Rozdział 21

538 53 8
                                    

Parę rozdziałów i koniec, mówię naprawdę. Wiem, że mówiłam, że to będzie najdłuższa część, ale mam co innego w planach. Myślę, że w najbliższym czasie uda mi się skończyć to opowiadanie :)
__________________________
Jest ta­ka miłość, która nie umiera, choć za­kocha­ni od siebie odejdą

*Marinette*

Sama już nie wiem, jak się czułam. Byłam zła, smutna i szczęśliwa w jednym. Byłam zła, bo Adrien mnie oszukał. Byłam smutna, bo dowiedziałam się o tym od największej szmaty chodzącej po ziemi. Byłam szczęśliwa, bo mnie nie zdradził.

Sophie wspierała mnie w tym trudnym momencie i przyjechała ze mną do klubu, do którego najwcześniej chodziłyśmy. Żadna z nas nie zamierzyła pić tyle, co ostatnio.

-On to jest jednak popieprzony... - powiedziała brunetka.

-Nic nie mów. Nie chcę o nim słyszeć. - odpowiedziałam.

Zamówiłyśmy jakieś w miarę nie mocne drinki, a barman dziwnie się do nas uśmiechnął. Po chwili postawił przed nami dwa kieliszki. Zaczęłyśmy powoli pić.

Po jakiejś chwili zrobiło mi się słabo i czułam się zmęczona.

-Może pojedziemy już do domu? Spać mi się chcę. - zaczęłam.

-Mari, ty jesteś cała blada. - odpowiedziała.

Kilkadziesiąt sekund później pociemniało mi przed oczami, słyszałam jakiś huk i krzyk mojej przyjaciółki.

*Adrien*

Mój telefon zaczął dzwonić, więc go odebrałem. Usłyszałem zapłakany głos przyjaciółki Marinette.

-Adrien... Mari zabrało pogotowie... - mówiła przez płacz Sophie.

-Co? - zapytałem.

-Bo my... my poszłyśmy do klubu, tego co zawsze i... i wypiłyśmy po prawie niecałym jednym drinku i Mari mówiła, że jej słabo i że spać się jej chce... Przyjedź szybko. Pogotowie przed chwilą ją zabrało, a ja... - odpowiedziała dalej płacząc.

-Spokojnie. Uspokój się, a ja przyjadę jak najszybciej, dobrze?

-T-tak. Ona była na ciebie zła, że nie powiedziałeś jej, że ta zdrada kiedyś to była ustawiona. Mówiła, że Lila do niej przyszła i powiedziała prawdę...

Pierdole, tylko tamtej jeszcze brakowało.

Dziwił mnie fakt, że ją wypuścili wcześniej z psychiatryka. Powinnam być tam jeszcze z rok, a nie paręnaście miesięcy. Widocznie na świecie nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość.

Rozłączyłem się i musiałem wszystkich powiadomić o powrocie do Paryża. Na szczęście z Werony do Francji leciało się jakieś półtorej godziny.

-Twoja siostra jest w szpitalu, więc musimy wrócić. - oznajmiłem, a Luka od razu wstał z kanapy.

-Myślisz, że coś się jej stało, czy ktoś jej coś zrobił? - zapytał po chwili.

-Jej przyjaciółka mówiła, że były gdzieś, wypiły trochę, a Mari zaczęło się robić słabo i chciała spać, zemdlała i ją pogotowie zabrało. To raczej nie przypadek. - stwierdziłem. -A ty dobrze wiesz, po czym są takie objawy.

W drodze do samolotu zadzwoniłem jeszcze raz do Sophie. Powiedziała jedynie, że jakiś udało jej się dojechać do szpitala i że Mari jest w ciężkim stanie.

Jeśli to było to, o czym myślałem, to jest duży problem. I ktoś będzie mieć problem.

*Marinette*

Powoli zaczęłam otwierać oczy, ale szybko je zamknęłam, bo było za jasno. Strasznie źle się czułam, a ostatnie co pamiętam to ciemność i panikę mojej przyjaciółki. Nie wiedziałam, co się dzieje ani gdzie jestem.

-Boże, Mari... Tak bardzo się o ciebie martwiłam. - powiedziała cicho brunetka.

-C-co się stało? - wybełkotałam ledwo słyszalnie.

-Straciłaś przytomność i jesteś w szpitalu. Leżysz tu od dwóch godzin. Nawet nie wiesz, w jak ciężkim stanie byłaś. - odpowiedziała, płacząc.

Jedyną rzeczą jaką wiedziałam na tą chwilę to to, że strasznie bolała mnie głowa.

Drzwi do sali się otworzyły, a po chwili do środka wszedł Adrien. Nawet nie wiem czemu, ale zaczęłam również płakać.

-Mari, jak się czujesz? - zapytał blondyn, na co ja jeszcze bardziej się rozpłakałam. -Nie płacz, proszę cię. Musisz się oszczędzać, nawet nie wiesz, co ci się stało.

-Powiedz mi tylko czemu... Co ci zrobiłam? Po co chciałeś się na mnie zemścić? - spytałam cicho. Chłopak podszedł do mnie i położył swoją dłoń na mojej. -Nie dotykaj mnie.

-Po prostu... - zaczął, ale na szczęście przerwał mu lekarz, który przed sekundą wszedł do sali.

-Ma panienka szczęście, a nawet bardzo dużo szczęścia. Została ci podana heroina, która najprawdopodobniej była rozpuszczona w alkoholu. Twój organizm bronił się i nie doszło do zgonu. Zostaniesz na parę dni w szpitalu, tak dla pewności, że nic ci się nie stanie. Miałaś już płukanie żołądka i na szczęście zasnęłaś później, odzyskałaś przytomność w ostatniej chwili. - wytłumaczył mi lekarz i wyszedł.

Sophie i Luka na chwilę wyszli, żebym mogła porozmawiać w cztery oczy z Adrienem. Nie był to dobry pomysł, bo nie miałam nawet siły na mówienie, a co dopiero na kłótnie.

-Przepraszam... - wyszeptał, wychodząc z pomieszczenia.

Naprawdę chciałam tylko wiedzieć, czemu mi to zrobił, czemu mnie oszukał i zranił jednocześnie? Gdzie był przez ten czas? Czy wróci tam skąd musiał specjalnie do mnie przyjechać? Czy jest na mnie zły?

Tyle pytań i zero odpowiedzi.

Miałam idealnie dużo czasu na przemyślenie wszystkiego. Dokładnie całe parę dni, w których będę tu siedzieć.

Pamiętaj, że cię kocham |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz