Pov Viviane- Nawet tak nie żartuj, pozbędziemy się go i wreszcie będzie spokój. On nie zasługuje na życie po tym wszystkim co ci robił. Musi zapłacić za twoją krzywdę - tata mówi znowu to samo. Owszem ma w tym sporo racji, ale trzeba czasem okazać trochę współczucia. Harry też nie zrobił mi krzywdy chociaż od niego uciekłam. Mógł mnie wtedy zabić albo pobić, lecz żadnej z tych rzeczy nie zrobił.
- Nie twierdzę, że chcę tu zostać, a jedynie nie chcę dopuścić do jego śmierci. On sobie tu zostanie cały i zdrowy, a my wyjedziemy gdzie tylko będziesz chciał, oczywiście pod warunkiem, że pozwolisz mi zabrać ze sobą Aidena.
Dziadek dokładnie obserwuję naszą wymianę zdań. Dobrze, że się nie wtrąca.
- Przecież wiesz, że pragnę jedynie twojego dobra. On nie umrze.
- To nie ty o tym decydujesz - wreszcie głos zabiera dziadek. - To jest bardzo niebezpiecznym człowiek i jeśli go oszczędzimy to nigdy nie zaznasz spokoju Viviane. On spróbuję cię odzyskać tylko po to by udowodnić, że od niego nie da się odejść.
- Ale to jest moje życzenie. Tata też posiada jakąś pozycję w tym cholernym świecie i jak nie da się zaskoczyć to Harry nie będzie mógł mu nic zrobić. Wracam teraz do jadalni i sama wydam polecenie, że mają go uwolnić jak tylko stąd wyjdziemy. I nie chcę słyszeć nawet słowa sprzeciwu - mówię poważnym tonem, a następnie robię to co zapowiedziałam.
Wchodzę do pomieszczenia i widzę, że Harry nadal jest powalony na ziemię i obraża pracowników mojego dziadka. Dopiero po krótkiej chwili mnie zauważa.
- Vi nie mam pojęcia co to ma znaczyć, ale nie musisz się o sobie martwić. Dobrze wiem, że ty nie masz nic z tym wspólnego. To się szybko skończy, a winni zostaną ukarani za to, że zapewnili ci tyle nerwów.
- Jak stąd wyjedziemy to macie go puścić i co najważniejsze ma się mu nic nie stać - wydaje ten rozkaz do bruneta, który wydaje się być grubo po trzydziestce. On tylko kiwa głową, bo najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego kim jestem.
- Viviane o czym ty mówisz!? - pyta Harry, któremu w ogóle nie przypadły do gustu moje słowa. - Nie zgadzam się! Jesteś moją żoną, musisz zostać że mną.
Podchodzę jeszcze bliżej niego i kucam.
- Wiem, że teraz ciężko ci to zrozumieć, ale tak naprawdę będzie lepiej dla naszej dwójki. Nie mogę wiecznie żyć w strachu, że coś ci się nie spodoba i ty wtedy zabijesz mojego tatę, albo ci się z nudzę i znowu będziesz się na mnie wyżywał.
- Vi to już przeszłość, ja naprawdę cię pokochałem. Tak się cieszyłem z twojej ciąży między innymi dlatego, bo mogłem ci odpuścić tę karę i nie wyjść na słabego. Proszę nie zostawiaj mnie - mówi błagalnym tonem.
- Znajdź sobie kogoś innego, tylko proszę traktuj ją trochę lepiej - podnoszę się, a następnie wychodzę. On jeszcze coś tam krzyczy, ale nie zwracam na to uwagi.
Trzeba tylko poczekać na Aidena i można jechać by wrócić do normalności.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
CZYTASZ
Propozycja nie do odrzucenia
Fanfiction- Tato nie masz prawa mi rozkazywać w takiej sprawie. Jestem już dorosła! - wrzeszczę wściekła. Jak on w ogóle może mi coś takiego mówić. - Doskonale o tym wiem, ale ja jedynie chcę dla ciebie dobrze. Kocham cię. Głupie tłumaczenie. Gdyby tak było n...