Rozdział 12

534 53 17
                                    

Sama nie wiem, co tu się będzie dziać. Ale dziękuję za przeczytanie.
________________________________
Jesteś dla mnie czymś więcej, niż tylko miłością

*Marinette*

-Rozwiązanie aktu małżeńskiego pomiędzy Marinette Agreste, a Adrienem Agreste'em zawartego w dniu 3 września... Rozprawa sądowa odbędzie się w dniu 15 marca. - zaczął czytać.

-Co ja mam powiedzieć ? To twoja wina, że tak jest. - odpowiedziałam cicho.

-Kurwa, ja wniosłem sam dla siebie pozew o rozwód?! - krzyknął, a ja odeszłam kawałek.

Dobrze, że nie znasz prawdy o tym pozwie, pomyślałam.

-Ja z tobą już nie wytrzymuję, rozumiesz? To nie ja spałam z największą kurwą, która chodzi po świecie. I to w dodatku nie raz! To nie ja wyjeżdżam nie wiadomo, po co i z kim. To nie ja mam pełno tajemnic przed tobą! - odkrzyknęłam, będąc coraz bliższa płaczu.

Blondyn słysząc to, podszedł bliżej mnie, a ja robiąc kolejny krok do tyłu, zetknęłam się plecami ze ścianą. Odwróciłam wzrok, a chłopak mocno zacisnął palce na moim nadgarstku.

-Puść mnie, to boli! Adrien, proszę! - po raz kolejny krzyknęłam.

-Krzyczeć będziesz później. - odparł idiotycznie, puszczając mnie.

-Jesteś kretynem... - wymamrotałam, siadając na łóżku.

Usiadłam wygodnie na łóżku. Powoli zaczęłam trzymać się za mocno bolące miejsce. Nie chciało mi się wierzyć, że był zdolny zrobić mi jakąkolwiek krzywdę. Nawet jeśli to tylko nadgarstek. Kątem oka zauważyłam, że Adrien do kogoś dzwoni.

-Powiem jej... Nie będę ryzykować, jak będzie miało się rozjebać to się rozjebie.

Już nie chciałam znać prawdy, nie interesowało mnie to. Po prostu przestało mi zależeć. Do tego stopnia, że nie wiem czy jest sens ciągnąć to dalej. Straciłam siłę, żeby wierzyć w szczęśliwe zakończenia, żeby wybaczać Adrienowi każdą jego najdrobniejszą pomyłkę.

Która kobieta wybacza swojemu mężowi, chłopakowi, narzeczonemu takie rzeczy?

Ja już nie mówię o tym, że mnie oszukuje. Tu chodzi o to, jaki on jest i jaki ma stosunek do mnie. Mówi, że mnie kocha, a zdradza mnie nie raz. Obiecuje, że przestanie mieć tajemnicę przede mną, a ja się dowiaduję od kogoś, że jestem w niebezpieczeństwie i że po części to jego wina. Kłamie, mówiąc, że wszystko jest dobrze, że nie powinnam się martwić. Przysięga, że mnie kocha i już nigdy nie oszuka. Po jakimś czasie dowiaduję się coraz to ciekawszych rzeczy z jego przeszłości, ale nie od niego, tylko od jakiś obcych ludzi. Wmawiał mi, że jego "przyjaciółka" to tylko przyjaciółka i żebym się nie martwiła.

-Kłamiesz... pieprzona oszustka. Widziałem wszystko...

-Czyli się kurwa puściłaś?!

-Się pieprzona szmata odezwała. Kogoś wyzywa, a sama nie jest lepsza. Skąd mam wiedzieć, że dziecko było moje?!

-A widziałaś, żeby do czegoś doszło?

-Przesadzasz... może rzeczywiście było lepiej, jak byłem sam. Bez ciebie. Nie będąc z tobą w tym pieprzonym związku!

-Tak? Szczerze, jak coś ci się stanie to będę miał to też głęboko w dupie. I raczej sobie współczuj, bo uwierz, że będziesz kolejna. I to ty zachowujesz się jak zwykła dziwka.

-Martwiłem się o ciebie... ale widać, że niepotrzebnie. Idź do swojego nowego chłopaka.

Przypominając sobie te wszystkie złe momenty, po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, których nawet nie hamowałam. Blondyn podszedł do łóżka i najwyraźniej chciał usiąść obok mnie. Odsunęłam się od niego, a on próbował mnie objąć ramieniem.

-Nie dotykaj mnie... - wyszeptałam, jeszcze bardziej się odsuwając.

-Mari, przepraszam. - zaczął "przepraszać".

-Nie, nie ma "Mari". To jest koniec. Nie będzie już nigdy więcej "nas". Kochałam cię, robiłam wszystko dla ciebie, zostałam potraktowana tak, a nie inaczej, z twojej winy. Wszystko, co mówiłeś, było jednym kłamstwem. Ty się nigdy nie zmienisz... Pamiętasz, ile wyzwisk usłyszałam w swoją stronę od ciebie? - zapytałam, schodząc z łóżka.

-Tak, i żałuję. Żałuję, kurwa, wszystkiego złego, co ci się stało przeze mnie. - odparł, patrząc na mnie.

-To nic nie zmienia. Stało się, czasu nie cofniesz. Ja ci już powiedziałam, że to koniec. I nie zmienię zdania.

Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać jakiś swoich ubrań. Chciałam się przebrać i jak najszybciej opuścić to mieszkanie. Znalazłam jakieś spodnie z wysokim stanem i szary, duży sweterek. Zabrałam rzeczy i poszłam z nimi do łazienki, na dole. Szybko się przebrałam i wróciłam na górę.

-Przemyśl to wszystko. To wszystko nie musi się tak skończyć, wytłumaczę Ci to. Proszę cię... Posłuchaj... - zaczął Adrien, a ja uśmiechnęłam się sztucznie.

-Nie, to ty mnie posłuchaj. Chcę być raz w życiu szczęśliwa. Chcę ułożyć sobie życie na nowo, z kimś, kto naprawdę będzie mnie kochał i nie będzie mnie okłamywał.

-To są jeszcze dwa miesiące, wszystko może się zmienić. Zastanów się nad tym. - odpowiedział.

-Nie, ja podjęłam już decyzję. Dawałam Ci mnóstwo szans, ty się nadal nie zmieniłeś.

Przez chwilę rozważałam opcję wybaczenia mu, ale... jednak nie.

Zabrałam swoją torebkę i bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół, a blondyn poszedł za mną. Poszukałam na szybko jakiś swoich dokumentów i innych ważnych rzeczy, włożyłam je do torby. Ubrałam kurtkę, buty i nawet nie próbując żegnać się, wyszłam z mieszkania.

Otworzyłam swój samochód i wsiadłam do niego. Nie wiedząc gdzie chce jechać, odpaliłam auto i wyjechałam z podziemnego garażu.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz