________________
Robisz to, co musisz, żeby przetrwać. Jeśli to oznacza ucieczkę od miłości twojego życia, żeby zachować zdrowie psychiczne, to tak robisz

*Adrien*

Musiałem pomyśleć jak to wszystko wytłumaczyć Mari. Jednak teraz miałem ważniejszą sprawę. Mianowicie "przesłuchanie" kogoś i bawienie się w gangstera, a nawet nie bawienie się, tylko rzeczywistość.

-To idziemy na taki deal, że Ty mi mówisz po co to zrobiłeś, dla kogo pracujesz, skąd wiedziałeś komu to podać i co jej dałeś, a ja cię może nie odjebie. Szanse są wyrównane, pół na pół. Zastanów się. - powiedziałem, podrzucając w ręku pistolet.

Mężczyzna się zaśmiał, ale dalej nic nie mówił.

Cóż, zabawa zabawą. Jak nie to nie.

-I ty taki znany, wpływowy człowiek... No zabij mnie, proszę bardzo. - odpowiedział, dalej się śmiejąc.

Daniel pokręcił jedynie głową i wciągnął głośno powietrze, po czym powiedział, że nic z tego nie będzie.

Kurwa, jak nie po dobroci to trzeba inaczej. Kulka w pistolecie jest, więc problemu nie będzie.

Pierwszy strzał padł w ścianę, przez co tynk zaczął się rozkruszać. Drugi strzał trafił faceta w ramię, a trzeci gdzieś w okolice nogi.

-Gennaro, kurwa, powiedział, że twoja kobieta gdzieś tam chodzi i kazał wsypać jej do picia prochy. - tłumaczył.

-No a wiesz, że ja to wiem? Więc po prostu przyznałeś się do winy. Policja będzie to mieć na uwadze, jak będzie odsłuchiwać nagranie. I się dogadaliśmy. - zaśmiałem się.

Chyba każdy idiota mógł się domyślić dla kogo pracował ten "barman". W szpitalu powiedzieli i tak, co Mari ktoś podał, więc to wszystko tak naprawdę nie było potrzebne.

-Tylko po co on chciał zemścić się na mnie poprzez zrobieniu krzywdy komuś, co? - spytałem.

-Powiedział, że miałeś podpisać tamtą umowę, a ty go wsadziłeś do więzienia, a twoja laska wydymała jego zastępcę. - odpowiedział, stękając z bolu.

-No widzisz. Dziwne, że ciebie nie wydymała, ale może zostawiła ciebie w spokoju, żebym zabił cię, co o tym sądzisz?

-To co z tym wszystkim teraz? - zapytał Luka.

-No jak co? Znajdziemy dowody, wpierdolimy z powrotem do więzienia tylko na jeszcze dłużej, wszystko pozałatwia się, sprawa w sądzie nie będzie nas dotyczyć, policji się powie, że to była próba zabójstwa i nielegalne posiadanie narkotyków. - odpowiedziałem, wychodząc ze wszystkimi z pomieszczenia.

-Moja siostra cie zabije, zostawi i nie wiem. Trzeba było jej powiedzieć od razu, a nie wtedy, kiedy prawie zginęła. - odparł brunet.

-Ale to nie był mój problem tylko twój. To ty wplątałeś mnie w to wszystko. I tak to się kręci od lat.

*Marinette*

Od godziny byłam wręcz zmuszona słuchać idiotycznego gadania Chloe i Alyi, jaka jestem głupia i nawina. Nie muszę chyba przypominać, że blondynka znała prawdę, a ja do dziś nie wiem nic.

I to ja jestem łatwowierna?

-A mówiłam Ci już w liceum, żebyś nie dawała mu drugiej szansy, ale ty dalej swoje... - mruknęła mulatka.

-Dobra, pamiętam. Tylko ja z naszej trójki nie mam dziecka i jestem sama. To jest już jakieś osiągnięcie. - zaśmiałam się sztucznie.

I już zawsze będę sama, pomyślałam.

-Jeszcze nie masz dziecka. Jeszcze. - odparła Chloe, podnosząc kubek z gorącą kawą.

-Gdzie w ogóle jest mój brat? - spytałam.

-A myślisz, że on mi się spowiada z wszystkiego? Gdzieś poszedł rano. - odpowiedziała blondynka.

No prócz zapewne pracy to nic innego nie robi. Napewno tak jest. Znam go zbyt dobrze. Może jeszcze zajmuje się swoim dzieckiem.

Usłyszałyśmy otwieranie drzwi, a do mieszkania wszedł Adrien i Luka. Obydwaj byli dziwnie zadowoleni. Co było trochę niepokojące.

-Patrz! Alvaro przyszedł, Casanova też. - śmiała się Alya, przez co my z Chloe też zaczęłyśmy się śmiać.

-Ty jak zwykle tutaj. - powiedział blondyn, patrząc w moim kierunku.

-Nie jesteśmy razem, więc nie zabronisz mi siedzieć u swojej szwagierki. - odparłam.

-Wracamy do domu. - zarządził, próbując pomóc mi wstać z krzesła. Wstałam od razu, a Adrien chwycił mnie za nadgarstek, przyciągając mnie do siebie. Cicho powiedziałam, żeby mnie puścić, ale nie zrobił tego.

-Zobaczymy się jutro albo pojutrze. Narazie! - krzyknęłam na pożegnanie, wyrywając się z "objęć" blondyna i zabierając swoje rzeczy, wyszłam z mieszkania.

Chwilę później słyszałam trzask drzwi, a chłopak ponownie zaczął trzymać mnie za rękę.

-Możesz mnie, do cholery, puścić?! - krzyknęłam.

-Nie, nie mogę. Chciałaś wyjaśnień, będziesz miała wszystko wyjaśnione. - odpowiedział.

-Dobrze.

Wróciliśmy do domu, po jakiś dziesięciu minutach. Siedziałam i czekałam na jakiekolwiek wytłumaczenia, ze strony Adriena. Blondyn usiadł obok mnie i zaczął tłumaczyć.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz