Kochałam, kocham i będę kochać do końca, bo przecież obiecaliśmy to sobie, prawda?
*Marinette*
-Pani Marinette? - spytał facet.
-Tak? A co się stało ? - powoli zaczynałam się obawiać tego, że otworzyłam drzwi komukolwiek.
-Jestem z poczty kwiatowej i mam dla Pani przesyłkę. - odpowiedział, patrząc na jakąś listę. -Trzy bukiety, proszę tu tylko podpisać. - podał mi długopis, a ja podpisałam dokument o tym, że odebrałam kwiaty. Kurier wręczył mi trzy, duże bukiety. -Do widzenia!
Weszłam z powrotem do środka, z trzeba bukietami. Odłożyłam je na stół i usiadłam koło swojej przyjaciółki.
-Dziewczyno, co to było?! - krzyknęła, ciesząc się.
-Boże, ja... nie wiem. Czekaj, pójdę zobaczyć od kogo. - odpowiedziałam i zeszłam z sofy.
Podeszłam do stolika i sprawdziłam karteczkę przyczepioną do chyba stu, białych róż. Kolejny raz się zdziwiłam.
Od: Adrien
Skarbie, proszę cię, wróć. Kocham cię, zrobię dla ciebie wszystko.
Kocham, nie kocham, kocham, nie kocham...
Od: Léon
Mari, wybacz mi to, co zrobiłem. Nie chciałem, naprawdę mi na tobie zależy. Nie odpuszczę sobie ciebie. Będę walczył do końca, choćby nie wiem co.
Nie spodziewałam się tego. Naprawdę. Nawet nie wiedziałam, co powiedzieć.
Od: Michael
Jak się trzymasz na kacu? Martwię się o ciebie. Nie powinnaś tyle pić. Jakbyś przemyślała, to co Ci mówiłem to zadzwoń.
-No ci powiem... szalejesz. Kwiaty od trzech różnych typów. Nie sądziłam, że moja przyjaciółka kiedykolwiek wyrwie trzech na raz. Co cię z nimi łączy, hm? - spytała wścibsko.
-No sobie żarty ze mnie robisz chyba, co? Z Leonem kiedyś się przyjaźniłam, ale mnie podle wykorzystał do zmesty pewnego typa. Z Michaelem chodziłam do liceum, był klasę niżej, wczoraj tańczyliśmy po prostu, a później... chciał mnie pocałować. A z Adrienem jesteśmy małżeństwem... - zaczęłam, ale Sophie szybko mi przerwała.
-Ale rozwodzicie się niedługo. Może dałabyś szansę temu Michaelowi. - wtrąciła się.
Wzięłam najbliżej leżącą poduszkę i w nią rzuciłam. Miałam już dość tego, że dosłownie każdy mieszał się w moje życie. Kocham Sophie, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale to jest moje życie i nie potrzebuję porad od nikogo.
-Daj mi spokój, dobra? Ty się lepiej zajmij tamtym chłopakiem z klubu. - odgrzyzłam się jej, a ona tylko wymamrotała coś niezrozumiałego.
-Idziemy dzisiaj do spa. Nie przyjmuję odmowy. Po kacu idealnie się nam przyda chwila luksusu i reklasu. - powiedziała radośnie.
Po dwóch godzinach grzebania się, udało nam się wyjść z domu. Wsiadłam do swojego samochodu, rzuciłyśmy do tyłu nasze torby. Sophie usiadła na miejscu pasażera i zaczęła się szybko zapinać, kiedy tylko zauważyła, że odpalam samochód.
-Boże, kobieto. Nie zabije nas, będę tylko prowadzić. - mruknęłam. Moja przyjaciółka szepnęła jedynie, że "tylko i aż".
Chciałabym powiedzieć, że Adrien jechał 300km/h. Zimą. Kiedy było ciemno. Kiedy było ślisko na drodze. I to niby ja miałam nas zabić? Widocznie ona nie jechała z nim.
Po parunastu minutach wysiadłyśmy, zabierając z tylnych siedzeń torby. Przez chwilę rozglądałam się po okolice, w której byłyśmy. Zaniepokoiło mnie jedno. Albo miałam zwidy albo to było naprawdę. Gdzieś w oddali stało sobie auto, którym jeździli ochroniarze pracujący dla Adriena.
Weszłam do budynku i zostawiłam kurtkę na wieszaku. Podeszłyśmy z brunetką do recepcji.
-Tak słucham? - spytała spokojnie młoda kobieta, niewiele strasza od nas.
-My byłyśmy umówione do kosmetyczki,na masaże, na saunę, jacuzzi i to chyba wszystko. - odpowiedziała moja przyjaciółka.
-Już sprawdzam... - spojrzała w ekran komputera i zapytała: -Pani Agreste i Pani Rose? - pokiwałam głową.
*Adrien*
-Wysłałem jej kwiaty. - wymamrotałem, a Chloe zaczęła mi bić ironiczne brawa.
-Nie no, kurwa, wychodzisz! - krzyknął Luka, chodząc w kółko po pomieszczeniu. -Jej się naprawdę coś może stać, a ty jakby nigdy nic wysyłasz jej kwiaty i zostawiasz samą?! Nawet jak ci powiedziała, że masz ją zostawić w spokoju to i tak powinieneś za nią łazić, żeby była bezpieczna. Kurwa, co ty zrobiłeś?!
-Moi ludzie za nią chodzą, rozumiesz?! Musimy go w coś wrobić albo udowodnić, że nie powinien wyjść. - odpowiedziałem.
-Przestańcie się kłócić! Ty. - zwróciła się do mnie. -Zajmij się Mari i wytłumacz jej sytuację, a ty. - zaczęła mówić teraz do Luki. -Ogarnij wszystko, ale tak, żeby nic wam nie było i żebyście skończyli z tym raz na zawsze. - skończyła mówić.
-Ona się do mnie nie odzywa, rozumiesz?! Ona nawet nie chce mnie słuchać. Widzisz do czego to doszło? - zapytałem.
*Marinette*
To był jednak dobry pomysł, żeby jechać do spa. Wróciłyśmy do domu po jakiś pięciu godzinach. Cały czas czułam się obserwowana.
Siedziałam na łóżku, a koło mnie Sophie. Na stoliku nocnym stały dwa kubki z gorącymi napojami.
-Wiesz co ? - spytałam jej, a ona jedynie odpowiedziała "hm?". -Jestem głupia...
-Ej... co się stało? - zapytała.
-Zostawiłam go... a tak naprawdę nie chciałam, bo... - zaczęłam mówić, ale w między czasie po mojej twarzy spływały masowe ilości łez.
-Bo? - dopytała cicho i spokojnie. -Mari...
Może tak miało? Może wszystko miało się tak spieprzyć, bo na to zasłużyłam? Bo przecież karma wraca. A ja święta nie byłam, nie jestem i pewnie nie będę.
______________________
Mari ma teraz czterech "kochanków" (nie wiem jak to nazwać, ale chodzi mi o to, że przyczepili się do niej). I tak czterech, nie trzech.Chcecie maraton dzisiaj?
CZYTASZ
Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette
Fanfic3 część opowiadania "Księżniczka Gangstera" Czy aby napewno każde opowiadanie ma swój happy end? Czy Marinette będzie w stanie znieść wszystkie kłamstwa Adriena? *wulgaryzmy/sceny 18+* #3 - Mari ~05.02.2021~ #18 - miraculum ~31.01.2021~ #7 - chloe ~...