Rozdział 17

530 48 10
                                    

To już 17 rozdział, jak ? Ale no... maraton trwa, akcja się rozkręca. 4 z/5 rozdziałów na dziś. Następny rozdział z perspektywy Chloe.
______________________________
Zapominamy to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć.

*Marinette*

-Nie jesteś w ciąży. - odpowiedziała, śmiejąc się.

Gdybym była to miałabym kolejny problem, bo jestem w dziwnej sytuacji z Adrienem i nie wiem, jak miałabym sobie poradzić sama z dzieckiem.

-Dobra, idziemy spać, bo ten dzień był... dziwnie zaskakujący. - zaczęłam. -Jutro też jest dzień, a ja będę mieć dużo do przemyślenia.

****
Ubrałam się i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę, bo nic innego chyba bym nie zjadła ani nie wypiła. Miałam głupie przeczucie, że to jest początek problemów, że coś złego się stanie, że Adrien i mój brat ukrywają coś złego. Oczywiście Chloe i Adeline wiedzą o tym, tylko nie ja.

Zalewałam gorącą cieczą torebkę z herbatą, kiedy ktoś zapukał do drzwi, odstawiłam czajnik i pobiegłam do drzwi, uchyliłam je i po raz kolejny się zdziwiłam.

-Mam ponownie do Pani kwiaty. - zaśmiał się kurier, podając mi papier do podpisania. Podał mi ogromny bukiet czerwonych róż. -To do widzenia.

Trzymałam w rękach kwiaty, bo jedną ręką nie potrafiłabym ich utrzymać. Położyłam je na blacie, a Sophie zaczęła się znowu śmiać.

-Ty to masz branie... - zaśmiała się.

Podeszłam do blatu kuchennego i wyciągnęłam małą, białą karteczkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam cicho czytać.

Mari, proszę cię po raz ostatni. Nie chcę po prostu, żeby coś Ci się stało. Kocham cię i nie wybaczyłbym sobie tego, jakby ktokolwiek ci zrobił krzywdę.

                                                                         Adrien

Zgniotłam w ręku kartkę, wzięłam kwiaty i zaczęłam iść z nimi do śmietnika. Chciałam już je wrzucić, ale coś mnie powstrzymało i z powrotem położyłam je na szafce.

Sama już nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Ja co chwilę zmieniam zdanie i to mi się nie podoba. Powinnam być stanowcza, ale nie jestem.

*tydzień później*

Przez cały tydzień Adrien wysłał mi kwiaty, a ja po prostu przyjmowałam. Cały czas myślałam, czy aby napewno dobrze zrobiłam, zostawiając go. Widzę, że się stara, że mu zależy, ale może to tylko pozory.

Siedziałam u swoich rodziców wraz z Luką, Chloe i Olivią.

-A kiedy mogę się spodziewać kolejnych wnuków? - spytała moja mama.

Znając życie mój durny brat zaraz powie coś głupiego.

-Jak zadzwonię po twojego zięcia, to nawet za 9 miesięcy. - zaśmiał się, a ja już myślałam jak go zabić.

-Jasne... naprawdę śmieszne. - mruknęłam sfochowana. -A może byś się chciał pochwalić rodzicom, czym się zajmujesz? - zapytałam złośliwie.

-Ty nie bądź taka wścibska. Adrien to ci powinien skrócić ten język, bo mówisz to, czego nie powinnaś. - odpowiedział.

-A Chloe to powinna ci co innego skrócić. - odegrałam się, patrząc na nich.

Atmosfera jak zwykle była miła. Tak jak to w rodzeństwie, jedno wyzwie drugie, drugie zemści się i wyzwie pierwsze. Nasza mama tego nawet nie komentowała, bo takie odzywki słyszała nie raz. Może i nawet gorsze.

-Wy jak zwykle musicie się kłócić. - wtrącił się nasz ojciec.

-To on jest starszy, a zachowuje się jak małe dziecko! - odkrzyknęłam.

-A ty lubisz starszych facetów! - wtrącił się ponownie Luka.

Nie no, to są jakieś żarty, tak?

-Adrien jest ode mnie o rok straszy, debilu. - stwierdziłam.

Wstałam od stołu i poszłam do kuchni. Moja mama wyszła za mną. Oparłam się o blat i czekałam na to, żeby cokolwiek powiedziała.

-I jak ? Zmieniło się coś, po pozwie? - zapytała ciemnowłosa kobieta.

-Powiedzmy... co dzień wysyła mi kwiaty z przeprosinami, pisze po miliard razy i powiedział, że jeśli rzeczywiście chcę rozwodu, to zgodzi się za porozumieniem stron. - zaśmiałam się.

-Może powinnaś mu dać ostatnią szansę? A on wie, że ten pozew to nie jest prawdziwy i że ja go napisałam? - zapytała, a ja zaprzeczyłam kręcąc głową.

-Chyba mu rzeczywiście wybaczę, stara się, widać, że żałuje tego. A wkrótce sam się dowie, że pozew był fałszywy.

To prawda, papiery rozwodowe były nieprawdziwe. Jakiś czas temu zapytałam mojej mamy, czy pomogłaby mi napisać fałszywy pozew o rozwód. To było z jakiś miesiąc temu. Wymyśliłyśmy, że jeżeli Adrien się nie zmieni przez ten czas, rzeczywiście sprawa trafi do sądu.

Wiem, to podłe. A nawet bardzo.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz