Rozdział 10

580 54 9
                                    

Czasami warto upaść, żeby zobaczyć, kto, pomoże nam wstać.

*Marinette*

Naprawdę nie wiedziałam, co czuć. Może będzie to podłe, jeśli powiem, że trochę się cieszę z śmierci Christiny. Była jak taka "Pani Robinson". Nie no, żartuję. Nie wiem, czemu ją porównałam do tamtej kobiety. Po prostu obydwie były... nie. To głupie. Nawet nie wiem jak to wytłumaczyć.

Po prostu Christina za wszelką cenę próbowała mi wmówić, że Adrien nie będzie ze mną długo i tak dalej. Z resztą nieważne. Ona jest, była i będzie przeszłością.

-Nad czym tak myślisz? - zapytał Adrien, a ja momentalnie się zaśmiałam.

-W życiu nie zgadniesz do kogo porównałam matkę Adeline. - odpowiedziałam, dalej się śmiejąc.

-Oświeć mnie. - odparł, przyciągając mnie bliżej siebie.

-To głupie i bez sensu, ale... ona przypominała mi Panią Robinson. Też była blondynką i też próbowała mnie zniechęcić do ciebie.

-Tylko, że ja z nią nie spałem. I nigdy między mną, a nią nic nie było.

No i już nie będziesz miał okazji, pomyślałam.

To było dość egoistyczne z mojej strony. Gdyby tylko Adrien wiedział, o czym teraz myślę, powiedziałby, że jestem zazdrosna. No ale tym jest prawdziwa miłość. Po prostu nie chcę go stracić.

-Wiesz co? Ubieraj się i zabieram cię gdzieś.

-Chociaż powiedz mi gdzie... - zaczęłam.

-Nie ma mowy. Musisz poczekać. Nie miałaś o tym się teraz dowiedzieć, jednak... Mam nadzieję, że spodoba Ci się niespodzianka. - powiedział.

-Ale dasz mi prowadzić, inaczej nie jadę. - zarządzałam.

-Nie, jest już ciemno, późno i ślisko, a ja chcę jeszcze pożyć trochę. Przynajmniej do póki nie będziemy mieć dziecka. A nie. Później też nie mogę umrzeć.

Co? Że co?! Czy ja źle usłyszałam? Czy on to naprawdę powiedział? Czy ja mam w ogóle coś do powiedzenia w tej kwestii, czy nie?

Przez parę minut patrzyłam na Adriena ze zdziwieniem. On nic nie odpowiedział. On nawet się nie odzywał! Spojrzał na mnie, podał mi rękę. Z jego drobną pomocą, podniosłam się z sofy. Blondyn poszedł na chwilę na górę, a mi kazał przebrać się w jakieś cieplejsze rzeczy.

Nawet nie wiem, gdzie jedziemy ani po co. Jest trochę późno, a my mamy gdzieś jechać. Jakbyśmy nie mogli pojechać w to miejsce jutro.

Ubrałam beżowy, długi płaszcz i czarne botki. Czekałam przez parę minut na Adriena aż z powrotem zejdzie na dół. Po chwili zauważyłam jak idzie w moim kierunku. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z mieszkania.

Blondyn podrzucił kluczyki do góry, rozglądając się po kolekcji swoich aut. Po dłuższym myśleniu wybrał białe porsche. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam zajął miejsce kierowcy.

Adrien wyjechał z parkingu w miarę powoli, ale kiedy zaczęła się droga... jechał myślę, że tak około 300 km/h. Najmniej! Może jechał szybciej, ale szczerze nie wiem.

I to niby ja miałam nas zabić? Ja?!

Jest naprawdę ciemno, żeby tego było mało, to na drodze jest ślisko!

-Zamknij oczy na chwilę. Jak ci powiem to je otworzysz, dobrze? - zapytał, a ja jedynie pokiwałam głową. Zamknęłam oczy i czekałam.

Po jakiejś chwili auto się zatrzymało, a ja dalej miałam "zakaz" otwierania oczu. Adrien pomógł mi wyjść z samochodu. Od razu poczułam straszne zimno i płatki śniegu spadające na mnie.

-Możesz już otworzyć oczy. - powiedział.

Bałam się, ale po chwili spojrzałam przed siebie. I jeszcze bardziej się przestraszyłam, jak można tak to nazwać.

-Ty jesteś nienormalny! - krzyknęłam, patrząc na chłopaka.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz